sobota, 1 marca 2014

Renegat cz.1

Piątek, 9.15

Suchecki i Wnuk dojeżdżali właśnie na jedną z większych dzielnic willowych w mieście. Okazałe domy pilnowane w większości przez sporych rozmiarów teriery rosyjskie i owczarki niemieckie nie zachęcały obcych do zapuszczania się w te strony. Zresztą czego nietutejsi mogli szukać w dzielnicy zamieszkałej przez biznesmenów, lekarzy i prawników. Dla bezdomnych rarytasem byłyby tutaj nawet resztki z talerzy. Taka sceneria towarzyszyła dwójce policjantów, którzy rozmawiali właśnie o nieobecnej z nimi koleżance.
- Tak w ogóle co jest z Miśką?? - spytał Suchecki.
- Jakaś tam wizyta kontrolna.
- Ale nic poważnego chyba jej nie jest??
- W ciąży raczej jej szybko nie uświadczymy. Jest energiczna. Bo ja wiem. Mówiła, że zwykła kontrola.
- Są już chłopaki.
Auris stanął przed policyjną taśmą.
- Ja pierdzielę... ale chaty - westchnął Radek.
- Nas nie stać - Suchy błyskawicznie zgasił jakiekolwiek marzenia swojego kolegi.
- Komisarzu. Uwielbiam Pana pragmatyzm.
- Zawsze byłem zwolennikiem tego żeby więcej robić a mniej gadać, więc pamiętaj o rzeczywistości, a nie o marzeniach. Zawsze mogłeś zostać inżynierem albo ekonomistą.
- Ale wtedy bym z Tobą nie pracował.
- Dobra. Ruszaj dupę, bo samo się nie zrobi.
- Jasne szefie - Wnuk zasalutował przed komisarzem. 
Komisarze po chwili znajdowali się już w domu.
- Dzień dobry komisarzu. - zameldował się Paweł, jeden z mundurowych.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry. Kim jest ofiara??
- Jacek Rowiński, prokurator.
- Przepraszam, kto?? - Suchecki aż podskoczył.
- Prokurator Jacek Rowiński.
- Suchy, to jest ten od gangu Kobylaka?? - spytał Wnuk.
Proces gangu Kobylaka był jedną z najgłośniejszych spraw w mieście. Członkowie gangu zajmowali się praniem brudnych pieniędzy, porwaniami, kradzieżami samochodów i wymuszaniem haraczy. W świecie przestępczym krążyły plotki o związkach z stołecznymi i trójmiejskimi mafiami. Oficjalnie nie udało się ich jednak potwierdzić.
- Tak, ten. To jest pewne??
- Mamy dokumenty. Nie ma żadnych wątpliwości.
Radek i Maciek weszli do gabinetu prokuratora. Zamordowany miał szeroko otwarte oczy i jedną małą dziurę w czole świadczącą o okrutnym losie jaki spotkał prokuratora.
- Dzień dobry, profesorze. Ktoś go ładnie załatwił.
- Gościu jest dobry. Kurewsko dobry. Raz strzelił i trafił. - zauważył Wnuk
- Wiecie co chłopaki, ja się będę zbierał, bo chłopaki ze Starego Miasta kogoś mają. Powiem wam tylko,że  zgon 10-12 godzin temu. Czyli wczoraj wieczorem.
- W dodatku chyba musiało od niego jechać jak z gorzelni - dodał Wnuk. Oglądał właśnie pokaźną karafkę whisky. W dodatku napoju było w naczyniu tyle co kot napłakał. - Ciekawe ile kosztuje taka butelka.
- Twoją pensję, a może i więcej - odparł profesor. Na razie, chłopaki.
- Na razie, profesorze.
Suchecki i Wnuk skierowali swoje kroki do techników.
- Ślady jakieś mamy??
- Nic. Kompletnie czysto. Facet jak widzisz dostał jedną kulkę. Morderca wszedł najprawdopodobniej przez drzwi i oddał jeden strzał. Jak widzicie wystarczył.
- Robota zawodowca - skwitował Wnuk.
- Ażebyś wiedział. Kto go znalazł?? - Suchecki zwrócił się do mundurowego.
- Jego gosposia. Przyszła rano i znalazła go tak jak teraz wy go widzicie.
- Można z nią rozmawiać??
- Jest bardzo zdenerwowana, ale myślę, że tak. Jest w kuchni.
- Rodzina była powiadamiana??
- Jeszcze nie.
- Dobra. My to zrobimy. Przepytajcie jeszcze sąsiadów, może ktoś coś widział.

Maciek i Radek płynnie przeszli do kuchni. Starsza, siwawa kobieta wydmuchiwała nos w chusteczkę. Siedział przy niej jeden z mundurowych.
- To są panowie komisarze. Opowie im Pani co widziała.
- Czy to jest konieczne??
- Niestety, jest.
Suchecki płynnie przeszedł do zadawania pytań.
- Długo Pani pracuje, znaczy pracowała u Państwa Rowińskich
- Siedem lat będzie. A ostatnie pół roku już tylko u Pana Jacka.
- Dlaczego??
- Pani Małgorzata od niego odeszła. Zresztą, dziwie się że ona tyle wytrzymała.
- Co ma Pani na myśli?? - dopytywał Wnuk.
- Pan Jacek to był nerwus straszny. Może nie powinnam o nim tak mówić, ale to nie był dobry człowiek. Miał czasem niewytłumaczalne ataki zdenerwowania, wkurzenia. Był o swoją żonę bardzo zazdrosny.
- Czy pan prokurator dużo pił??
- Kiedyś to rzadko, nawet bardzo rzadko. Po odejściu żony jednak wpadł w ciąg. To była jedna wielka udręka, kiedy to się zaczynało. Ględził od rzeczy, potem wpadał w nerwicę, potem znowu ględził, krzyczał że nie da pani prokuratorowej rozwodu.  I tak w koło Macieju.
- Wie Pani gdzie teraz jest jego żona??
- Wiem że mieszka z tym swoim nowym kochasiem, ale gdzie to nie wiem. Przykro mi.
- A jej praca?? - dodał Radek
- Z tego co pamiętam, coś z marketingiem. Ale powiedzieć nic nie mogę. Nie jestem pewna.
- Była Pani u niego wczoraj??
- Byłam.
- O której Pani wyszła??
- Około 18.30
- Dobrze. Proszę. Oto moja wizytówka. Jakby coś to proszę dzwonić.
Policjanci opuścili dom prokuratora.
Chwilę jeszcze stali na pokrytym żwirkiem z kamieniami ścieżce do domu.
- Kuba, ustalisz mi gdzie pracuje Małgorzata Rowińska. I jeszcze załatw nam widzenie z Kobylakiem- mówił Suchy przez telefon do Jasionki.
Po rozłączeniu się zagadał go Wnuk.
- Ktoś się ewidentnie bawi w egzekucję. Kobylak?
- Wiesz. Niby jego gang w morderstwach nie robił, ale kto tam wie. W każdym bądź razie jeśli zlecił zabójstwo to dożywocie z jego kartoteką gwarantowane.
- A może by na razie kogoś z prokuratury zapytać o tego Rowińskiego.
- Dobry pomysł. Pogadamy z moim znajomym, emerytowanym prokuratorem Golcem.

Około 10.30
Jeden z bloków na ul. Reymonta
Emerytowany prokurator Jerzy Golec był właśnie bardzo zajęty lekturą artykułu o wybuchu gazu w jednym z bloków na Szelągowskiej. Od 40 lat czytał Głos Wielkopolski i nawet mimo przejścia na emeryturę nie zmienił tego zwyczaju. Jego żona Wiesława skończyła właśnie gotować jajecznicę - ulubiony śniadaniowy posiłek męża. Obowiązkowo musiała być z czterech jajek. Kiedy stawiała danie przed mężem rozległ się dzwonek do drzwi.
- Kogo niesie o tej porze?? - spytała retorycznie.
- Sprawdzę - Golec podniósł się z krzesła.
- Może to listonosz??
- To nie jest listonosz. To jeden z większych talentów naszej policji.
Suchecki i Wnuk przestąpili próg mieszkania prokuratora.
- Panie prokuratorze. Proszę mi nie pochlebiać.
- Ależ trzeba. W naszym kraju wszyscy wszystko ganią. A to, że prąd za drogi, posłowie biorą za dużo itd. Więc ja staram się chwalić. Ale widzę, że masz do współpracy nowy narybek.
- Podkomisarz Radosław Wnuk. Jest mi bardzo miło poznać legendę.
- Chłopcze. Nie żartuj sobie. - odparł Golec. Może coś zjecie?? - dodał. Żona ugotowała jajecznicę. Starczy dla was.
- Trochę się nam śpieszy.
- Spokojnie. Zdążycie. Wiesiu, nałóż panom. Obrazicie moją żonę, jeśli nie spróbujecie jej jajecznicy. Jest wyborna.
Cała trójka po chwili rozmawiała już ze spokojem, tak jakby znali się od lat.
- Przychodzimy tu w sprawie zawodowej. Doskonale pamiętam, że to Pan przyjmował większość prokuratorów do pracy. - zagaił Suchecki
- W istocie. Chodzi nam o prokuratura Rowińskiego - dodał Wnuk.
- A co on zrobił??
- Nie żyje.
Golcowi z wrażenia wypadł widelec z ręki. Kawałek genialnej jajecznicy żony prokuratora w tej chwili stał się nędznym ochłapem.
- Jestem w szoku - przyznał prokurator po chwili. - dociekliwy, dokładny, miałem wrażenie że gdyby był policjantem również byłby dobry. Może nawet tak dobry, jak ty, Suchy.
- A miał jakieś chwile zawahania?? Zawsze był pewny co robił?? Pewny swoich oskarżeń??
- Tak. Czyniło go to naprawdę dobrym. Pewność.
- I ta pewność zaprowadziła go na czołówki gazet - skwitował Wnuk.
- Dokładnie, chłopcze. Gdyby doprowadził do końca sprawę Kobielaka, myślę, że miałby wielką szansę wywindować się do czołówki palestry w tym mieście.
- Ale to jest bardzo ryzykowny temat.
- Wiadomo, co robili ci gangsterzy, oni nie bawili się w dobrych i złych ludzi. Ale w grę wchodzi każde rozwiązanie, nie tylko Kobielak. Jeżeli szukacie zabójcy, musicie przejrzeć większość spraw prowadzonych przez Rowińskiego. Doskonale wiecie, jaki to zawód.
W tym momencie odezwał się telefon Suchego. Ten spojrzał na wyświetlacz.
- Radek, jedziemy. Dziękujemy za jajecznicę i cenne rady.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
Suchecki i Wnuk opuścili mieszkanie i po drodze pożegnali się jeszcze z wracającą do domu żoną prokuratora.
- Co jest?? - spytał Radek.
- Mamy widzenie z Kobielakiem.

11.30
Areszt śledczy Poznań. ul. Młyńska.
Komisarz siedział już przed oknem i czekał na aresztanta. Kiedyś króla miasta, dziś jednego z aresztantów. Czekającego na wyrok. Kiedy Kobielak pojawił się przed Sucheckim, ten od razu zwrócił na jego mniejszą tuszę i napakowanie.
- Marnie cię tu żywią, Kobielak.
- To więzienie, komisarzu. Jakby Pan komisarz nie zauważył.
- Tęsknisz za schabowym??
- Już niedługo będę mógł jeść ich ile zechce.
- Przyzwyczajaj się do tego że raczej nie będziesz mógł. Grozi ci dożywocie. Kobielak.
- Za co niby??
- Za niewinność, kochany. Porwania i haracze ci nie wystarczały, to zabiłeś prokuratora. Schabowego już w życiu nie poczujesz.

2 komentarze: