poniedziałek, 29 lipca 2013

"Każdy oszust musi zapłacić za swoją zdradę" cz.5

Srebrna Toyota z podkomisarzami Sobolską i Wnukiem oraz aspirantem Jasionką podjechała pod budynek szkoły w której uczył się zamordowany Paweł Wachnicki.
- Proponuję żeby pierwsze piętro wzięłaś Ty "Miśka" - mówił Wnuk - Kuba, dla Ciebie drugie piętro, ja parter.
- Ok - na taką wersję zgodziła się reszta ekipy.
Wysiedli z samochodu i mijając "tony" zniczy stojących przed budynkiem szkoły udali się do środka. W holu spotkali dyrektora szkoły. Ostatnie spotkanie z nim nie należało do najprzyjemniejszych, głownie ze względu na zachowanie nauczyciela, który mało że był zdenerwowany, wręcz dostawał nerwicy. Tym razem jednak rozmowa przebiegała dosyć spokojnie.
- Dzień dobry. Czy już coś wiadomo w sprawie Pawła??
- Jeszcze nie. Chcielibyśmy przepytać uczniów, mamy bowiem pewne podejrzenia i tropy.
- Oczywiście. Nie ma żadnego problemu
- A jak pan woźny?? - spytała Sobolska.
- Z tego co wiem jest już w domu. Dostał na razie miesięczne zwolnienie, ale nie wiadomo czy w ogóle wróci do pracy. Uraz psychiczny.
- A co ze szkołą??
- Staramy się żyć normalnie. Ciężko jednak na razie patrzeć na te znicze. Jutro jest Marsz Pamięci. Dostaliśmy też informacje że w poniedziałek jest pogrzeb.
- Mhm.... - westchnął Radek - czas jest dla nas ważny, dlatego przepraszamy pana najmocniej.
Aspirant Jasionka dostał najwyższe piętro w szkole. Miał przy sobie fotografię zatrzymanego i choć nie był zbytnim kobieciarzem podszedł do grupy dziewczyn stojącej przy sali lekcyjnej z numerem 203.
- Cześć dziewczyny. Widziałyście może go w środę?? - pokazał im fotografię.
Wszystkie pokręciły przecząco głowami. No cóż - pierwsza próba nieudana.
- Ty, ale ciacho - jedna z dziewczyn szepnęła do drugiej
- Nom - zawtórowała druga.
Kuba nie wiedział czy były to żarty czy może słowa nastolatki były prawdą. Dodało mu to jednak pewności siebie. Świadczył o tym uśmiech, który pokazał się w kącikach ust chłopaka. Tym razem podszedł do grupy nastolatków stojącej przy oknie.
- Znacie go??
Reakcja niestety taka sama jak poprzednio. Jasionka podszedł jeszcze do kilku grup młodzieży. I oni w krytyczny dzień nie widzieli Gowarzewskiego. Zniecierpliwiony udał się na hol. Czekali już tam "Misia" i Wnuk. Podkomisarz pił kawę z automatu.
- Masz coś?? Bo my nic.
- Nikt kogo przepytywałem go nie widział.
- No to cóż. - odparł Radek. Jedziemy zdać raport "Suchemu".
Trójka policjantów wróciła do Aurisa. Mieli już wsiadać, kiedy odezwał się Radek.
- Stójcie chwilę - uwagę komisarza przykuła sytuacja z drugiej strony ulicy gdzie stał jakiś około 25-letni facet. Obok niego była grupka dzieciaków, którzy po chwili szybko odeszli.
- Ja go znam. To jest "Kori".
- Kto?? - spytała się brunetka.
- "Kori". Czyli Witold Korin. Jak robiłem w narkotykowym to chłopak już działał. Ja go zatrzymywałem. Dostał "zawiasy"
- I co?? Chcesz pomóc starym kumplom??
- Nie tylko. Zapytamy go o tego Pawła i Gowarzewskiego. Poza tym, myślę, że jego obecność nie jest tutaj przypadkowa. I znajdziemy przy nim jeszcze coś.
- To szybciej, bo nam ucieknie - Kuba wyrwał się niczym "Filip z konopi"
- Spokojnie. Mam plan. "Misia", wyglądasz całkiem młodo.
- Taak - żachnęła się dziewczyna.
- Zrobimy tak....

Zgodnie z planem brunetka udała się do dilera po "działkę"
- Cześć.
- Czego chcesz?? - odparł Korin. 
- Mam jutro trudne kolokwium. Kumpela mówiła że masz ciekawe rzeczy na wspomaganie. To moja ostatnia szansa na uczelni. Inaczej wylatuję. Płacę podwójnie.
Skuszony wizją dobrego zarobku diler "połknął haczyk"
- No mam coś ciekawego. Pokazał brunetce biały proszek. Ma świetne działanie. Gwarantuje skuteczność.
- To Kolumbia??
- Tak. Ja mam dostawy tylko z Kolumbii - łatwo było okłamać głupie dziewczę. Tak naprawdę produkowano je gdzieś pod Płockiem.
- Jest jeszcze jedna sprawa.
- To znaczy?? - Korin nie wyczuł podstępu.
- Masz pozdrowienia od Radosława Wnuka.
Diler zbladł jak ściana i powiększyły mu się źrenice. Chciał się rzucić do ucieczki, jednak uniemożliwili mu to nadchodzący z drugiej strony Radek i Kuba. Wykręcili mu ręce do tyłu i przeszukali.
- Co to jest, "Kori" ??
- Cukier.
- Taa.. Przechowujesz cukier w proszku w kieszeni - zadrwił Wnuk - jedziesz na komendę. Tam się będziesz tłumaczył - skuł dilera i zaprowadził do Toyoty.

Suchecki od około pół godziny siedział na komendzie i analizował błędy jakie pojawiły się w raportach. na szczęście dla komisarza nie było tego za dużo i Maciek skończył akurat kiedy trójka jego podwładnych i Korin pojawili się na piętrze wydziału.
- W szkole nikt nie widział tego Gowarzewskiego. Złapaliśmy natomiast takiego jednego dilera narkotykowego.
- I co?? Koledzy go przejęli??
- Jeszcze nie - odpowiedział mu Wnuk. Myślę, że on nic nie ma wspólnego z zabójstwem Pawła, ale może coś widział. Spytamy go profilaktycznie i damy do narkotyków.
- Ok - odpowiedział komisarz.

Przesłuchanie "Koriego"
Michalina odgarnęła kosmyk włosów z czoła. Siedziała na krześle naprzeciwko dilera. Za nią stał Wnuk.
- Nie interesują nas narkotyki które miałeś. Za to i tak bekniesz. W końcu to recydywa. Możesz jednak sobie pomóc.
- Niby jak?? - zapytał Korin.
- Interesuje nas czy byłeś w środę w okolicach szkoły.
- Chodzi wam o zabójstwo tego chłopaka??
- Tak, "Kori". Widziałeś kogoś??
- Przykro mi, ale ja tego dnia nie "dilowałem"
- Korin, chodzi o tego chłopaka - zniecierpliwił się Radek pokazując mu zdjęcia zamordowanego.
Witold zamilkł.
- No coś tak zamilkł?? - pogonił go podkomisarz.
- Widziałem go.
- Kiedy??
- We wtorek. Szarpał się z takim jednym.
Radek wyskoczył z pokoju przesłuchań. Po chwili wrócił.
- Z tym się szarpał?? - Wnuk pokazał dilerowi zdjęcie Gowarzewskiego.
- Nie, nie z tym.
- Możemy pogadać z narkotykami i prokuratorem o zmniejszenie wyroku, jeżeli pomożesz nam sporządzić portret pamięciowy tego faceta.
- Niech będzie - zdecydował się Korin.

Godzinę później.
"Suchy", Wnuk i Sobolska popijali kawę. Czekali na efekty pracy rysownika i Korina. Razem z tą dwójką siedział aspirant Jasionka.
- Myślicie, że "Kori" chce nam pomóc??
- Dostanie może znowu zawiasy za tą współpracę mimo recydywy - odparł Wnuk. Najważniejsze jednak jest to by portret nam pomógł. Kiedy podkomisarz to mówił do kanciapy wszedł Jasionka.
- Dwie sprawy są.
- Dalej. Mów! - ponaglił go Suchecki.
- Pierwsza sprawa. Jest daktyloskopia tego nastolatka. To nie on.
- Cholera. Trzeba będzie go wypuścić. - stwierdził Radek
- Poczekajmy jeszcze z tym wypuszczaniem - odpowiedział "Suchy".
- Druga sprawa. Jest portret, a Korin spowiada się już narkotykowym.
"Suchy" wziął od aspiranta kartkę z rysunkiem. Zerknął i pokręcił głową.
- Nie znam go.
Tak samo zareagował Wnuk. Kartka powędrowała do Sobolskiej, która po zerknięciu zrobiła się cała czerwona na twarzy.
- Cholerna szuja! - wrzasnęła i jednocześnie cisnęła kartkę o biurko - to jest Andrzej Talaga, nauczyciel wychowania fizycznego w szkole, który był pierwszy przy woźnym. Ta gnida śmiała mi się w twarz widząc jak szukam śladów. Jeszcze proponował do tego swoją pomoc.
- Gościu pewnie jest w szkole. Ciekawe co nam na to powie.

Pół godziny później. Szkoła.
Trójka policjantów szła korytarzem w towarzystwie dyrektora.
- Chcecie rozmawiać z profesorem Talagą??
- Dokładnie - odpowiedział mu komisarz.
- Czy Pan profesor coś zrobił??
- Chcemy wyjaśnić z nim pewną kwestię. - odparła Michalina.
Przed salą gimnastyczną stała grupa chłopaków. Wyglądali, jakby czekali na kogoś.
- Która jesteście klasa?? - spytał dyrektor.
- 1d - odpowiedzieli chłopcy.
- Co tu robicie?? Przecież jest środek lekcji.
- Nie ma Pana profesora. Mieliśmy mieć wychowanie fizyczne.
- Z kim??
- Z profesorem Talagą.
- Migusiem na świetlicę. Ale już.
Uczniowie ukłonili się i przemknęli obok całej czwórki. Komisarze i dyrektor udali się na salę gimnastyczną gdzie grupa dziewczyn miała właśnie lekcję.
- Małgosiu, podejdź do nas na chwilę.
Średniego wzrostu blondynka szybko podeszła do ekipy policjantów.
- Ci Państwo są z policji. Nie ma dziś Andrzeja??
- Ja go nie widziałam.
- Nie mówił, że dziś nie przyjdzie do szkoły - dopytywał dyrektor.
- Nie.
- A zachowywał się normalnie?? - spytał "Suchy"
- Tak, wszystko było jak w najlepszym porządku.

15 minut później. Gabinet dyrektora.
Pomimo przeszukania całej szkoły wuefisty nie znaleziono. 
- Jestem zaskoczony. Pan profesor znany był ze swojej punktualności. - mówił dyrektor.
- Gdzie on mieszka?? - spytał "Suchy" 
- Na Winogradach gdzieś. Zaraz sprawdzę. - Dyrektor pogrzebał chwilę w segregatorach stojących za nim. W jednym z nich znalazł jakiś papier i zaczął czytać - Andrzej Talaga. Adres zamieszkania: Księcia Mieszka I 63/17.
- Dziękujemy za adres - odparł Wnuk. Policjanci w mgnieniu oka opuścili szkołę mijając stojące prze wejściem znicze.

Winogrady. Blok w którym mieszka Andrzej Talaga.
- Już ja z nim sobie porozmawiam - mówiła Sobolska.
- Nie nerwowo - upomniał ją komisarz.
Po chwili wszyscy komisarze dotarli na piąte piętro, pod numer siedemnasty, pod mieszkanie nauczyciela.
Wściekła jak osa "Miśka" dopadła dzwonka jako pierwsza. Oblicze "Suchego" było srogie. Dziewczyna nic sobie jednak z tego nie robiła. Poczucie urażonej dumy było silniejsze. Zadzwoniła. Cisza. Drugi raz zadzwoniła. Cisza.
- Co za frajer. Teraz boi się odpowiedzialności. - mruknęła do siebie i odruchowo nacisnęła na klamkę.
Drzwi zaskoczyły i otworzyły się. "Suchy" natychmiast wyjął broń z kabury. Radek zrobił to samo.
- Ubezpieczasz. - komisarz rzucił do brunetki, która dopiero wtedy wzięła swoją broń do ręki. "Suchy" pchnął czubkiem buta drzwi. Mieszkanie było w opłakanym stanie. Wszędzie walała się odzież i jakieś papiery. Najważniejszy był jednak widok w ostatnim pokoju na prawo. Trzem parom oczu ukazały się zwłoki wuefisty w kałuży krwi....

czwartek, 25 lipca 2013

"Każdy oszust musi zapłacić za swoją zdradę" cz.4

Natrętny zapach lizolu wciskał się w nozdrza komisarzowi Sucheckiemu. 35-latek pokonywał właśnie drogę do gabinetu profesora Czechlińskiego. Cel był jeden. Raport z sekcji zwłok zamordowanego Pawła Wachnickiego.
- Dzień dobry, profesorze.
- Cześć, Maciek - lekko siwiejący 50-letni już profesor podszedł do komisarza i uścisnął mu dłoń.
- Jak tam studenci??
- A wiesz, mają się dobrze. Wczoraj kilku było po czaszki.
"Suchy" wytrzeszczył oczy. Profesor nie mógł sprzedawać czaszek. Lekarz "odgadł" jego myśli.
- To był żart. Nie sprzedaje czaszek - Czechliński zaśmiał się. Suchecki podniósł lekko kąciki ust i mimowolnie pokręcił głową
- Jak jego matka?? - profesor wskazał głową na ciało Pawła Wachnickiego, które akurat leżało na stole przykryte zielonym pledem.
- Trzyma się. Powiedz mi co z chłopakiem.
- No co. Dostał te 6 ciosów, tak jak Ci wtedy mówiłem. Ten cios w serce spowodował zgon od razu i to jest główna przyczyna tego że chłopaka nie mamy wśród żywych.
- Jakie narzędzie zbrodni??
- Wygląda to na sztylet, około 10 centymetrów długości, szerokość jakieś 2 cm.
- Coś jeszcze?? - dopytywał Suchecki.
- Jest jedna bardzo ciekawa rzecz.
- To znaczy jaka??
- Zajrzałem sobie do żołądka. I chłopak ma... - w tym miejscu Czechliński przerwał i wyciągnął z kieszeni kitla kartkę. - Chłopak ma podwyższone ilości siarczanu potasu, chlorku sodu, wodowęglanu sodu oraz sacharozy.  Znalazłem też sól karlsbadzką.
- Nigdy nie byłem dobry z chemii.
- Chemia wiąże się z biologią. Szczególnie ten ostatni składnik powinien Cię interesować.
- Sól karlsbadzka?? - zapytał komisarz.
- Dokładnie. Ma działanie żółciopędne i żółciotwórcze. Ale co najważniejsze "pędzi".
- Nie kapuję.  
- Ta sól powoduje przeczyszczenie organizmu. To składnik soli przeczyszczających.
- Czyli chłopakowi spowodowano "sraczkę"??
- Tak. Dokładnie. Dawka została przekroczona pięciokrotnie, aby zwiększyć szybkość działania.
- Kiedy takie sole mogą zacząć działać?? - komisarz zainteresował się tym tematem.
- Normalnie około godziny. Tutaj myślę że jakieś 20-30 minut.
Suchecki zaczął sobie wszystko odtwarzać w głowie. Elementy układanki zaczęły powoli się same dopasowywać.
- Cholera, zaplanowali to - komisarz zaklął po cichu.
- Tutaj masz raport. - profesor podał policjantowi szarą teczkę - następnym razem chcę widzieć tę twoją koleżankę. Jak jej jest??
- Chodzi Ci zapewne o Michalinę. Podeślę ją do następnej sprawy. Do widzenia, profesorze.
- Do widzenia. Profesor stał już tyłem do drzwi, przy zlewie. Czuł się nieswojo bez filiżanki swojej ulubionej "arabiki".

Siedziba wydziału.
Około godziny 9.30
Reszta ekipy czyli podkomisarz Radosław Wnuk, podkomisarz Michalina Sobolska i starszy aspirant Jakub Jasionka piła właśnie poranną kawę w swojej kanciapie. Cała trójka oczekiwała ich szefa. Każdy z nich próbował sobie zorganizować czas. Radek przeglądał jakieś stare raporty. "Misia" siedziała na swoim krześle, z nogami na stole. Twarz dziewczyny oświetlały promienie słońca. Oczy miała zamknięte więc może nawet drzemała. Jasionka rozpoczął tym czasem oglądanie telefonu Pawła Wachnickiego.
- Ta Nokia też jest świetna. a jakie bajery - zachwycał się aspirant. Brunetka otworzyła jedno oko i siedząc w takiej samej pozycji zapytała.
- Czasami się zastanawiam, czemu nie nosisz okularów - to pytanie pozostało bez odpowiedzi, ponieważ kiedy jeszcze to mówiła do kanciapy wpadł "Suchy". Sobolska zerwała się jak oparzona.
- Miałaś rację. Mamy do czynienia z misterną intrygą.
- To znaczy?? - Wnuk spojrzał na Maćka.
- Wiecie jak wywabiono chłopaka z kibla?? Wywołano u niego efekt przeczyszczający. Miał w żołądku ślady soli przeciwzaparciowych. W dodatku w takiej ilości że ich działanie uwidoczniło się szybciej niż normalnie.
- Wiedziałam! - brunetka spojrzała z wyższością na Radka
- To że ty wiedziałaś, to nam nic nie daje - odsyknął podkomisarz. Po jakim czasie zaczęły one działać??
- 20-30 minut.
- Chłopakowi musiano podać te sole w szkole - wtrącił się Kuba.
- Dobrze kombinujesz. Wachnicki miał pierwsze wychowanie fizyczne. Sole są zazwyczaj łatwo rozpuszczalne czyli ktoś mógł wejść do szatni zmieszać je z jakimś napojem, który chłopak miał w plecaku. I gotowe. Paweł wrócił z lekcji, wypił i podpisał na siebie wyrok śmierci. Nie wierzę, że ktoś dosypał mu to jeszcze w domu - komisarz wygłosił swoją hipotezę. Poza tym wiadomo, chłopak dostał 6 ciosów zadanych sztyletem. Dwa pierwsze w szyję, cztery kolejne już w klatkę piersiową. Chłopak zapewne został zaskoczony przy wejściu do kibla, odwrócił się i wtedy dostał resztę. Jak ekspertyzy??
- Z miejsca zbrodni mamy całe mnóstwo odcisków palców. Ale łazienka, miejsce publiczne więc nie brałbym tego raczej pod uwagę. - odpowiedział Wnuk.
- Są za to odciski na cegle i na kluczach. W dodatku takie same.
- Czyli nie ma wątpliwości że ten kto zaatakowal woźnego ukradł też monitoring.
- Nie ma - podkomisarz skinęła głową.
- Właśnie skończyłem przeglądać telefon - odezwał się Jasionka. To samo co na komputerze. Nokia Wachnickiego jest czysta.
- Oczywiście z portfela i z telefonu nie ma odcisków - oznajmił Wnuk.
- Przywieźliście monitoring??
- No mamy.
- To zabieramy się do pracy - rozkazał komisarz.

Kilka godzin później
Najbardziej zadowolony z takiego obrotu spraw był oczywiście Kuba. Siedział już szóstą godzinę bez przerwy gapiąc się w monitor, podczas gdy cała reszta ekipy miała za sobą obiad oraz średnio cztery kawy, nie mówiąc już o czerwonych spojówkach. Byli właśnie przy nagraniach z poprzedniego piątku.
- Kuba, skąd pochodzą Twoi rodzice?? - spytał Wnuk.
- Z Poznania, a co??
- Myślałem, że z Marsa. Ty nie możesz być człowiekiem. - Radek roześmiał się
Kuba skwitował to po chwili, ale inaczej niż się wszyscy spodziewali.
- Mam coś.
Kamera pokazywała dziedziniec szkolny z piątku z 13.30. Cała ekipa stanęła nad aspirantem wpatrując się w jego laptopa. Na materiale widzieli wychodzącego Pawła. Przed szkołą zaś stał.... Marek Gowarzewski.
Na widok denata ruszył do niego. Zamordowany rzucił się do biegu, tamten ruszył za nim. Rozwiązania tej sytuacji w oku kamery widać już nie było. Suchecki trzasnął ze złości pięścią w stół.
- Wiedziałem, miałem przeczucie.
- Okłamał nas. Twierdził że nie zna Pawła. Jednak nie mógł zdzierżyć odrzucenia przez Klaudię - stwierdził Radek.
- W poprzedni piątek przyszedł do szkoły, czekał na niego. Pewnie nie dał rady go złapać. No to wymyślił plan i załatwił go wczoraj. Ale czemu nie zwinął monitoringu z piątku?? - zastanawiała się Michalina.
- Tak czy siak, gościu nas okłamał. Zawijamy go.

Godzinę później.
Komisarze podobnie jak poprzedniego dnia pokonywali alejki na osiedlu Rusa. Tym razem nie zdecydowali się na podejście do mieszkania podejrzanego. Obeszli blok numer 17, potem 18. Grupa chłopaków którą wczoraj spisywali ponownie siedziała na środku placu, przy tych samych ławkach. Gowarzewski też tam był. Zauważyli go od razu. Szybko wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Na ich nieszczęście chłopak też ich zobaczył. Wyskoczył jak z procy, uciekając w kierunku dalszych bloków i zmuszając komisarzy do biegania.
Pościg trwał już dobre klika minut. "Suchy" i Wnuk nie mogli dogonić Gowarzewskiego, który najwyraźniej startował w jakichś maratonach. Pewnie trwało by to dalej gdyby chłopak przebiegając przez ulicę zauważył srebrną vectrę. Jej kierowca już wyhamowywał i "trącił" lekko chłopaka, któremu już wtedy odechciało się biec. Wnuk zajął się kierowcą. Ten był bardzo zdenerwowany zdarzeniem i zarzekał się że to nie jego wina, co akurat było prawdą. Suchecki podszedł tymczasem do Marka
- Wszystko w porządku??
- Nooo. - chłopak lekko trzymał się za łokieć.
- Możesz wstać??
- Mogę.
- No to zabieram Cię na komendę - Po czym skuł chłopaka i oddał ich w ręce "posiłkom" czyli Sobolskiej i dwóm mundurowym.

Siedziba wydziału.
Jasionka wychodził właśnie z kanciapy. W drugą stronę szli właśnie Suchecki, Wnuk i Sobolska. Panowie weszli do pokoju przesłuchań. Brunetka podeszła do Kuby.
- Jak telefon??
- Czysty jeśli chodzi o informacje dla was i czysty jeśli chodzi o wygląd.
- Dobra. Dziewczyna odwróciła się na pięcie i weszła do pokoju obok. Przypatrywała się swoim kolegom, którzy właśnie rozpoczynali przesłuchanie.
- Jaką wersję chcesz?? Mamy być dziś dobrzy czy źli?? - zapytał Suchecki, mówiąc w imieniu swoim i Radka.
- Policjant chyba powinien być dobry, żeby ludzie go lubili.
- Tu masz rację. Ale niestety zmusiłeś nas do tego żebyśmy wybrali ta drugą wersję. Znałeś Pawła Wachnickiego??
- Wczoraj mówiłem już, że nie - odparł nastolatek.
- Na pewno??
- Na pewno.
- Radek, ty widzisz to co ja?? Przecież on łże jak pies.
- Widzę - odparł Wnuk. Niestety chłopie, zdradził Cię monitoring. Po co byłeś w piątek w szkole Pawła??
Cisza. Gowarzewski tylko skulił głowę
- To ja Ci powiem. Byłeś pogadać z Pawłem. Tylko że chłopak Ci uciekł, więc wczoraj dokończyłeś dzieła.
- Co robiłeś wczoraj o 9.00?? - spytał "Suchy"
- Spałem jeszcze.
- Po primo. Powinieneś być w szkole. Po secondo. Potwierdzi to ktoś??
- Byłem sam w domu.
- Czyli generalnie jesteś w jednym wielkim gównie - podsumował Wnuk. Zastanawiam się tylko po co jeszcze stłukłeś woźnego i dlaczego w szkole?? Nie szło gdzie indziej??
- Ale o co wam chodzi??
- Po co jeszcze niewinnego człowieka chciałeś zabić??
- Czy wyście zwariowali?? Może i chciałem mieć tą Klaudię. Może nienawidziłem tego Pawła. Kim on dla niej był?? Zwykły buc, który miał bogatych rodziców. Poszedłem sobie z nim pogadać w ten piątek. Ale on mi uciekł. Ja go nie zabiłem i nie wiem o co chodzi z woźnym.
- Ok. A skąd wziąłeś nóż??
- Po co nóż?? Mówię jeszcze raz. Ja go nie zabiłem. Nie wiem kto to zrobił
- Taka jest Twoja wersja??
- Tak. Teraz chciałbym wyjść.
- Chłopie. Zapominasz o czymś. Okłamałeś nas. Zapraszamy do naszego hoteliku - zgasił go Suchecki. 
- Ale...
- Nie ma żadnych "ale". Rysiu! Weź go na odciski palców. A potem tam gdzie zawsze. Aha, jak odciski będą twoje, to z pierdla nie wyjdziesz, chyba że przed "pięćdziesiątką", za dobre sprawowanie.
Wąsaty, umundurowany policjant wziął Gowarzewskiego "pod rękę". W tym samym czasie trójka komisarzy zastanawiała się nad sytuacją
- Motyw jest poważny - powiedział Wnuk.
- Zobaczymy co przyniosą nam badania daktyloskopijne. Jak to on, to się już nie wykaraska -  odpowiedziała mu "Misia".
- Nie wierzę, że go nikt nie widział. Jedźcie jutro przepytać uczniów w szkole. I weźcie Kubę. Jego oczom też się przyda przerwa. A Gowarzewski może zmięknie po nocce na pryczy, choć nie sądzę by to był on.
- Dlaczego?? - spytał Radek.
- Bo 17- latek może coś ukraść z osiedlowego sklepiku, może jakieś babci porwać torebkę. Ale raczej nie umie zaplanować morderstwa.  

niedziela, 21 lipca 2013

"Każdy oszust musi zapłacić za swoją zdradę" cz.3

Ulica Podchorążych znajdowała się w dzielnicy Grunwald w części południowej. Była to normalna ulica usłana domkami jednorodzinnymi typowej starej zabudowy z mieszkającymi w nich głowami rodzin, które ciężko harowały na utrzymanie, matkami wychowującymi swoje dzieci oraz nastolatkami, których głównym zajęciem było chodzenie do szkoły. Poza tym pozostały czas był przez tą grupę wiekową spędzany przy Fifach lub innych podobnych grach (chłopcy) lub na wzdychaniu do gwiazd światowego kina i muzyki (dziewczyny). Klaudia Kozińska stanowiła w tej grupie wyjątek. Dobrze ucząca się szesnastolatka o bujnych ognistorudych włosach już od najmłodszych lat twardo stąpała po ziemi. Taką sytuację ukształtował wypadek ojca dziewczyny, który zmarł w wyniku reakcji alergicznej na ukąszenie osy. Klaudia nie pamiętała własnego rodziciela. Jej matka, Sabina zawsze starała się wychowywać ją na porządna dziewczynę świadomą swoich zalet i taką która powinna zadbać o swojego męża. W jej myślach pamięć o tragicznie zmarłym była wciąż żywa. Dlatego pomimo 42 lat na karku nie zdecydowała się na ponowne wyjście za mąż.
Obydwie siedziały właśnie w kuchni i kończyły jeść obiad - naleśniki, kiedy przed posesją zaparkowała Toyota z trójką komisarzy w środku.
- "Miśka", będziesz z nią rozmawiać - rozkazał "Suchy".
- Ja, dlaczego??
- Jesteś kobietą. Sama byłaś podobną nastolatką. Będzie ci łatwiej niż nam facetom.
- No ok - zgodziła się pani podkomisarz, choć osobiście nie znosiła momentu przekazywania wieści o śmierci bliskiej osoby. Komisarz przedstawił jednak dosyć logiczny argument, który przekonał dziewczynę do zmiany zdania. Ekipa wysiadła z samochodu i szybciutko przemieściła się w kierunku drzwi wejściowych do domu Kozińskich. Nie musieli nawet do nich pukać. W wejściu ukazała się Sabina Kozińska.
- Słucham Państwa. O co chodzi?? - zapytała.
- Jesteśmy z policji. Chcielibyśmy rozmawiać z Klaudią Kozińską.
- To moja córka. Ale co chce od niej policja?? Zrobiła coś??
- Jest w domu?? - zapytał Wnuk.
- Jest. Już ja wołam.
- Chcielibyśmy wejść. Nie będziemy chyba rozmawiać tak przed drzwiami. - stwierdził "Suchy". Po jego prośbie cała trójka weszła do domu. Salon był urządzony tak jak w większości polskich domów. Telewizor, kanapa, jakiś stolik. Policjanci rozglądali się trochę jednak zbytnio nie było czego tutaj szukać. W tej samej chwili przed nimi stanęła Klaudia, za nią jej matka. Sobolska rozpoczęła najtrudniejszą część rozmowy. W przeciwności do Sucheckiego starała się przeciągnąć ten niezwykle trudny dla niej i dla ognistowłosej moment.
- Przyszliśmy tutaj aby porozmawiać o Pawle Wachnickim.
- Co Paweł zrobił??
- On nic nie zrobił...
- To o co chodzi?? - dziewczyna wzruszyła ramionami.
- On.... nie żyje - dwa ostatnie słowa przeszły brunetce z trudem przez gardło. Jest nam bardzo przykro - dodała.
Kobiety spojrzały na nią tak jakby gałki oczne miały właśnie wyskoczyć im z oczodołów. Sabina Kozińska rozdziawiła usta z szoku. Czym prędzej zakryła jednak swoja twarz ręką, nieudolnie próbując zamaskować swoją reakcję. Zapadła krępująca cisza, którą po chwili przerwał szloch Klaudii. Dziewczyna uciekła na górę w kierunku swojego pokoju, nie reagując na wołanie swojej matki.
- "Miśka", leć za nią - rzucił Maciek do brunetki, która prędko ruszyła na górę. Razem z Radkiem pozostali na dole w towarzystwie matki nastolatki. 
- Ja bardzo przepraszam za córkę - kobieta usiadła w fotelu. To dla mnie również jest wielki szok. Klaudia po swoim ojcu, a moim mężu traci już drugą bliską osobę. Co w ogóle mu się stało??
- Został zamordowany - odpowiedział Suchecki.
- Zamordowany?? 17 latek zamordowany?? Boże, co się dzieje na tym świecie - westchnęła kobieta.
- Jaki wg pani był Paweł Wachnicki??
- To bardzo dobry chłopak. Moja córka była bardzo zakochana w nim. Był tu parę razy. Kulturalny i dowcipny. Z racji tego że dobrze się uczył to była też bardzo dobra partia dla córki. Nie tak jak ten Marek...
- Przepraszam, kto?? - odezwał się Wnuk.
- Marek Gowarzewski. To był taki chłopak, na którego skarżyła się córka. Spotkała go na jakiejś imprezie. On zaczął się narzucać Klaudii, bo myślał że skoro zatańczyli dwa razy to ona mu się rzuci w objęcia.
Ale moja córka nie była głupia i wystawiła go do wiatru. On się wkurzył. Przychodził tu czasami, ale nigdy go nie wpuszczałam do domu. Potem niby przestał, ale córka razu pewnego spotkała go na mieście. Była wtedy z Pawłem.
- Kiedy to było?? - zapytał "Suchy"
- Jakieś 2 tygodnie temu może.
- A gdzie mieszka??
- Na osiedlu Rusa. Ale dokładnego adresu nie znam. Myślą panowie że ma coś z tym wspólnego??
- Nie wykluczamy żadnego rozwiązania - odparł Wnuk. Kiedy to mówił na dół zeszła Sobolska.
- Zamknęła się w pokoju i płacze. Nie było szansy żeby tam wejść.
- My w takim razie dziękujemy - oznajmił Suchecki. Cała trójka udała się w kierunku drzwi.
- Odprowadzę Państwa.
- Trafimy do drzwi. Proszę iść do córki. - odrzekła "Miśka". 

- No to trafił nam się pierwszy kandydat - powiedział Radek.
- Sądzisz że to on?? - spytała Michalina.
- Jakiś motyw jest. Wachnicki odbił mu dziewczynę.
- A napis?? - znowu zapytała brunetka.
- Albo to sposób odwrócenia uwagi od siebie albo chłopak jednak nie był taki zarąbisty, i smalił cholewki do jakieś innej. Może Gowarzewski dowiedział się o tym??
- Może sam nam o tym powie. - włączył się "Suchy". Pogadamy sobie z nim.

Osiedle Rusa.
Teren typowych blokowisk nie zachęcał zbytnio do spacerów, tym bardziej ze niebo w ciągu dnia było zachmurzone a niewidoczne Słońce zdawało się z wolna chylić w stronę horyzontu. W takiej scenerii trójka komisarzy spokojnie przechadzała się ulicą wyczekując na pojawienie się jakiegoś miejscowego przechodnia, który być może znał miejsce zamieszkania Marka Gowarzewskiego. Trwało już to dobrych kilka chwil, kiedy ukazał się około 60-letni pan w kapelusiku trzymający na smyczy psa. Radek zdecydował się go zagadnąć.
- Dzień dobry. Ładny pies.
- A dobry. To taki mój towarzysz, nigdy nie miałem żony. - zwierzył się staruszek.
- Jaka to rasa?? - zapytała "Misia", która zawsze marzyła by mieć psa, jednak ze względu na pracę nie mogła go mieć.
- Yorkshire Terier
- Ile ma lat?
- W tej chwili trzy.
- Ładny, ładny. Ale nie jesteśmy koneserami psów. - powiedział Radek. Jesteśmy z policji. - Wnuk wyciągnął odznakę, to samo zrobiła Sobolska i milczący dotąd Suchecki.
- Państwo są z policji. Nie wyglądacie na policjantów - zdziwił się facet. Oj, przepraszam za przejście na "ty".
- Darujmy sobie. Chcielibyśmy wiedzieć, gdzie mieszka Marek Gowarzewski.
- W siedemnastce. Zróbcie z tym w końcu porządek.
- Z czym?? - wyrwało się "Suchemu"
- A, panie. Ten cały Gowarzewski i paru innych miejscowych chłopaków siedzą na największym placu na tym blokowisku, nic nie robią, piwo piją. No jak tak można??
- A jego rodzice??
- Matka z ojcem pracują na dwie zmiany, od rana do wieczora. Nikogo w domu nie ma, chłopak niby chodzi do szkoły ale tak naprawdę to jest jedna wielka "samowolka" - żalił się właściciel teriera. I jeszcze nikt się tym nie interesuje. To co tu się dzieje wszyscy mają w głębokim poważaniu. Nie ma jak zapewnić dobrego wychowania, to potem wyrasta z nich taka "gównażeria". Dres nosi, myśli ze jest kimś, a tak naprawdę w mózgu nicość. Potem cierpią niewinni...
- Więc mamy iść do "17"?? - zapytała "Miśka"
- On tam mieszka, ale tam raczej nikogo nie będzie. Jak Państwo będą mieli szczęście to może będzie w domu. A jeśli jest z tymi swoimi koleżkami, to ten plac o którym mówiłem znajduje się za "18".
- Ok, dziękujemy. - pożegnali się z 60-latkiem
- Jakby co, nie wiecie tego ode mnie. Nigdy nie wiadomo co takiego może przyjść tej "zbieraninie" do głowy - facet po tych słowach podążył w przeciwną stronę.
"Suchy", Wnuk i Misia żwawo ruszyli w stronę bloku oznaczonego numerem siedemnastym. Wg listy mieszkańców, która tam wisiała Gowarzewski miał mieszkać na 3 piętrze, pod siódemką. Udali się na górę i zapukali do drzwi. Odpowiedziała im ponura cisza. Radek odruchowo nacisnął na klamkę, ale drzwi nie ustąpiły. Komisarze przystąpili więc do penetracji obszaru znajdującego się za blokiem nr 18. Zgodnie z opowieścią staruszka ujrzeli grupkę nastolatków pijących piwo. Nastroje w grupie były znakomite, szczególnie po paru łykach złocistego Żywca. Słychać było to już z daleka po śmiechach i głośnych okrzykach.
- Ej chłopcy, a wy macie 18 lat?? - zapytał "Suchy"
- Facet, co chcesz?? I my nie jesteśmy chłopcami.
- Taa... na pewno. Policja. Piweczka do kosza i zapraszamy do podania swoich danych. Który z was to Marek Gowarzewski.
- Ja - odezwał się średniego wzrostu szatyn.
- Ty zostajesz. Reszta po spisaniu do domków.
Wszyscy bez szemrania ruszyli do Michaliny i Radka. Dobre kilka minut trwało zanim podkomisarze spisali dane amatorów trunku. Przez ten czas "Suchy" cały czas pilnował Marka, żeby ten nawet przez chwilę nie pomyślał o próbie uciekania.
- Gowarzewski, ty taki ładny chłopak jesteś i ty nie myślisz o tym żeby się stąd wyrwać?? - spytał Wnuk.
- A po co??  Dobrze mi się tu żyje.
- No po co. Ty to pewnie taki co skacze z kwiatka na kwiatek. Pewnie dziewczyny Ci się na imprezach nie mogą oprzeć, co?? - Radek drążył temat.
- No raczej mi się nie opierają.
- Taa... pewnie wybierasz sobie jakąś. Omotasz ją. Wyskoczysz do kibelka z nią na szybki numerek a potem jak w piosence "będziesz hulał z nią aż do rana, a w myślach spadaj mała". Czyż nie tak?? - u Sobolskiej uwidoczniła się nieufność do facetów.
- Co to to nie. Ja jestem dżentelmenem
- Czyli jakby laska Cię olała to byś odpuścił??
- Sorry, ale od kiedy policja wypytuje się o moje życie towarzyskie.
- Klaudię Kozińską znasz?? - zapytał "Suchy"
- Kojarzę te jej bujne,ogniste włosy. Mhm... bella. - rozmarzył się chłopak.  
- A Pawła Wachnickiego??
- A któż to taki??
- Jej chłopak.
- To ona ma chłopaka?? - Gowarzewski najwyraźniej udawał zaskoczonego.
- Tutaj bardziej odpowiednim słowem jest "miała", bo chłopak nie żyje.
- Uuuuuu. Mogę tylko powiedzieć że bardzo mi jest przykro.
- Powinieneś się cieszyć. Twój rywal odpadł.
- Jaki znowu rywal??
- No ten co Ci zabrał Klaudię - odpowiedziała Sobolska.
- Tak jak powiedziałem, ja szanuję kobiety, kiedy mówią "nie". Nie znam tego gościa. Szkoda mi Klaudii, to bardzo fajna laska. Czy coś jeszcze??
- Nie. Możesz odejść - Chłopak szybko udał się w stronę bloku nr 17.
- Wg mnie łże. - stwierdziła Sobolska.
- Mi też się nie podoba - dodał Radek. Suchy, co o nim sądzisz??
- Mam takie przeczucie że jeszcze się z nim spotkamy...
- Misia, nie wiedziałem że lubisz disco polo. Ty słyszałaś już to: "Bujaj się,bujaj się nie zobaczysz więcej mnie" - Wnuk zagadnął dziewczynę.
- Co to jest za zespół??
- After Party chyba.

Siedziba Wydziału.
- Aha. Dobra. Zaraz im powiem. - W takiej sytuacji trójka komisarzy zastała Jasionkę, który rozmawiał z kimś przez telefon.
- Dostałem info od znajomego dziennikarza. Nasza sprawa leci w "Pulsie" jako wydarzenie dnia.
- No to zajebiście - Suchecki aż poczerwieniał na twarzy. Obejrzałeś komputer??
- Nom, całkiem ładny, czarna obudowa, dwa porty USB, kamerka, mikrofon....
- Kubusiu - przerwała Sobolska. Doskonale wiesz że nie o to chodzi.
- Dobra. Ok. - Jasionka podniósł ręce do góry. Obejrzałem sobie wszystko. I nie znalazłem nic, co by świadczyło, o tym że ktoś planuje chłopakowi "skrócić głowę". Żadnych gróźb. Pocztę miał na Onecie. Czysta. Facebook. Czysty. GG. Czyste. Żadnych blogów facet nie prowadził. Lubił gry RPG, był stałym członkiem i udzielał się na forach dotyczących Legii Warszawa, oraz często kontaktował się z jakąś Klaudią Kozińską. Na Facebooku zapisane było że jest z nią w związku. Jednym słowem. Nuda. - Kuba na potwierdzenie swoich słów przeciągnął się i potężnie ziewnął.
- Czyli na razie błądzimy trochę we mgle - skomentował "rewelacje" aspiranta Wnuk. "Puls" się zaczyna, włączę telewizor.
Relacja z miejsca zdarzenia nie była porywająca. Specjalny wysłannik stał przed szkołą, pokazał palące się znicze, które już zdążyły się pojawić. Dalej puszczono materiał w którym to próbowano rozmawiać z dyrektorem, ale ten nie chciał nawet powiedzieć słowa, zbywając dziennikarzy krótkim "przepraszam". Udało się jedynie porozmawiać z przewodniczącym Rady Rodziców, który mówił o zgłoszonym do miasta wniosku o przeprowadzenie Marszu Pamięci. Następnie "puszczony" został kolega policjantów, który w komendzie pełnił funkcje rzecznika prasowego. Tajemnicą poliszynela był fakt że rzecznik prasowy komendy został wybrany nie ze względu na kwalifikacje, tylko ze względu na wygląd. Rzecznik musiał bowiem ładnie się prezentować w oku kamery. Dzięki temu wśród szeregowych pracowników miał ksywę "Laluś". Jego krótka wypowiedź "śledztwo na razie trwa" zakończyła materiał. Prezenterka "Pulsu" oznajmiła na koniec, że po programie odbędzie się debata nt. bezpieczeństwa w szkole. Tego komisarze nie zamierzali słuchać, więc Wnuk wyłączył telewizor.
- Dobra, oto plan na jutro - "Suchy" rozpoczął krótką naradę. Ja jadę rano do profesora po raport z sekcji. Radek, "Misia" - do laboratorium .
- Mają być ekspertyzy z cegły i z kluczy. Podjedziemy jeszcze do szkoły. Może coś się utrwaliło na monitoringu z ostatnich dni.
- Ok. - komisarz zaakceptował pomysł dziewczyny. Ja się zbieram. Do jutra.
- Na razie. Pozostała trójka miała do wypełnienia jeszcze kilka raportów. Szybko się z tym uporali i opuścili komendę.

wtorek, 16 lipca 2013

"Każdy oszust musi zapłacić za swoją zdradę" cz.2

Ulica Malwowa w Poznaniu była skupiskiem dużych willi z pięknymi ogrodami. Jak się należało domyślać właściciele tych domów to ludzie sukcesu. Potwierdzały to uprawiane przez nich zawody: lekarze, prawnicy, byli sportowcy czy biznesmeni oraz prezesi dużych firm itd. Ludzie ci w większości pracowali bardzo ciężko na wielkie fortuny, które później stawały się ich udziałem. Każdy z trójki komisarzy patrzył na tą sytuację odmiennym tokiem myślowym. Suchecki jako twardy pozbawiony emocji gliniarz, najstarszy w ekipie traktował to po prostu jako kolejne zadanie do wykonania. Sobolska była targana emocjami. Z jednej strony czułą lekka pogardę dla bogaczy, a z drugiej ogarnęło ją współczucie. Nadszedł bowiem najbardziej znienawidzony przez nią moment - przekazanie informacji rodzinie o śmierci bliskiego. Podkomisarzowi Wnukowi zebrało się zaś na wspomnienia. W podobnym domu się wychował. Jego późniejsze drogi podążyły zupełnie inaczej niż życzyli sobie jego rodzice - "członkowie" subkultury pieniądza. Tak w myślach zwykł ich określać. Z zamyślenia wyrwał go głos "Suchego".
- Oto i siedemnastka. Cóż tu mamy. Domofon z kamerką.
Komisarz niewiele się zastanawiał. Nacisnął prztyczek.
- Słucham?? - odezwał się kobiecy sopran oznajmiający głos osoby w średnim wieku.
- Dzień dobry. Wydział Kryminalny. Komisarze Suchecki, Wnuk i Sobolska.
- Proszę pokazać odznaki do kamery. - sopran był nieugięty. Przepisy dawały możliwość ewentualnego sprawdzenia tożsamości przez nagabywanego, więc komisarze nawet nie polemizowali z żądaniem przedstawionym przez właścicielkę głosu.
- O co chodzi?? - odezwał się domofon 
- Wolelibyśmy rozmawiać z panią twarzą w twarz. - odparł "Suchy"
W tym momencie nastąpiło piknięcie i drzwiczki otworzyły się.
Cała ekipa szybkim krokiem udała się do drzwi wejściowych. Drzwi otworzyła im kobieta średniego wzrostu, szczupła o blond włosach do ramion. Dom państwa Wachnickich urządzony był w stylu typowym dla mieszkańców tej ulicy. Wnuk, który był obdarzony doskonałym zmysłem obserwacji zdążył zauważyć wiele pamiątek w tym m.in posążek Buddy czy pocztówki z różnych miast polskiego morza.
- Proszę powiedzieć co państwa do mnie sprowadza - spytała kobieta.
Nienawidzący długich formułek Komisarz Suchecki "wypalił"
- Pani syn nie żyje.
- Słucham?? Na żarty się Panu zbiera?? Mój syn jest w szkole. - Matka Pawła nie uwierzyła w słowa "Suchego"
- Pani syn został zamordowany w szkole. - głos komisarza był beznamiętny.
- To niemożliwe.... zaraz do niego zadzwonię.
- Ale... - Wnuk chciał powiedzieć że telefon posiadają technicy, ale Suchecki wstrzymał go gestem ręki.
- Dziwne. Telefon nie odpowiada. Ale syn na pewno się ze mną skontaktuje.
- Proszę pani. Syn się z panią nie skontaktuje, ponieważ Pani syn nie żyje. - zazwyczaj wystarczał jeden raz, najwyżej dwa, ale tym razem trzy razy to było za mało. Maciek starał się nie okazywać zniecierpliwienia, które pojawiło się w jego duszy. Doskonale pamiętał za co otrzymał pierwsze upomnienie w policji. Mieszkającej w bloku, podobnej charakterologicznie paniusi informację o śmierci męża wykrzyczał mimo zamkniętych drzwi co skończyło się skargą do jego przełożonego, inspektora Modrzejewskiego. Wtedy, dzięki uczynnym sąsiadkom, o całej sytuacji szybciej wiedziała babka z warzywniaka za rogiem niż brat zamordowanego. Toteż choć w środku u komisarza się gotowało, na zewnątrz  "Suchy" nie "oblał się" nawet malutkim rumieńcem. 
- A może to jest ktoś inny?? - kobieta wyraziła swoje wątpliwości.
- Na pewno nie.
- Gdzie jest ten chłopak?? Chcę go zobaczyć.
- Słucham?? - Sobolska zrobiła wielkie oczy.
- Czemu Pani tak na mnie patrzy?? Chciałabym zobaczyć tego chłopaka. Jestem spokojna bo to nie może być mój syn.
Wnuk i Michalina byli kompletnie zaskoczeni takim obrotem sprawy. Jedynie Suchecki wyglądał na spokojnego. Jego twarz nie zdradzała w dalszym ciągu żadnych emocji, niczym twarz znanego fińskiego skoczka Ahonena, znanego pod pseudonimem "Maska".
- W takim razie proszę się ubrać, pojedziemy do prosektorium. Poczekamy na Panią przed posesją - polecił kobiecie i razem z Radkiem i brunetką wyszli z posiadłości.
- Co za butny babsztyl - Sobolska nie mogła opanować nerwów.
- Cholera, trzy razy jej mówisz, a ona ma to w dupie - zgadzał się z dziewczyną Wnuk.
- Jej buta zniknie w prosektorium. Zobaczy syna, wtedy charakter matki wyjdzie. Ale dobra koniec rozmów bo jeszcze nas usłyszy. - Suchecki uciął rozmowę. Jego współpracownicy nie ważyli się tego komentować.

Prosektorium.
Dwóch mężczyzn i dwie kobiety. Ludzie, którzy przyjechali po to by poznać prawdę. Trójka komisarzy znała już ją doskonale, a zjawili się tutaj tylko dlatego, że nieuznająca takiej sytuacji matka Pawła Wachnickiego, koniecznie chciała zaprzeczyć twierdzeniom "Suchego". Komisarz jednak "z uporem maniaka" obstawał przy swoim. Dla niego sytuacja była tak samo jasna jak to, że słońce wstaje rano a zachodzi wieczorem.
- Cześć - rzuciła cała trójka do patologa. Był nim profesor Wiktor Czechliński. Oprócz badania ciał nieboszczyków w weekendy pracował jako wykładowca na Uniwersytecie Medycznym.
- Jezu, co tak śmierdzi?? - wyrwało się Michalinie. Spowodowało to śmiech u profesora.
- Dziecko drogie. Nic bardziej nie śmierdzi niż topielec. Musisz mnie częściej odwiedzać. Przygotowywałem go dla Ryśka i jego chłopaków. Przejęliście jego sprawę?? - spytał Czechliński
- Nie. Jesteśmy tu bo ta pani, która stoi obok Radka chciała sprawdzić czy to jej syn.
- Który??
- Ten ze szkoły. -  pospieszył z odpowiedzią Suchecki.
Profesor podszedł do dużej szafy znajdującej się kilka metrów za jego plecami. Otworzył i pociągnął drzwiczki do siebie. Oczom zebranych ukazał się czarny worek. "Suchy" i matka Pawła podeszli do niego. Wnuk stanął za Wachnicką. Nieraz widział mdlejące na okazaniach kobiety, dlatego propagował odpowiednią profilaktykę zapobiegającą uderzeniom się w głowę o twardą posadzkę.
- Jest Pani gotowa?? - zapytał komisarz. Kobieta spojrzała na niego. Ich spojrzenia się spotkały. Pierwszy raz w oczach kobiety zamiast arogancji pojawił się strach. Mimo tego odparła
- Jestem gotowa.
- Wiktorze. Czyń swoją powinność.
Profesor szybkim, zamaszystym ruchem rozsunął zamek błyskawiczny. I wtedy stało się tak jak przewidywał Suchecki.
- Nie!!!! Paweł!!! Boże, synu, co ci stało!!! Wnuk czym prędzej przytrzymał kobietę. Ta jednak chciała mu się wyrwać.
- Chcę do mojego syna!! Życzenie to nie zostało spełnione, gdyż profesor zdążył już zamknąć sine ciało chłopaka. Reakcja kobiety była tak jednoznaczna, że komisarz nie musiał już zadawać więcej pytań. Doskonale wiedział że miał rację, w przeciwności do matki Pawła.

Godzinę później. Malwowa 17.
- Chciałabym bardzo Państwa przeprosić. Jeszcze nie mogę w to uwierzyć. - Agata Wachnicka z niedowierzaniem kręciła głową. Czy mogłabym jeszcze zadzwonić do męża??
- Proszę - "Suchy" pozwolił kobiecie zadzwonić
Blondynka wystukała kilka przycisków na swojej Nokii.
- Janusz?? Proszę Cię przyjedź pilnie. Stało się coś strasznego. To nie jest rozmowa na telefon. Ale... Janusz ja wiem że ty dużo pracujesz, ale jest u mnie policja. Mówię Ci ze to nie jest rozmowa na telefon. Ok.
- Czy teraz mógłbym zadać parę pytań??
- Tak. Oczywiście. Kobieta przyznała rację komisarzowi. Choć ciężko jest mi mówić, kiedy mój jedyny syn ....nie żyje. Kobieta zaczęła płakać. Uspokoiła sie dopiero po dłuższej chwili.
- Mam jeszcze prośbę do Pani - oznajmił Suchecki. Czy moi współpracownicy mogliby obejrzeć pokój syn.??
- Pokój syna jest na górze. Po schodach i zaraz od razu pierwsze drzwi na lewo. Ja niestety nie jestem w stanie z Państwem iść.
Radek z Michaliną migiem udali się na górę. Tymczasem na dole komisarz przepytywał Agatę Wachnicką.
- Jakim dzieckiem był Pani syn??
- To bardzo dobre dziecko. Sumienny i zdyscyplinowany. Osiągał dobre wyniki w nauce i działał w samorządzie. Będzie mi go bardzo brakowało...
- Czy zwierzał się pani z tego co się działo w szkole??
- Mówił co się dzieje. Opowiadał nam o swoich kolegach. Kilku nawet przychodziło tutaj do domu. To mili chłopcy. Nie sprawiali problemów.
- A jaki kontakt miał z mężem??
- Z racji że Paweł był naszym jedynym synem, niestety... Kobieta w tym miejscu zaczęła szlochać. Szybko się jednak uspokoiła.
- Mąż chciał żeby Paweł był prawnikiem tak jak on. Nasz syn zaakceptował to i nawet zapalił się do tej pracy. Chciał iść na prawo na UAM. Szanse miał i to dużą. Jak on to przyjmie że Paweł nie żyje??
- Czy syn ostatnio nie zachowywał się dziwnie??
- Gdzie tam. Normalnie. Jak codziennie, gdy wracał ze szkoły.
- A może jacyś wrogowie??
- Co Pan?? - kobieta ofukała "Suchego". Normalny siedemnastolatek, lubiany w szkole, działacz w samorządzie szkolnym. Nie pił, nie palił, nie brał narkotyków. Jakich wrogów on mógłby mieć?? Dziewczynę też miał, Klaudię. O Boże, Klaudia. Co będzie jak ona się dowie??
- Chciałbym właśnie zapytać o tą Klaudię.- Suchy "podchwycił" temat. Dowiedzieliśmy się o niej od kolegów syna. Jak się nazywa i gdzie mieszka??
- Klaudia Kozińska. A mieszka na.... spojrzę w notes tylko. Ulica Podchorążych 28.
- Jak się układało pomiędzy nimi?? - Komisarz doskonale pamiętał o napisie. Ktoś zarzucał chłopakowi zdradę, tylko kto?? No i dlaczego tak sądził?? Te pytania na razie pozostawały bez odpowiedzi.
- Bardzo miła dziewczyna. Ułożona. Była tu kilka razy. Niestety, wychowywana tylko przez matkę. Ojciec tragicznie zginął, kiedy Klaudia miała 2 lata. Pamiętam, że kiedyś Janusz, to znaczy mąż podpytał się syna o nią. Paweł oznajmił że to prawdziwy skarb. I miał szczęście że ją spotkał...
Kiedy jeszcze Agata Wachnicka udzielała odpowiedzi na to pytanie z góry zeszli Wnuk i Sobolska.
- Chcielibyśmy zawieźć komputer syna do analizy - oznajmiła brunetka która trzymała w rękach owego laptopa.
- Pozwoliliśmy sobie także pożyczyć zdjęcie syna - dodał Wnuk. Mam nadzieję, że wyraża Pani zgodę.
- Tak. Tylko proszę później oddać. - zastrzegła blondynka.
- Dobrze. Dziękuję za rozmowę. Chciałbym zostawić pani wizytówkę, gdyby sobie Pani coś przypomniała - Komisarz położył kwadratowy papierek na blacie stołu.
- Proszę znaleźć mordercę mego syna.
- Na pewno tak się stanie - zapewnił "Suchy". Po jego słowach cała trójka opuściła dom.

- Co znaleźliście w pokoju chłopaka?? - "Suchy" przepytywał swoich podkomendnych. Jednocześnie prowadził Toyotę, co w przypadku niego było dosyć dziwne.... bo zazwyczaj to kobiety mają podzielność uwagi.
- Słuchaj, no kompletnie nic. Weszliśmy do pokoju, a tam czyściutko, wysprzątane. Żadnego kurzu, nawet żadnego pyłku nie było, a z tego co widziałam to oni mieli tylko kucharkę, żadnej sprzątaczki - wyjaśniła kruczoczarna. Poprzetrząsaliśmy też szuflady w biurku. Ale nic nie znaleźliśmy. Nie znalezlismy żadnych kartek z pogróżkami. Kompletnie nic.
- Liczymy że może zawartość jego Acera nam coś powie. Ale tym już się zajmie Kuba. - dodał Wnuk. Poza tym cholera, chyba pierwszy raz w życiu widziałem żeby jakiś dzieciak miał tyle książek na półkach. "Miśka" ile tego było??
- Ze 3 półki. Lekką ręką licząc, jakieś 100 książek.
- To taki zwykły dzieciak nie był. Matka twierdzi, że miał zostać prawnikiem. - "Suchy" polemizował z Radkiem.
- A właśnie?? Co powiedziała matka??
- Też nic. Potwierdziła słowa kolegów. Sumienny uczeń. Żadnych wrogów. No i miał tą dziewczynę, Klaudię Kozińską, którą bardzo kochał.
- Czyli wzór cnót wszelakich - oceniła Sobolska.
- Może dla rodziców tak. Ale zabójca miał chyba inne zdanie. - Suchecki uciął rozmowę. Toyota pomknęła na Kochanowskiego.

Siedziba Wydziału ul.Kochanowskiego.
Starszy aspirant Jakub Jasionka wpatrywał się bezczynnie w ekran komputera, zastanawiając się którą z dwóch szóstek przełożyć na siódemkę tak by sytuacja w grze była dla niego lepsza.
- Kuba! Znowu grasz w pasjansa?? - przez drzwi wszedł Wnuk, za nim "Miśka", na końcu "Suchy".
- Ja???
- Tak, ty.
- Robotę ci przywieźliśmy. Masz tutaj komputer do obejrzenia. - dodała Michalina.
- Hm... nowiuteńki Acerek - żachnął się Kuba. Pewnie jakiegoś bogacza??
- Prawie zgadłeś. Syna bogacza.
- A co mu się stało??
- Zasztyletowany przez nieznanych sprawców - odpowiedział Radek.
- Ale zanim obejrzysz ten komputer, pomyślmy trochę nad sprawą. "Suchy" miał tendencję do opisywania sprawy. Często ze swoimi współpracownikami rozmawiał o tym co się mogło zdarzyć. Taka swoista burza mózgów
- Po pierwsze. Motyw. Myślę że tutaj najbardziej prawdopodobny to zemsta. O czym świadczy ten napis na koszulce chłopaka - oznajmił "Suchy"
- Portfel i telefon znaleźliśmy przy denacie. - dodał Wnuk. Kuba, technicy go zbadają i jutro ci podeślą.
- Nie ma sprawy.
- Rabunek tym samym odpada.
- Drugie. Okoliczności.
- Męski kibel. W dodatku cuchnęło tam fajami. Może ktoś widział mordercę. Jakiś spragniony dymka. - zaproponował Wnuk.
- Wątpię. Gdyby ktoś był w tym kiblu, skończyłby tak samo jak Paweł Wachnicki. Zgadzam się natomiast żeby pogadać z jarającymi. Proponuję jutro jechać do szkoły. Wezmę jeszcze film ze wcześniejszych dni z monitoringu. Mozę zabójca pojawiał się wcześniej w szkole, przed szkołą. Inaczej nie znałby rozkładu pomieszczeń. Chyba że.... - Sobolska urwała wypowiedź.
- ....jest wspólnik który uczy się w szkole albo jest jej absolwentem - dokończył "Suchy". Ale tych drugich nie ma co sprawdzać. To "krecia robota" jest. Mnie zastanawia natomiast inna sprawa. Jak wywabili chłopaka z klasy. Ty, "Misia" twierdzisz ze telefon??
- Mhm. - odparła brunetka.
- A ja się zastanawiam w takim razie, jaki "hak" był na chłopaka że wyszedł z klasy. Mi nic do tego nie pasuje. - Wnuk głośno myślał. W ogóle to jakieś dziwne. Chłopak wychodzi z klasy i morderca dopada go w kiblu. Nic tu nie kapuję. Wygląda to na misternie zaplanowaną intrygę, albo...feralny zbieg okoliczności
- Zbieg okoliczności?? Nie bądź śmieszny - zakpiła "Miśka".
- Koniec kłótni. Jest ok. 14.30. Ta Klaudia  Kozińska powinna być już w domu. Ruszcie dupy. Lecimy na Podchorążych. A ty, Kuba - rób swoje.
Ok. Szefie.... ale najpierw skończę pasjansa - powiedział do siebie, kiedy cała trójka już wyszła. Zrobił sobie kawy i wrócił do rozmyślań, którą z szóstek włożyć na siódemkę. 

piątek, 12 lipca 2013

"Każdy oszust musi zapłacić za swoją zdradę" cz.1

Komisarze Suchecki, Wnuk i Sobolska zostali wezwani do jednego z najbardziej renomowanych poznańskich liceów, które znajdowało się przy jednej z dużych miejskich arterii. Wg zgłoszenia mieli zająć się morderstwem jednego z uczniów oraz pobiciem pracownika ów szkoły.

Jeszcze w samochodzie siedzący na fotelu pasażera "Wnuk" rzucił do tyłu niedbale
- Miśka?
Brunetka siedziała na fotelu za Komisarzem Sucheckim. Zapatrywała się właśnie na idących ulicą pieszych.
- Co ci jest?- odparła nie odrywając wzroku od widoku za oknem.
- Ty pamiętasz jeszcze jak to było w szkole? - zapytał.
- Czy pamiętam?? Jasne. Ja się w swojej szkole nie nudziłam - odrzekła lekko podnosząc kąciki ust.
- Pewnie odbijało się to na twoich ocenach? - "Wnuk" starał się pociągnąć Sobolską za język.
- Nie miałam problemów. Był czas na naukę, był czas na zabawę. Ale ocen nie miałam złych. - zgrabnie odbiła piłeczkę.
- Taa.... Akurat. - zakpił blondyn.
Sobolska pokazała mu język w odpowiedzi.
- Wiesz co? Nasunęła mi się taka mała dygresja - zwrócił się do brunetki.
- Jaka? - dziewczyna oparła się łokciem o kolano udając ze jest żywo zainteresowana rozmową z Radkiem.
- Powinienem Ci chyba wierzyć że się dobrze uczyłaś, w końcu nie jesteś blondynką - stwierdził
- Wiesz co, lubię te Twoje tanie, szowinistyczne żarty. - powiedziała ironicznie.
- Dzięki. - "Wnuk" wyszczerzył swoje białe ząbki.
Kruczoczarna wróciła do obserwowania ulicy. Po chwili jednak sama wróciła do rozmowy.
- Jak jesteś taki mądry, to może powiedz jak było u Ciebie w szkole.
- Chodziłem do renomowanego liceum. Do mniej więcej takiego jak teraz jedziemy - powiedział.
- Hmm.. I jak ci było z synami prawników i lekarzy?? Bo tacy chyba chodzili do tej szkoły?? - zapytała.
- Chodzili. Oj chodzili. - westchnął. Trzymałem się jednak z paroma fajnymi osobami. Do dzisiaj utrzymuję z nimi kontakt. Mimo tego swoją szkołę wspominam z sentymentem. W niej dojrzało we mnie poczucie usamodzielnienia.
"Misia" nie ciągnęła tego tematu. Doskonale wiedziała że rozmowa z Radkiem o usamodzielnieniu się przez podkomisarza nie ma sensu. Był to dla niego temat drażliwy i nigdy nie poruszany przez jego współpracowników. Dziewczyna miała jednak takie same poczucie. W końcu też musiała szybko stać się dorosła. Jej rozmyślania przerwał głos "Wnuka"
- A ty, "Suchy"?
- Co ja? - odparł prowadzący samochód komisarz Suchecki.
- Jaka była twoja szkoła?
- No a jaka miała być? Normalna była.
- I tylko tyle? Nic więcej nie powiesz? - zdziwił się Radek.
- Nie. Zresztą właśnie dojechaliśmy. - odrzekł. 

Na początku komisarzom przyszło przedrzeć się przez tłum ustawionych w dwurzędzie uczniów.
Szybkim krokiem udali się do wejścia do szkoły przedtem pokazując swoje odznaki kilku usiłującym ich zaczepić. W holu stał gruby jegomość w okularach i z brodą mający ok.50 lat. Palił papierosa i wyglądał na bardzo zdenerwowanego. Kiedy ujrzał "Suchego" , "Wnuka" i "Miśkę" od razu do nich podbiegł.
- Państwo są z telewizji??
- Nie. Jesteśmy z policji. Dlaczego mielibyśmy być z telewizji? - odparła brunetka ze zdziwieniem.
- Ale policja już przyjechała. Nieśli takie duże walizki.
- To są policyjni technicy. My jesteśmy ze śledczego. Suchecki, Wnuk i Sobolska - przedstawili się.
Mężczyzna wyglądał na bardzo zdenerwowanego. Pot lał mu się z twarzy. "Suchy" postanowił przejąć kontrolę nad sytuacją.
- Pan jest tu dyrektorem?? To pan wzywał policję??
Jednak facet zaczął wręcz lamentować.
- Panie. Dwadzieścia lat tu pracowałem jako nauczyciel, 6 lat jestem dyrektorem. Ja w najgorszych snach tego nie przewidywałem. Ta szkoła to całe moje życie. Mamy najlepsze wyniki z matur. Renomę w mieście. 80 lat tradycji tej szkoły. A teraz co? Morderstwo? To zniszczy całą pracę ludzi związanych z tą szkołą. A jak media się dowiedzą?? To będzie nasz koniec. Nasi założyciele pewnie przewracają się w grobach! - zapłakał.
- Zapytam jeszcze raz?? Pan wzywał policję??
- Tak ja - westchnął facet.
- Spróbuje nam pan powiedzieć co się stało?? - odezwał się "Wnuk" który do tej pory milczał.
- Zabito jednego z naszych licealistów. Drugoklasistę Pawła Wachnickiego. Żeby jeszcze tego było mało to pobito naszego wieloletniego woźnego - pana Zenka.
- Chcielibyśmy wiedzieć gdzie znaleziono zamordowanego. "Miśka" pójdziesz, pogadasz z tym woźnym. - polecił dziewczynie "Suchy".
- Się robi, szefie. Tylko gdzie on jest?? - zapytała.
- W moim gabinecie. Prosto i czwarte drzwi na prawo. A chłopaka znaleźliśmy  w męskiej łazience na drugim piętrze. Zaprowadzę was tam - zaproponował dyrektor; na co Suchecki i Wnuk chętnie przystali.

Gabinet dyrektora.
Brunetka pewnym krokiem weszła przez drzwi.
- Szukam Pana woźnego. Policja - rzuciła do sekretarki. Kobieta nie musiała nic mówić. Obok siedział łysawy facet mający ok. 55 lat. Trzymał się za głowę do której przykładał sobie ścierkę. Była ona czerwona od krwi. Obok woźnego siedział jakiś 35-latek w dresie.
- Podkomisarz Sobolska. Jak rozumiem pan jest woźnym. A kim Pan jest?? - zwróciła się do młodszego.
- Andrzej Talaga. Uczę wf-u w tej szkole. To ja znalazłem Pana Zenka - krótko przedstawił sytuację.
- Ok. Gdzie go pan znalazł?
- W zapleczu sprzętowym - odpowiedział wuefista.
- Ok. Może Pan rozmawiać? - dziewczyna zwróciła się teraz do ofiary pobicia. Woźny kiwnał lekko głowa że tak.
- Na pewno? Panie Zenku?? - Talaga wyraził swoje wątpliwości.
- Na pewno.
- Proszę powiedzieć co się stało. - ponagliła podkomisarz.
- Szedłem do łazienki za potrzebą. Wyszedłem ze swojej kanciapy. Znaczy dyżurki. Zamknąłem drzwi na klucz bo mam tam podgląd kamer.
Sobolska w tym momencie zaczęła się domyślać o co tak naprawdę chodziło napastnikowi. Nie dała jednak po sobie poznać o czym myśli.
- Są tu kamery?? - zapytała tylko
- Mamy je od 3 lat. Film który się nagra codziennie po południu pan woźny przynosi do dyrektora. Ten chowa materiał do sejfu - z wyjaśnieniem pospieszył wuefista.
- No więc szedłem do łazienki. Kiedy przechodziłem obok zaplecza usłyszałem szczęk otwieranych drzwi. Myślałem że to jedna ze sprzątaczek. Po chwili dostałem jednak mocny cios. Dalej już nic nie pamiętam. Obudził mnie dopiero pan Talaga. - zakończył woźny.
- Czyli nie ma szans żeby rozpoznał pan napastnika?? - zapytała kruczoczarna.
- Niestety. On był za mną. Nie ma szans.
- Ma pan klucze od dyżurki przy sobie??
Woźny pomacał chwilę w tylnych kieszeniach spodni.
- Nie mam ich. Chyba mi je ukradł.
- Dobrze. No cóż dziękuję. A pana poproszę o pokazanie mi zaplecza i dyżurki woźnego - zwróciła się "Miśka" do wuefisty.
 Zaplecze znajdowało się prawie na samym końcu korytarza.
- Może pomóc Pani?? - zaoferował się Talaga.
- Najlepiej będzie jak sama tam pójdę, a Pan nie będzie mi przeszkadzał - odparła.
Po wejściu zauważyła kilka mioteł, wiadra i mopy. Ot, normalne wyposażenie każdej szkoły. Jednak  najbardziej rzucił się jej w oczy niewielki czerwono-rdzawy przedmiot niepasujący do reszty "towarzystwa". Po przyjrzeniu się okazało się że była to rozpołowiona.... cegła, którą napastnik najwidoczniej niedbale rzucił w kąt nie starając się nawet ukryć przedmiotu który posłużył mu do do dokonania tego niecnego czynu. Cegła "nosiła" ślady krwi. Znajdowały się one również na ścianie. Była to zapewne krew woźnego....
Sobolska czym prędzej udała się do dyżurki. Zastała tam ... porządek, jakieś klucze leżące na biurku no i wyłączone kamery. Film z kamer też gdzieś się "rozpłynął".
- Jest tak jak myślałam - mruknęła do siebie podkomisarz. Chodziło tylko o monitoring.
Wychodząc z kanciapy natknęła się na ekipę pogotowia. "Zaczepiła" lekarkę idącą na końcu.
- Pani doktor? Co z nim będzie?? - zapytała.
- Ma lekkie wstrząśnienie mózgu. Zostawimy go na obserwacji. Myślę że 2, góra 3 dni i dostanie wypis - wyjaśniła lekarka
- Dziękuje bardzo za informacje - odparła dziewczyna. Odprowadziła lekarzy wzrokiem i niewiele myśląc "pognała" na drugie piętro.   

W tym samym czasie.
Suchecki już dochodząc do męskiego kibla zauważył krzątające się żółte kamizelki techników. Pierwsze ślady krwi znajdowały się już na framudze drzwi. Komisarz przywitał się z patologiem i całą resztą ekipy. To samo zrobił podkomisarz Wnuk.
- Jak i kiedy zginął?? - zapytał "Suchy"
- Ma głębokie rany cięte. - odparł patolog. Dostał 2 razy nożem w szyję, przy karku powierzchownie. No i jeszcze 6 ran w klatkę piersiową. Zginał jakąś godzinę temu.
- Czyli okolice 9.10 - 9.20.- komisarz zerknął na zegarek. Były jakieś szanse na przeżycie??
- Żadnych. Jeden z ciosów poszedł prosto w serce. Praktycznie można powiedzieć że "zszedł" od razu - patolog wyjaśnił sytuację. Nawet gdyby nie dostał w serce, nie przeżyłby.
- Dlaczego tak sądzisz?? - spytał Wnuk.
- Widzisz ile jest krwi?? Chłopak by się po prostu wykrwawił.
- Ech... beznadziejna sprawa.... Suchy?? Widzisz to co chłopak ma na koszulce??
- Widzę. "Każdy oszust musi zapłacić za swoją zdradę" - odczytał komisarz.
- Zemsta?? - Wnuk próbował odgadnąć motyw działania zabójcy. Ale to nie jest farba?
- Nie. Kolektor. - odparł Suchecki. Macie może jakieś ślady?? Odciski palców?? - zapytał Suchecki.
- Narzędzia zbrodni nie ma. Sprawca wziął je ze sobą. Odciski palców są. Jest ich dużo. Ale ja bym nie liczył na jakieś zadowalające wyniki - wyjaśnił jeden z techników, Piotrek . To miejsce często uczęszczane. Mogę ci jeszcze powiedzieć że chłopak ma przy sobie portfel i telefon.
- Ale może coś się znajdzie. Może sprawca o coś się oparł. - "Suchy" wyraził wątpliwości.
- Tu się zgadzam z Piotrkiem - odpowiedział mu Wnuk. Teraz w szkołach do kibli chodzisz nie tylko się "wylać". Są tacy, którzy co przerwę chodzą "zaćmić". I to nie tylko do męskich. Do damskich też. Czujesz chyba zresztą ten unikalny zapach - zakończył.
- Ty nie bądź za mądry. Swoją drogą rzeczywiście "wali" jak cholera. Aż mnie mdli. Dobra szukajcie dalej. - komisarz rzucił do techników
- Jutro rano wpadnij do mnie. Powinienem mieć ekspertyzę - rzucił patolog za wychodzącymi policjantami.
Przy wejściu natknęli się na dyrektora, który palił kolejnego papierosa tego bardzo nerwowego dla niego dnia. Wnuk zaobserwował że jedna z kamer znajdowała się na wejściu do łazienki. Druga była trochę dalej.
- Wie pan, kto go znalazł?? "Suchy" zapytał dyrektora.
- Michał Białasik z 2d. To uczeń tej samej klasy co Paweł.
- Gdzie on jest??   
- Powinien być na boisku szkolnym. Razem ze swoją klasą. Po tej tragedii wszyscy uczniowie razem z wychowawcami zostali "ewakuowani" na boisko szkolne. - wyjaśnił dyrektor.
- Monitoring działa?? - zapytał Wnuk wskazując głową na kamery.
- Nic z monitoringu nie wyciągniesz - odpowiedziała mu.... "Miśka". Jest "wyczyszczony".
Dziewczyna zajrzała do kibla.
- Niezła jatka tu była. - pokiwała głową. Chłopaki, na dole macie jeszcze robotę. Zaplecze sprzętowe i klucze w kanciapie woźnego. Mamy bowiem narzędzie ataku na woźnego. Cegłę. - pospiesznie wyjaśniła Sobolska w odpowiedzi na pytające spojrzenia chłopaków.
- W takim razie myślę że 2d i tego Michała Białasika poprosimy na rozmowę - zaproponował "Suchy". Resztę proszę zwolnić do domu. Mogą zatrzeć ślady a "nasi" mają jeszcze dużo pracy.
- Niech tak będzie - zgodził się dyrektor.

Jedna ze szkolnych sal lekcyjnych.
Jesteście klasą 2d - rozpoczął "Suchy". Do waszej klasy chodził Paweł. Proszę powiedzcie mi jak wyglądał wasz dzisiejszy dzień w szkole. Do momentu znalezienia waszego kolegi. Żeby nie było kłótni i wzajemnego przekrzykiwania się poproszę jedna osobę. Które z was jest przewodniczącym tej klasy?? - zapytał. Do góry rękę podniosła szczupła, wysoka blondynka.
- Możesz mówić - ponaglił komisarz.
- No dzisiaj jest środa. Chłopaki mieli na 8 wychowanie fizyczne. My na 8.55. Spotkaliśmy się wszyscy tutaj razem na polskim, który mieliśmy z naszym wychowawcą.
- Jakim uczniem był Paweł?
- Jednym z najlepszych w klasie. Działał w samorządzie. To wielka strata dla klasy ale też i dla szkoły. - odpowiedziała Seklecka, wychowawczyni 2d. Pomagała ona Sobolskiej, która przeglądała dziennik. Wnuk stał oparty o framugę drzwi i przysłuchiwał się dyskusji, nie biorąc w niej udziału.
- Czy Paweł miał jakieś problemy??
- Chyba nie. Był bardzo lubiany. Jesteśmy wszyscy zszokowani. Myślimy nawet już o Marszu Pamięci.
Atmosfera w klasie była grobowa. Kilka osób szlochało.
- Miał kogoś??
- Całkiem niedawno zapoznał jakąś Klaudię. Nie pamiętam nazwiska - odpowiedziała przewodnicząca
- Ok. Który z was to Michał Białasik??
- Ja - odezwał się chłopak w okularach.
- Dobrze. Ty zostajesz. Reszta wychodzi. - zarządził Suchecki.
Wszyscy wyszli bez żadnego problemu. Padało tylko głuche "do widzenia" na co komisarz nawet nie odpowiadał.
- Jak znalazłeś Pawła?? - rzucił bez ogródek.
- Paweł w połowie lekcji zgłosił ze chce iść do łazienki. Dostał zezwolenie i poszedł. Nie wracał dobrą chwilę wiec pani Seklecka kazała mi iść zobaczyć co się dzieje. Poszedłem no i zobaczyłem...
Chłopak w tym momencie zaczął tak przeraźliwie płakać. Trwało to dobre dwie minuty.
- Wiemy co zobaczyłeś. Mów dalej - "Suchy" był nawet lekko bezwzględny.
Poszedłem po panią, razem do łazienki, a potem do pana dyrektora.
- Dobrze. Idź do domu.

Przed szkołą.
- Wiecie co?? - zastanawiał się Wnuk. Jedna rzecz mnie dziwi. Chłopak wychodzi w połowie lekcji do kibla. Przypadek?
- Ja nie wierzę w przypadki. Według mnie został wywabiony. - stwierdziła "Miśka". Może dostał coś przez telefon. Innej opcji nie widzę. Ale to z kolei kłóci się z charakterystyką chłopaka.
- Jutro Kuba go sobie obejrzy jak chłopaki go dostarczą. "Misia"?? Masz adres rodziny?? - spytał "Suchy"
- Malwowa 17. Wiecie co?? Odniosłam wrażenie że najbardziej "posrany" ze wszystkich był dyrektor. To tylko pokazuje jacy mężczyźni są słabi.
- To odpowiedź na ten ranny szowinizm. Tak?? - żachnął się Wnuk. Jakbyś była dyrektorem to byś wiedziała jaki to stres.
- Jeszcze trochę i mielibyśmy kolejnego trupa. Facet by nam "zszedł" z nerwów. Skoro chłop chciał być dyrektorem to niech sobie radzi.
- Co prawda to prawda. Ale kto się spodziewał tak karkołomnej sytuacji?? - to pytanie Wnuka pozostało już bez odpowiedzi.
Cała trójka wsiadła do samochodu. Mieli już wyjechać z terenu szkoły kiedy to wpadł przez bramę.... biały wóz poznańskiego oddziału TVP.
- No to panu dyrektorowi teraz jawa pomyli się z koszmarem. - stwierdził Radek.
- A ja się zastanawiam - wtrącił "Suchy" - czy oni podsłuchują nasz kanał czy ktoś od nas, do cholery podrzuca im za kasę takie "kąski". Bo chyba nie wierzycie że ktoś w telewizji tak szybko o tym wiedział...