piątek, 28 marca 2014

W mroku cz.1

Środa 21.15
Okolice skrzyżowania Baraniaka/Dymka.

Od samego rana lało jak z cebra. Cała ekipa w związku z tym odbębniła swoje 8 godzin na wypełnianiu zaległych papierów. Mało kto spodziewał się wieczornego wezwania. Okolicznością która zmusiła drużynę były zwłoki znalezione w okolicach Malty. Najbardziej wściekły z takiego rozwiązania był chyba Wnuk, który stracił właśnie wieczór, który miał spędzać ze swoją żoną i córkami. Rozwodnik Suchecki i jak na razie sama Miśka przybyli ze świadomością utraty swoich aktualnych zajęć. Były one jednak jak najbardziej do nadrobienia.
- Znowu wezwanie, Arleta była zła na mnie - zaczął Wnuk.
- Niejeden wieczór jeszcze stracisz, niejeden uda ci się odbębnić- odpowiedział Suchy.
- Twoja żona wiedziała, że żeni się z policjantem - Misia rzuciła kąśliwą uwagę.
- Miśka...
- Co??
- Coraz częściej zwraca mi uwagę, że moje córki widzą mnie tylko na zdjęciu. Kiedy przychodzę, one już śpią. Miałem nawet takie myśli, żeby... no wiecie - Wnuk wyrażał swoje rozterki.
- Żartujesz - wymsknęło się Sucheckiemu.
- Nie martw się, nie zamierzam zmieniać pracy, wydziału też nie zamierzam zmieniać - Wnuk spojrzał przez szybę. Jak padało tak padało.
Miśka robiła to samo co Radek. Obserwowała wyścig kropli na dół szyby. Która wygra?? Może lewa a może prawa?? W chwili w której pierwsza była szybsza i spłynęła na dół odezwał się komisarz.
- Tak w ogóle skąd było zgłoszenie??
- Okolice skrzyżowania Baraniaka/Dymka.
- Gwałt na dziewczynie. Podobno brutalny. No i oczywiście morderstwo.
- Jakiemu dewiantowi zachciało się w taką pogodę?? - spytała Misia retorycznie, nie licząc za bardzo na jakąkolwiek racjonalną odpowiedź.
- Rzeczywiście pogoda dzisiaj nie rozpieszcza - odpowiedział Wnuk.
Radek nie musiał odpowiadać Miśce, wszystko było widać jak na dłoni. Moknący ludzie kryli się pod płaszczami przeciwdeszczowymi i parasolkami. Ktoś zdecydował się nawet na typowo robocze kalosze. Jakiś pies za wszelką cenę szukał dachu nad głową. Co chwila otrząsał się z wody, lecz za bardzo mu to nie pomagało. W końcu zniknął tuż za rogiem. Pokazał się również jakiś mundurowy. Oczywiście z parasolem, co ze względu na panujące warunki, nie było dziwne. Auris objechał go i stanął na trawniku.
- Dobry wieczór, cholerna pogoda - rzucił Suchecki który od razu poczuł uderzenie wody niczym w wielkanocny poniedziałkowy ranek.
- Cóż komisarzu, dzisiaj wszyscy startujemy w miss mokrego podkoszulka.
- Daruj sobie, co się stało w ogóle??
- Jest zgwałcona i zamordowana dziewczyna.
Komisarz i jego koledzy przyjrzeli się okolicy. Latarnie wzdłuż ścieżki, na której początku stali policjanci ledwo świeciły, a w takich warunkach nawet można było powiedzieć, że nie świeciły.
- A kto ją znalazł??
- Student politechniki. Skończył zajęcia, wracał tędy do siebie na kwaterę. W pewnym momencie zwrócił uwagę jakby na nogę która leżała. Myślał, że ma zwidy, podszedł jednak bliżej i znalazł to. - mundurowy wskazał na dziewczynę, która leżała głową do dołu.
Krzątali już się przy niej profesor Czechliński i ekipa techników. Nieopodal stał inny mundurowy, który usiłował coś spisywać, jednak zacinający deszcz skutecznie uniemożliwiał mu jakiekolwiek działanie, powodując, że cała sytuacja stawała się walką z wiatrakami. Obok niego stał owy student, który również usiłował kryć się przed wodą, zakrywając się płaszczem przeciwdeszczowym ,jednak jego sytuacja była równie fatalna, jak i spisującego jego zeznanie. Suchecki skierował kolegów do chłopaka, sam natomiast przywitał się z profesorem.
- Jak to wygląda??
Profesor pogładził się przez chwilę po brodzie, dopiero potem się odezwał.
- Gwałt na dziewczynie, brutalny. Jak widzisz dziewczyna jest obnażona od pasa w dół, ma krwawe ślady w okolicy odbytu.
- A sposób morderstwa??
- Złamał jej kark. Pękł jej w wyniku tego rdzeń kręgowy. To jest praktycznie natychmiastowa śmierć
- Wyjątkowy sadysta.
- Naoglądał się tych filmów z przemocą. Sam mam córkę w podobnym wieku, jak sobie pomyślę, co może się stać to strach oblatuje.
Profesor i komisarz chwilę jeszcze pogadali, głównie o temacie który tego dnia frasował większość mieszkańców miasta, czyli o ulewie. Potem profesor wykpił się późną godziną i udał się do siebie, natomiast Suchecki ponownie wrócił do rozmowy z mundurowym.
- Wiadomo kto to jest??
- Małgorzata Lipska, 29 lat. Według dowodu miejsce zamieszkania to Grodzieńska 15/9. Osiedle Maltańskie.
Suchecki zaczął snuć pierwszą hipotezę.
- Wracała skądś tędy. Lało, więc skróciła sobie drogę no i na tej drodze spotkała jakiegoś maniaka, który ją zgwałcił i zabił. A czy facet coś ukradł??
- Jest portfel, karty kredytowe w środku, pieniądze też no i telefon również.
Suchecki zdał sobie sprawę, że łatwo nie będzie. Sprawa szła w kierunku seksualnym, a mordercy o podobnej psychologii zazwyczaj sprawiali na co dzień wrażenie zwykłych ludzi, ukrywając głęboko w swojej duszy dewiacje, jakie ich dotknęły.

W tym samym czasie Miśka i Radek, podobnie jak przesłuchiwany przez nich student starali się kryć przed wpadającą wszędzie wodą. Obydwoje starali się bardzo szybko dowiedzieć co chłopak widział. Ten zaś był niezbyt zadowolony z kolejnego opowiadania komuś tego co się mu przytrafiło. Wcześniej pytało o to go już dwóch mundurowych.
- Wracałem tędy do mieszkania, które wynajmuję. Jest ono na osiedlu Rusa.
- A studiujesz gdzie?? - dopytywał Wnuk.
- Wydział Architektury. Nieszawska.
- Ok. Powiedz jak znalazłeś zwłoki.
Chłopak był lekko roztrzęsiony. Trząsł się. Wynikało to raczej z tego że był mokry, a nie zziębnięty.
- Jechałem czym prędzej do siebie. Rowerem. W pewnym momencie zauważyłem, że zza krzaków coś wystaje, jakby ludzka noga. Myślałem, że ktoś może zasłabł. Zaciekawił mnie ten fakt. Podszedłem do tego, i zobaczyłem dziewczynę. Była naga i cała we krwi. Od razu zadzwoniłem po karetkę. I po was.
- Może widziałeś kogoś podejrzanego??
- Nie widziałem nikogo.
- A mijałeś kogoś?? - Wnuk zbierał się do kończenia przesłuchania.
Zaprzeczenie głową w wykonaniu chłopaka zobligowało go do takiego czynu.

Ekipa z wiadomych powodów konsultowała ze sobą całą sytuację w Toyocie. Zaczął, jak zwykle szef wszystkiego czyli komisarz Suchecki.
- Ofiarą jest Małgorzata Lipska, lat 29. Długie ciemne włosy. Mieszkała na Osiedlu Maltańskim, na ulicy Grodzieńskiej. Znaleziono wszystkie wartościowe rzeczy. Torebkę, telefon, kasę.
- A samo zabójstwo.
- Już mówię - Suchecki zrobił przerwę na wzięcie oddechu - brutalnie zgwałcona, według pierwszych szacunków profesora złamany kark. To spowodowało u niej złamanie rdzenia kręgowego. Nawet gdyby przeżyła, byłaby roślinką.
- Pierdolony sadysta - wymsknęło się Miśce.
- Wyjęłaś mi to z ust. A jak student.
Wnuk zgłosił się do zreferowania tego, czego wraz z brunetką się dowiedzieli.
- To samo co mówił mundurowy. Facet wracał z uczelni na skróty. Zobaczył wystającą nogę zza krzaków i podszedł zaintrygowany. Znalazł dziewczynę. Niczego i nikogo podejrzanego nie widział.
- Bardzo niedobrze. Ale załóżmy jakąś wersję.
Zapadła chwila ciszy. Wypełniło ją regularne pukanie spadających kropel o szybę.
- Leje dziś jak z cebra, więc myślę że morderca musi mieszkać niedaleko. Osiedle Maltańskie, Okolice Pometu.
- Albo Osiedle Rusa, Czecha - dopowiedział Wnuk - motyw raczej napewno seksualny.
- Zaczaił się pewnie na nią, może ją obserwował już od jakiegoś czasu.
- Słuchajcie - odezwał się ponownie Suchy - jeżęli to jest dewiant seksualny, a to tak wygląda na razie, to może to nie być koniec.
Z miny komisarza jego koledzy wyczytali, że obawia się dalszego scenariusza całej sytuacji. Nie mógł być on raczej dobry.

Ulica Grodzieńska. Miejsce zamieszkania ofiary.
Komisarzom otworzył mąż kobiety. Informacja o tym co się stało, ścięła go z nóg. Po chwili jednak po zażyciu środka uspokajającego mógł znowu rozmawiać z komisarzami.
- Co żona mogła robić na tej ścieżce, wracała do domu??
- Żona była farmaceutką z zawodu.
- Czyli pracowała w aptece?? - spytała Misia.
Facet skrył twarz w dłoniach i gorzko zapłakał. Po chwili jednak odzyskał siłę, by odpowiedzieć dziewczynie.
- Była jedną z pracownic apteki działającej w ramach szpitalu Strusia. Zawsze jej mówiłem, żeby nie szła tym skrótem, tylko jechała tramwajem naokoło. Czemu ona mnie nie posłuchała??
- To zapewne przez tę ulewę. A proszę powiedzieć czy żona miałaby jakichś wrogów.
- Żona była przyjazną kobietą, miała kilka swoich psiapsiółek, z którymi regularnie się spotykała. Chociaż...
- Ma Pan jakieś wątpliwości??
- Kiedyś żona zeznawała w procesie. Przeciwko takiemu jednemu, który tutaj napadał na sklepy spożywcze.

poniedziałek, 24 marca 2014

Renegat cz.8

Poniedziałek. Godzina 8.
Kanciapa.

Oczywiście pierwszy był Suchecki, który praktycznie plan akcji przygotował już wcześniej. Plan był zwięzły i krótki, nie wymagał dłuższych przygotowań. Mimo tego komisarz nie chciał siedzieć w pustym mieszkaniu. Odejście żony sprawiło, że praca stała się treścią życia Maćka. Samotność trochę mu doskwierała, ale zranienie po związku było dla niego większym złem. Radek i Misia pojawili się kilka minut przed czasem. Nie było Kuby, który właśnie obserwował Sylwestra Gadomskiego jadącego do pracy.
- Dobra, co wiemy - Suchecki prowokował kolegów do głosu.
- Prokurator Jacek Rowiński, sędzia Górski i jego żona, oraz technik Michał Żmuda który zgubił najważniejszy dowód nie żyją. - przedstawiła Misia.
- Prokurator uważam, że został kupiony. Po aktach widać,że się za bardzo nie starał. Tak myślę - powiedział Wnuk.
Suchecki zgodził się.
- Żmuda też został kupiony. A sędzia zapewne nie wiedział, no bez dowodu nie mógł skazać.
Rozmowę przerwał jeden z asystentów.
- Mam tu kilka gazet z dzisiaj. Nie jest dla was dobrze.
Suchecki zerknął na dzienniki. Od razu wyrzucił szpalty do kosza. Tytuły mówiły same za siebie. "Psychoza", "W mieście jest mściciel" "Jednośladowy łowca". Nic dziwnego,że Suchecki nie chciał czytać durnych pismaków.
- Kubuś jeździ za tym Gadomskim??
- Tak. Przysłał mi rano sms, że nic ciekawego się nie działo.
- No to co robimy??- spytała Misia.
- Prześwietliłem tego Piotra Kośmickiego. Syn znanego lekarza. Myślę, że teraz facet może go wziąć na celownik.
- Masz jego adres??
- Skarbka 17/4. Na Grunwaldzie. Jedziemy.

Godzinę później.
Piotr Kośmicki był zaskoczony wizytą policji. Jeszcze bardziej była zdziwiona ubrana w prześcieradło blondynka, która była dziewczyną Piotrka. Komisarz natychmiast wyprosił dzierlatkę, która opuściła mieszkanie po wcześniejszym ubraniu się.
- Moglibyście być trochę milsi.
Suchecki zignorował jego uwagę.
- Nie będziemy mili.
- Czemu zawdzięczam to najście??
- Wydano na Pana wyrok.
Kośmicki spojrzał na całą trójkę jak na jakichś zbiegów z psychiatryka.
- Wiecie co, chyba was do reszty pojebało.
Misia zrobiła się jak zawsze nerwowa. Nie lubiła takich typów.
- Nas nie jak to Pan powiedział "pojebało". Taka jest prawda. Jest Pan w niebezpieczeństwie.
- A kto mnie tak bardzo nie lubi?? - zakpił Kośmicki.
- Człowiek, który wie, co Pan zrobił Agacie Więcek.
Kośmicki stracił język w gębie. Mimo wszystko starał się zachować pozory, ale Suchy już wiedział że coś jest grane. Było to widać z twarzy. Dalej jednak starał się grać.
- Zostałem uniewinniony.
- Ale sprawa nie uległa jeszcze przedawnieniu.
- Dlatego skupcie się na znalezieniu winnego, a nie na mnie.
- Człowiek ten sądzi, że to Pan zgwałcił i zabił dziewczynę. Poza tym...
- Poza tym co?? - Kośmicki przerwał gadkę
- Poza tym zabił prokuratora który Pana oskarżał, sędziego który Pana sądził oraz człowieka, który zgubił najważniejszy dowód.
- Myślę jednak że mi nic nie zrobi. Dlatego proszę w tej chwili stąd wyjść.
- Jest Pan tego pewien.
- Jak najbardziej.

Na dole.
- Jak ja nie lubię takich facetów - Misia odezwała się pierwsza.
- Ja też. Facet nie dość że głupi to jeszcze za pewny siebie. Mógł to zrobić. - dodał Wnuk.
- Radek, jedziesz do Kuby. Będziecie obserwować tego Gadomskiego. My natomiast postoimy przed domem tego Kośmickiego.
Kilkanaście minut później taksówka zabrała Wnuka.

9.30
Poznań ul.Rejtana.
Termos z kawą pomagał Kubie w tym by nie zasnął. Akurat wypił ostatnią filiżankę, którą zawierało naczynie. Ciepły płyn rozgrzewał Jasionkę od środka. Wtedy do auta wsiadł Wnuk. Zerknął na swojego kolegę.
- Kawa??
- Niestety, skończyła się, nie dostaniesz.
- A jak Gadomski??
- A wiesz, nuda. Nic nie robił. Z domu w nocy nie wychodził, teraz jest w robocie, nic specjalnego.
- No to trza poobserwować.

Trzy godziny później.
Słońce stało wysoko nad głowami ludzi, miał to być chwilowo ostatni czas, kiedy się pokaże. Według prognoz pogody miało nastąpić załamanie. Wnuk i Jasionka przyjęli tą informację do wiadomości. W dalszym ciągu obserwowali Gadomskiego, który właśnie wracał z lunchu. W pewnym momencie podszedł do niego blondynek w skórze. Jasionka zauważył faceta.
- Coś się dzieje. Widzisz tego faceta??
- Rozmawia z Gadomskim - Wnuk również zauważył to samo co aspirant.
- On jest w skórze.
- Motocykliści zazwyczaj noszą skóry. Poczekajmy co się zdarzy.
Mężczyźni chwilę rozmawiali, z czasem ta rozmowa stawała się coraz bardziej burzliwa i głośna. Komisarze byli jednak za daleko by coś usłyszeć. Antagoniści zaczęli się lekko szturchać. Do poważniejszych rękoczynów czy bijatyki jednak nie doszło. Obydwoje odeszli. Wyglądało na to,że bez "do widzenia" czy coś w tym stylu. Blondynek szybko ruszył i zniknął za rogiem. Kiedy policjanci dojechali zobaczyli go wsiadającego na motor.
- Ty, patrz - rzucił Jasionka.
- Jest nasz ptaszek.
Wnuk wyskoczył z auta krzyknął "stać, policja" jednak renegat nic sobie z tego nie zrobił. Zapuścił motor i ruszył jak z kopyta. Próba strzału w oponę w wykonaniu Wnuka była nieudana. Na kolejny strzał szans już nie było. Za daleka odległość.
- Jedź za nim. - krzyknął Wnuk do Jasionki.
Jasionka ruszył z piskiem opon choć strata do renegata była już dosyć duża. Wnuk pognał zaś do firmy Sylwestra by niezwłocznie go zatrzymać. W tym samym czasie kiedy dokonywał zatrzymania, Jasionka krążył po okolicy. Nie było już jednak śladu po motocykliście. Mimo, że Kuba podał na policyjne radio informację o uciekającym w stronę centrum harleyowcu i mimo tego, że pomagało mu już kilka patroli prewencji aspirant tym razem musiał pogodzić się z porażką.

13.30
Komenda. Pokój przesłuchań.
Wnuk dojechał właśnie z protestującym przez całą drogę Gadomskim. Wpuścił faceta do pokoju przesłuchań. Po chwili na wydział wpadł Jasionka. Rzucił do Wnuka, że facet mu zwiał.
- Gadomski, wiesz dlaczego tu się znalazłeś.
- Wypuśćcie mnie, nie macie prawa mnie tu trzymać. Nic nie zrobiłem.
- Kim był ten koleś z którym gadałeś??
- Robert Jarczak.
- Dlaczego zleciłeś mu zabójstwo tych wszystkich ludzi??
- Nic mu nie zleciłem. To był ten koleś, który miał wtedy zeznawać, ale go pobili.
Wnuk przypomniał sobie to co mówił Suchecki. Według Maćka miał zeznawać jeszcze ktoś, ale został wysłany do szpitala.
- Na razie jesteś zatrzymany. Do wyjaśnienia.
Wnuk opuścił przesłuchiwanego i poszedł do kanciapy.
- Sprawdź, czy jest na liście jakiś Robert Jarczak - rzucił do Jasionki.
Kuba zerknął w papier, po chwili kiwnął potakująco głową. Wnuk niewiele się wahał. Wyciągnął telefon.

W tym samym czasie.
Pod blokiem Kośmickiego.
Suchecki i Miśka tak samo zanudzali się w samochodzie. Maciek od niechcenia omiatał okiem wejście do bloku. Tu jakaś nastolatka, tu staruszka, jakiś blondyn w skórze. Nic ciekawego. Tą nudę przerwał dzwoniący aparat komisarza. Kiedy zorientował się, że dzwoni Radek, odebrał połączenie i wziął na głośnomówiący. Wnuk uwolnił swój głos
- Wiem jak nazywa się nasz Renegat. Robert Jarczak. Uciekł z obławy. Możliwe,że współpracował z Gadomskim, ale ten wypiera się wszystkiego.
- Miałby jakiś powód żeby zabić??
- Gadomski twierdzi, że jest tym pobitym, co miał wtedy zeznawać.
- Jak wygląda??
- Kiedy uciekał był ubrany w skórę, krótko ostrzyżone blond włosy.
Suchecki przeanalizował sytuację. Szybko skojarzył, że podobny człowiek wchodził do bloku. Błyskawicznie się rozłączył i razem z Sobolską pognali do klatki.

Na górze.
Brunetka i komisarz zastali lekko uchylone drzwi. Wśliznęli się do środka.
- Za chwilę poprosisz Pana Boga o zbawienie. - usłyszeli policjanci.
Niewiele się zastanawiając, Suchecki pokazał się w drzwiach. Miśka stanęła za nim. Obydwoje wycelowali w Jarczaka. Ten przez chwilę się zawahał, ale po chwili się znowu odezwał.
- No proszę, Policja.
- Jarczak nie masz szans, Odłóż pistolet.
- Zrobię to, ale najpierw go zastrzelę - Jarczak zrobił chwilę przerwy - a może nie... najpierw powiesz Państwu policjantom całą prawdę. Dlaczego zgwałciłeś i zabiłeś dziewczynę którą kochałem??
Nastąpiła chwila ciszy. Jakby wszyscy bali się cokolwiek powiedzieć. Przerwał ją Kośmicki.
- Ja wtedy byłem pijany. Wszystkie dziewczyny mi ulegały. Miała być świetna zabawa. Jednak ona nie chciała tego robić. No i stało się to co się stało.
- Opowiedz jeszcze o procesie.
- Prokuratora przekupił mój ojciec, technika od DNA też, świadków też kupił.
Kośmicki beczał i mazał się jak czterolatek po tym jak zginęła mu najładniejsza zabawka. Jarczak chciał już nacisnąć spust, ale Suchecki był szybszy. Trafił renegata idealnie w dłoń. Kula przeszła ją na wylot i utkwiła we framudze okna. Dalsze wydarzenia były już przewidywalne. Niedoszła ofiara i jego oprawca zostali skuci i wyprowadzeni z mieszkania.

czwartek, 20 marca 2014

Renegat cz.7

Niedziela. 16.45.
Poznań ul.Wiatraczna.

Suchecki znowu wyciskał pełną prędkość z Toyoty. Ekspresowy przejazd trwał tym razem około dwudziestu minut. Na całą trójkę czekał już umundurowany policjant.
- Co tym razem??
- Świadek widział czarny motor. Jego właściciel oddał do faceta jeden strzał. Trup na miejscu.
- Kto to w ogóle jest?? - spytała Misia.
- Michał Żmuda. Lat 48. Ochroniarz. Pracował w agencji "Bezpieczna przystań"
Sucheckiego ta informacja kompletnie zaskoczyła.
- Ochroniarz?? A jakie ten ochroniarz mógłby mieć powiązania z sędzią Górskim i prokuratorem.
- Wiesz co, Suchy - odezwał się Wnuk. - A może ten Żmuda też został skorumpowany?? Może był na tej imprezie??
- Ale podobno byli sami nastolatkowie. - zaoponowała Misia.
- Tak czy siak proponuję sprawdzić akta.
- Dobrze myślisz.
- A w ogóle co robił tu ten ochroniarz?? - spytała Misia.
Mundurowy przez chwilę milczał. Potem spojrzał na samochód interwencyjny. Suchy również spojrzał na samochód.
- Myślę,że przyjechał na interwencję. Tylko gdzie.
Suchecki spojrzał na miejscowe budynki. Z tego co go interesowało zauważył tylko salon urody.
- Wiecie co. Podejdźmy do tego salonu.
Do salonu było kilka metrów. Ekipa stanęła przed drzwiami.
- Jest logo. Czyli do tego salonu przyjechał - zauważyła Misia.
- A skoro był wezwany, to musiał go ktoś zawiadomić - dodał Radek.
- Sprawdźmy czy jest ktoś w salonie.
Salon urody o dziwo był otwarty. W środku znajdowało się standardowe wyposażenie. Przyrządy fryzjerskie, manicure, pedicure itp. Największe jednak zdziwienie wszystkich wywołało to, że w salonie nie było nikogo, nawet najmniejszej żywej duszy. Suchecki zaordynował wezwanie właściciela salonu urody, a także szefa agencji "Bezpieczna Przystań". W międzyczasie zjawił się również doktor Jamrozek razem z technikami. Maciek zdecydował iść do nich, Radka i Miśkę wyznaczył do przepytania świadka.

Po chwili.
Michalina i Radek skorzystali z uprzejmości właściciela jednego z blisko położonej knajpki. Siedzieli naprzeciwko około 50-letniej kobiety która wyszła z wózkiem na spacer. Najwyraźniej jej córka lub syn zostali niedawno rodzicem małego szkraba, który spokojnie spał nie zdając sobie sprawy z tego co widziała jego babcia.
- To Pani zgłosiła całą tą sytuację do nas?? - Radek zabrał się za pytanie. Brunetka notowała coś w notesie
- Tak. Ja dzwoniłam.
- Co Pani zobaczyła??
- No... - kobieta jakby się zacięła.
- Spokojnie... proszę mówić
- Wyszłam na spacer z wnuczką, no bo taka ładna pogoda. Szłam uliczką i zobaczyłam jak ten facet wysiada. Potem... - znowu kobieta się zacięła
Wnuk wyczuł zdenerwowanie kobiety. Postanowił zagrać trochę va banque. Powiedział kobiecie że podstawi mundurowego pod blokiem. Miśka w tym momencie spojrzała na niego troszkę jak na wariata. Na szczęście kobieta tego nie zauważyła. Gdyby to się jej udało, może wyczułaby aluzję, a tak udało się Wnukowi wkraść w nią spokój.
- Potem od strzelił do niego. Ten padł nieżywy.
- Jaki to był motor??
- Duży, czarny.
- Numery rejestracyjne??
- Wydaje mi się,że nie miał numerów.
Czyli blachy musiały być zasłonięte. Tak samo jak przy zabójstwie sędziego. Wnuk zezwolił kobiecie na odejście. Od razu zagadnęła go Sobolska.
- Dlaczego powiedziałeś jej,że damy mundurowego?? To bujda przecież jest.
- A wiesz... zdenerwowana była.
- Hm...Ale ty jesteś sprytny. - zakpiła dziewczyna.
- Stara szkoła - Wnuk mrugnął okiem w odpowiedzi.
- A co będzie jak będzie dopominała się tego mundurowego??
- Niech chłopaki się tym martwią.

W tym samym czasie.
Suchecki i jeden z techników szli do orientacyjnego miejsca z którego mógł paść strzał. Wcześniej od doktora Jamrozka za dużo się nie dowiedział, poza tym co było oczywiste. Jeden strzał, tym razem jednak nie w czoło a w tył głowy. Śmierć natychmiastowa, żadnych szans na przeżycie. Zgon jakąś godzinę wcześniej. To samo co przy poprzednich ofiarach. Teraz komisarz stał razem z technikiem.
- Tak jak widzisz, on podjechał kiedy ten wysiadał. Kiedy odwrócił się do zabójcy tyłem ten oddał jeden strzał. I trafił go. Kąt jest dobry.
- Pozbierajcie ślady opon.
- Jasne szefie.
Końcówkę rozmowy słyszeli dochodzący Radek i Misia.
- I co ze świadkiem??
- Wygląda na to samo co przy sprawie sędziego. Czarny motor, czarne ubranie - wytłuścił Wnuk.
- O numerach nie ma mowy. Zasłonięte.
- Gościu jest przezorny.
Rozmowę przerwał mundurowy z jakąś kobietą
- Ta Pani jest właścicielką salonu.
- Dobrze. Było włamanie do salonu. Chcemy wiedzieć co Pani ukradziono.
- Kradzież?? - właścicielka jakby nie słyszała słów Suchego - już sprawdzę... o Boże.
Cała trójka podążyła za wątłą kobieciną. Kręcili się chwilę po salonie. Kobieta cały czas milczała. Kiedy się odezwała zapanowała wśród wszystkich mała konsternacja.
- Wszystko jest.
- Słucham?? - Suchecki miał wrażenie, że się przesłyszał.
- Wszystko jest jak powinno. Nic nie zginęło.
- Na pewno??
- No tak. Część kosmetyczna jest, fryzjerska też. Nic nie skradziono.
Ekipa wyszła na powietrze. Gdyby Maciek miał papierosy to  by zapalił.
- O co tu do cholery chodzi?? - spytała się Misia.
- Sam chciałbym to wiedzieć - odparł komisarz.
- Wygląda na to, że facet chciał żeby alarm się włączył - stwierdził Wnuk - ale skąd wiedział że przyjedzie Żmuda.
Radek zawołał mundurowego. Zlecił badanie odcisków na wejściu do salonu. Nie liczył zbytnio na dużo, ale może akurat doszło do jakieś pomyłki w wykonaniu zabójcy.
- Ja się zastanawiam co Żmuda robi w tym wszystkim. Najpierw prokurator, ok , potem sędzia, ale co ma do tego ten ochroniarz, to ja zielonego pojęcia nie mam.
Rozważania całej ekipy przerwały jakieś okrzyki. Po chwili w ich stronę biegła jakaś blondynka. Suchecki zauważył mikrofon. Czyli zaczęło się najgorsze. Nagonka medialna.
- Wielkopolska Telewizja Internetowa. Czy prowadzący śledztwo mógłby się wypowiedzieć??
Dziewczyna, na oko 30 lat podsunęła Sucheckiemu mikrofon, który ten natychmiast odrzucił.
- Bez komentarza.
- Ale społeczeństwo ma prawo wiedzieć.
- Na wszystkie pytania odpowie rzecznik prasowy.
- Czy po mieście grasuje morderca na motorze?? Czy możemy czuć się bezpieczni?? - dziewczyna nie ustawała. Widać było, że chyba bardzo jej zależało. Może ten materiał był bardzo ważny w konsekwencji kariery??
- Wszystkie odpowiedzi u rzecznika prasowego - Wnuk uciął dyskusję.
"Lalusia" czyli rzecznika prasowego policji czekał ciężki poniedziałek. Komisarze mieli już udawać się na komendę, kiedy wpadł na nich jakiś facet.
- Przepraszam, jestem z agencji ochrony.
- Pan jest właścicielem??
- Tak, Ryszard Potwornik. Prowadzę agencją "Bezpieczna Przystań"
- Pański pracownik, Michał Żmuda nie żyje.
- Jak to??
- Został zastrzelony przed tym salonem, który Pańska agencja obsługuje.
Facet oparł się o maskę swojego samochodu.
- Może pojedziemy do Pana agencji.
- Tak, oczywiście.

17.30
Siedziba agencji.
Suchecki od razu poprosił o akta Michała Żmudy. Razem z podwładnymi zapoznali się z nimi. Nie było jednak tam nic ciekawego.
- Poprosimy o listę meldunków.
- Wie Pan co z tymi meldunkami to dziwna sprawa.
- Dlaczego?? - spytała Misia.
- Czasem zdarzy się jakiś alarm, bardzo rzadko. Ale ostatnio nastąpiło ich nasilenie.
- To znaczy??
- Przez ostatnie cztery dni codziennie był jeden meldunek o włamaniu. Łącznie cztery meldunki.
Suchecki był coraz ciekawszy dalszego ciągu monologu faceta. Wnuk i Misia też.
- Każdy z tych meldunków był o włamaniu, ale nie odnotowano żadnych kradzieży. Wszystko było na swoim miejscu.
- Przy tym włamaniu też nic nie skradziono. - dodał Wnuk.
- Gdzie te meldunki??
- Piątkowo, Naramowice, Łazarz i Ostrów Tumski.
- A czy Pan Żmuda jeździł do tych włamań.
- Zawsze jechał jakiś jego kolega.
Sucheckiemu zaczął się układać obraz tego co się działo. Oczywiście niczego nie mówił przy Potworniku.
- A jakim pracownikiem był Pan Żmuda??
- Bardzo doświadczonym,dobrym.
- A wrogowie jacyś??
- Nic nie wiem. Zatrudniłem go dwanaście lat temu. Głównym plusem było to, że pracował w policji.
- Były policjant??
- Tak. Ale mówił że nie pracował przy morderstwach tak jak Państwo.
- Dziękujemy. Jakby coś jeszcze Pan sobie przypomniał proszę mówić.

Chwilę później. Przy samochodzie.
- Nasz zabójca wiedział gdzie pracuje Żmuda. Włamywał się więc do różnych obiektów, licząc że ten przyjedzie. Cztery razy mu się nie udało, za piątym przyjechał Żmuda i dostał kulkę.
- Chyba masz rację - stwierdziła Misia.
- Chyba na pewno.
- Muszę jeszcze zadzwonić.
Komisarz odszedł na chwilę, w tym samym czasie Radek i Miśka wsiedli do Aurisa. Po chwili Suchecki do nich dołączył.
- Wiem, kim był Michał Żmuda.
Jego koledzy spojrzeli na niego zaskoczeni. Informacja, że był tym technikiem, który zgubił DNA zwaliła ich z nóg.

wtorek, 18 marca 2014

Dygresja

Dziś wyjątkowo nie będzie żadnego scenka, ponieważ jak wiadomo po 10 latach, mamy koniec W11. Przyznam,że dla wielu mnie podobnych blogerów jak i dla mojej skromnej osoby ten serial stał się inspiracją do pisania tego bloga. Wprawdzie ja wprowadziłem trochę inny tryb, inne postaci ale na sposobie wykonania scenariusza się wzoruję.

Pamiętam jak w roku 2004, dość przypadkowo przy przełączaniu kanału natrafiłem na W11. Początkowo nie wzbudził mojej sympatii, ale z czasem się przekonałem. Od tej pory siadałem codziennie, by obejrzeć przygody komisarzy. Początkowo o 17.15, potem o 18.25,20.10 aż do teraz do 20.45. Byłem nawet początkowo trochę naiwny, myśląc że sprawy prowadzone przez komisarzy, działy się w istocie naprawdę. Byłem tylko zdziwiony faktem że oni zawsze mają takie szczęście słyszeć kluczową dla śledztwa rozmowę. Akurat przy uchylonych drzwiach lub otwartym oknie. Były momenty w których wszyscy wstrzymywali oddech (postrzelenie M. Friedka, porwanie komisarza Wątroby czy sprawa tajemniczego wielbiciela komisarz Czechowskiej), zapamiętam złotoustego "policjanta który prawdę ci powie jak się pomyli" komisarza Gęsiarza. Zapamiętam też momenty śmieszne (odcinek "jasnowidz" kiedy komisarz Wątroba ma pechowy dzień czy "pokaż pysia").

Po kilku latach ze względu na "postarzenie się" i skupienie się na innych rzeczach, serial oglądałem już mniej regularnie. Poza tym zaczęło mi się wydawać, że serial ma objawy typowego "przejedzenia". Kiedy zaczęło udawać mi się coraz częściej odgadnąć postać tego kto dokonał danego czynu, zdałem sobie sprawę że powoli W11 chyli się ku końcowi. Takie myśli przychodziły coraz częściej. Jeszcze bardziej pokazał to upadek siostrzanego serialu "Detektywi". Wiadomo,że program żeby się trzymał na na antenie; szczególnie taki jak W11 musi trzymać w napięciu i dawać widzom poczucie nieprzewidywalności. Z tym było dość trudno. Pokazały to spadające słupki oglądalności, tak ważne w takiej telewizji jak TVN, i tak ważne dla pasma prime-time.

Na dzisiaj myślę że jeśli W11 miałoby się utrzymać na antenie potrzebne byłyby duże zmiany w programie. Lifting może by coś dopomógł (nowa czołówka, inny typ śledztw.). Może przydałaby się zmiana godziny. A może nawet najbardziej radykalne rozwiązanie czyli wymiana bohaterów. Niektórzy z komisarzy pracowali na planie już 10 lat, wykorzystując tzw. bezpłatny urlop. Poza tym zaczęły dochodzić słuchy o poza serialowej działalności policjantów. Niektórzy mieli wykładać na uniwersytecie, inni mieli założyć własne biuro dotyczące porad prawnych. Tak czy siak, kilka dobrych lat minęło i być może z coraz starszym wiekiem, niektórzy chcieli postawić na coś swojego. Tym bardziej jak jest się aktorem niezawodowym a pracę na planie serialu traktuje się jako dobrą przygodę.

Mimo wszystko trochę szkoda, że to już koniec, bo przecież ostatnio była Telekamera, a skoro jest się najlepszym w formacie paradokumentu, to taka sytuacja chyba coś znaczy. Dlatego myślę że za ten czas należy podziękować wszystkim. Szczególnie scenarzystom, reżyserii, scenografom, plenerom Krakowa ;), oraz wszystkim aktorom, tym drugoplanowym, asystentom a najbardziej wszystkim komisarzom. 

Za te całe 10 lat wielkie DZIĘKUJĘ.

poniedziałek, 17 marca 2014

Renegat cz.6

Niedziela. 13.00 
Kanciapa policjantów

Przed Sucheckim siedział około 30- kilkuletni facet. Wyglądał na kompletnie nie zdenerwowanego całą sytuacją. Nie potrzebował chusteczki, jak większość członków rodzin ofiar, które komisarz do tej pory widział. Facet nie uronił ani jednej łzy. Maciek próbował go rozgryźć, lecz ten wydawał się tak beznamiętny, że intuicja komisarza wydawała się tym razem zawodzić. Oczy nie zdradzały niczego. Wydawały się jakby....nieobecne. Po pierwszym ocenieniu Suchemu wydawało się że za dużo z faceta nie wyciągnie.
- Jak minął lot??
- Dobrze, dziękuję.
Maciek w dalszym ciągu nie wiedział co myśleć. Zamilkł na chwilę, jednak szybko odzyskał rezon i zadał następne pytanie.
- Mieszka Pan we Francji??
- W Marsylii.
Suchy nigdy nie był dobry z geografii. Zawierzył facetowi.
- Czym się Pan zajmuje??
- Wykładam język polski na tamtejszym uniwersytecie.
Intelektualista. Nic dziwnego, że nie okazał emocji. Intelekt działał. Młody Górski ważył mimikę, ważył każdy swój gest.
- Długo Pan tam jest??
- Już ze 5-7 lat.
- Jest Pan zaskoczony śmiercią rodziców??
- Ojciec był sędzią. Niby rzadko słyszy się o morderstwach na sędziach, ale jednak to zawód ryzyka. Trzeba było wziąć inny zawód. Może by go nie zabili. W ogóle jak zginęli??
- Zostali zastrzeleni przed restauracją, chwilę po wyjściu z niej.
- No to mama miała niezły niefart. Zginęła przypadkiem.
Tok myślenia chłopaka zaskoczył nawet Sucheckiego. W duchu komisarz przyznał, że ta dygresja nie przyszła mu nawet do głowy.
- Ciekawa dygresja. Kontaktowaliście się często Państwo ze sobą??
- Czasami rozmawialiśmy przez Skype. Najczęściej tylko ja z matką. Ojciec był zajęty. Dopiero jak odszedł na emeryturę pojawiał się przed ekranem częściej.
- Może mówił o jakichś pogróżkach, wrogach??
- Nigdy nie mówił o swojej pracy. Wątpię by chciał cokolwiek powiedzieć. Zachowywał to w sobie.
- W takim razie dziękuję.
- Ja również. Do widzenia.
Górski minął wchodzących do kanciapy Misię, Wnuka i Jasionkę którzy wracali z posiłku.
- Powiedział coś?? - spytała brunetka.
- Same niewnoszące niczego do sprawy ogólniki. W ogóle dziwny facet z niego.
- To znaczy??
- Bardzo opanowany, stonowany. Jakby nieobecny. Ale może to taki charakter??
Ostatnie pytanie było raczej retoryczne, powiedziane do siebie. Suchecki spokojnie zarządził wyjazd w miasto celem powrotów do starych spraw sędziego i prokuratora. Wnuk i Misia nie zamierzali jakkolwiek podważać jego zarządzenia.

Półtorej godziny później
Osiedle Streszyn.
Suchecki siedział w mieszkaniu Sylwestra Gadomskiego. 34- latek był bardzo zaskoczony wizytą komisarza, szczególnie jak Suchy powiedział z czym przychodzi. Jeszcze bardziej była zaskoczona nowa dziewczyna, a właściwie już żona Gadomskiego. Bez słowa opuściła mieszkanie dając mężowi wolną rękę. Suchecki chciał płynnie przejść do tematu rozmowy, jednak Gadomski go powstrzymał swoimi słowami.
- Bardzo przepraszam za żonę. Ona nie lubi tego tematu.
- Nie ma najmniejszego problemu.
Maciek znowu ruszył do poruszenia tematu. Tym razem Gadomski mu nie przeszkadzał.
- Chciałem rozmawiać o Anicie.
- Kiedyś śpiewano że czterdzieści lat minęło jak jeden dzień. Dla mnie te trzynaście lat to rzeczywiście jeden dzień.
Gadomski ciężko westchnął. Widać,że to było trudne dla niego. Mówić o tej tragedii sprzed wielu lat.
- Czytałem akta, ale chciałbym usłyszeć od Pana co się wtedy stało według Pana.
- Miałem lat 21, Anita 19. Wtedy to był taki trudny związek. Miałem dość trudny charakter. Ale wie Pan, Anita to była fajna dziewczyna. Kłóciliśmy się dosyć często. Schodziliśmy się i rozchodziliśmy. Ale wtedy ją kochałem.
Mężczyzna znowu ciężko westchnął.
- Może gdybym nie był taki głupi?? Może nic by się nie stało??
- Proszę się nie obwiniać.
- Pamiętam tą sobotę jak dziś. Poszliśmy wtedy do znajomego na urodziny. No i tam żeśmy się pokłócili. Padły ostre słowa. Ja coś powiedziałem, Anita coś powiedziała. Nie pamiętam nawet co. Ona uciekła ode mnie. Potem przez jakieś pół godziny jej nie było. Wtedy zobaczyłem ją z tym całym Piotrem Kośmickim. Spojrzała na mnie, tak jakby mnie olała. Postanowiłem się odpłacić pięknym za nadobne. Gadałem z różnymi dziewczynami. Ale Anita gdzieś zniknęła. Szukałem jej potem, ale nigdzie jej nie było. Myślałem, że zamówiła taksówkę i pojechała do domu.
- Potem co się działo??
- Następnego dnia przyjechali pana koledzy. Powiedzieli co się stało. Że Anita nie żyje i że....zgwałcona.
Ostatnie słowo z trudem przeszło Gadomskiemu przez usta. Suchecki zauważył pojedynczą łzę płynącą po policzku tego 34- letniego faceta.
- Ja ją kochałem, a byłem głupi i pozwoliłem jej odejść.
- To na podstawie Pana zeznań oskarżono Kośmickiego.
- Tak, wykpił się szmaciarz jeden.
Suchecki cały czas rejestrował zachowanie Sylwestra. Facet nie wyglądał nienormalnego. Mówił składnie, nie łamał się, nie kręcił.
- Właściwie to ojciec go wykupił.
- Tak Pan sądzi??
- Pewnie. Pozapłacał kasy świadkom, ludziom z imprezy. Pamiętam że wtedy jeszcze jeden chciał zeznawać na korzyść Anity. Wylądował w szpitalu. Nic potem nie powiedział. Oni wszyscy bronili potem Kośmickiego.
- Jeździ Pan motorem??
- Nie, nie jeżdżę.

W tym samym czasie.
Wnuk siedział za stołem w mieszkaniu Sebastiana Dankowskiego, sprawcy wypadku w którym jego ofiara wylądowała na wózku. Była to druga sprawa, którą zajmowali się Górski i Rowiński.
- Wie Pan, co jest najgorsze?? Świadomość, że zniszczyłeś komuś życie. Że ktoś przez Ciebie ma ten wózek inwalidzki. Że raczej nie stanie już na nogach.
Kiedy Wnuk pojawił się przed mieszkaniem Dankowskiego, ten zbladł trochę. Chyba policja nie kojarzyła mu się dobrze.
- Odsiedziałeś cztery z pięciu lat. Wyszedłeś za dobre sprawowanie.
- No tak. Przyszedł tu Pan w sprawie sędziego Górskiego??
Chłopak przejrzał Wnuka.
- Nie tylko.
- To znaczy??
- Prokurator który Cię oskarżał, również nie żyje.
Chłopak pobladł. Jego wyraz twarzy stał się ponownie taki, jak wtedy kiedy Wnuk go pierwszy raz zobaczył.
- W porządku.
- Miałeś pretensje do nich o że Cie skazali??
- Właśnie najdziwniejsze jest to,że nie - przyznał Dankowski - oni otworzyli mi oczy tym wyrokiem. Wtedy myślałem, że to tylko jedno piwko. Dziś już wiem że to było jedno za dużo.
Chłopak zrobił przerwę na łyk wody.
- Wie Pan. Nie chcę już wracać do więzienia. Swoje przesiedziałem. Wiem jak to jest. Dziś nie piję, dostałem niedawno pracę, może nie za dobrze płatną, ale na życie mam. Wiem, że już raczej nic nie osiągnę. Wyrok w papierach jest jak trąd. Zawsze odstrasza. Chodzę do psychologa. Rozmawiam i wiem ze życie mimo tego co się stało nie jest jeszcze stracone i można dużo osiągnąć, nawet bez pieniędzy.
- Masz prawo jazdy na motor.
- Nie mam. Nie chcę już w ogóle siadać za kółko,w ogóle nie chcę siadać na żaden pojazd, chyba tylko na rower. Mam awersję.
Wnuk doskonale rozumiał chłopaka. Pamiętał jak to było z jego własną osobą. Kiedy on się wyprowadzał z domu, wiedział ze będzie ciężko. Był jednak zaparty w sobie. Nie popełnił takich błędów jak Dankowski.

Jeszcze w tym samym czasie.
Misia znajdowała się akurat w chyba najbardziej przemysłowej dzielnicy Poznania, dzielnicy Wilda. Dzielnicy znanej przede wszystkim z zakładów ZNTK* oraz Ceglorza**, miejsca w którym prawie 60 lat wcześniej, zaczęły się pamiętne strajki , stłumione później przez oddziały Ludowego Wojska Polskiego i Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Brunetka stała przed kamienicą w której dokonano morderstwa na staruszce. Chciała wejść do mieszkania sprawcy zabójstwa. Udało się jej to z łatwością, ponieważ była to jedna wielka melina. Sąsiadka z dołu powiedziała tylko, że różni się tam złażą. Teraz dziewczyna tak stojąc przed domem spostrzegła czterech facetów obok których zostawiła swój samochód. Dyskutowali o czymś zawzięcie, w czym pomagał im winiacz, który sączyli. Wiadomo, w dobrym towarzystwie i przy alkoholu czas płynie szybciej. Miśce skojarzyli się oni z bywalcami ławeczki z pewnego znanego serialu. Postanowiła do nich podejść, licząc na to,że to jacyś kumple mordercy, i że język im się rozwiąże. W duchu przekonywała się jednak do tego, że to Suchy miał dobrą sprawę.
- Dzień dobry, panowie.
Zapijaczone cztery pary oczu spojrzały na Misię. Zawsze, kiedy patrzyło na nią tylu facetów, czuła się nieswojo. Przemogła się jednak i kontynuowała rozmowę.
- Widzę słonko przygrzewa, to panowie tutaj przesiadują i popijają.
- Panienko, chyba nam wolno?? - spytał pierwszy.
- Wolno, wolno.
- A może panienka się z nami napije?? Zapraszamy - odezwał się drugi z bywalców "ławeczki", ten najbardziej podchmielony, zapewne oprócz winiacza pociągnął już coś wcześniej.
- Nie, dziękuję. Ryśka Cebulaka znacie??
- A co?? Z policji??
Sobolska pokazała odznakę. Cała czwórka schowała za pazuchę "jabola". Była to dość śmieszna sytuacja. Misia bowiem już wcześniej widziała ich "zdobycze"
- Spokojnie, pogadać chciałam tylko.
- Pogadać zawsze można. Ile to już lat minęło jak Rysiek zabił tą kutwę z góry??
- Z 5 lat będzie.
- Stara komucha z niej była.
- A powiedźcie mi, czy Rysiu jeździł motorem?? - spytała Misia.
- Kiedyś miał Jawę, W latach 70.
- Co to był za motor?? Zarąbisty. Rysiu każdego wtedy przewiózł. Fajny facet z niego.
- A czy ostatnio pojawiali się jacyś jego koledzy na motorach?? 
Cała czwórka spojrzała po sobie, potem na Sobolską. Pokręcili przecząco głowami.
- On takich kolegów nie miał. Chyba.
- Ok.
Misia minęła facetów. Chciała już wsiąść do auta.
- A może kopsnęła by panienka coś za popilnowanie??
Brunetka pomyślała że nic jej nie szkodzi. Dała najbardziej trzeźwemu "Chrobrego". Cała czwórka w podziękowaniu kłaniała się tak, jakby zamiatali łysiejącymi czuprynami piasek.

Niedziela. Około 16.
Kanciapa.
Trwała właśnie narada. Cała czwórka wymieniała się informacjami, które udało się im zdobyć. Pierwszy do wypowiedzi zgłosił się Radek.
- Dankowski twierdził, że wyrok otworzył mu oczy, pracuje. Wprawdzie wie że życie już jest do dupy, ale nie ma pretensji do ofiar. Czysty moim zdaniem.
- Cebulak też. Gadałam z jego znajomym. Zabić za parę groszy to był w stanie, ale patrząc po jego kolegach i aktach, w których jest napisane co robił, wydaje mi się,że nie mógł nic zlecić. Zresztą pieniądze trzymały się go jak zarazki kibla po domestosie.
- Ja gadałem z Gadomskim. Facet ma niby nowe, poukładane życie. Ale chyba ciągle Anitę wspomina. Coś mi w nim nie gra. Kuba, połazisz za nim.
Jasionka słuchał komisarza i jednocześnie grzebał w papierach.
- Są ekspertyzy. Sekcja taka, jak u prokuratora. Szybka śmierć, żadnych szans na przeżycie. Balistyka, łusek brak. Opony, typowe od Harleya.
- Czyli morderca musi być na liście, na której są nazwiska posiadaczy Harleyów.
- Chyba, że jest na gościnnych występach.
Wtedy zadzwonił telefon. Aspirant odebrał. Chwilę pogadał i odłożył słuchawkę.
- Kolejny trup.
- Renegat??
- Niestety, tak
- Gdzie??
- Salon urody, Wiatraczna.
Najgorszy scenariusz zakładany przez Sucheckiego zaczął się sprawdzać. Takiej okazji prasa nie mogła już nie przepuścić.

**********************************************************************************

*ZNTK czyli Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego.
** Ceglorz czyli popularna nazwa Zakładów Hipolita Cegielskiego w Poznaniu (HCP)

**********************************************************************************

Ze specjalną dedykacją dla mej platonicznej miłości, która nieświadomie dała mi natchnienie do napisania. Mam nadzieję,że kiedyś to przeczyta. ;)

piątek, 14 marca 2014

Renegat cz.5

Sobota. 21.15
Komenda.

Wysokie sterty akt powitały wracających z oględzin policjantów. Jasionce wystarczyła chwila, by się zorientować, że dobrze nie jest.
- Suchy, nie mów że zostajemy na komendzie.
- Zostajemy. Kubusiu szukamy potrójnego zabójcy. Dlatego jutro wybierzesz się na oględziny motoru, choć wydaje się to bezsensowne, ale należy to zrobić. Potem odwiedzisz centrum monitoringu i zdobędziesz nagrania z Nowowiejskiego z dzisiaj wieczór.
Jasionka zwiesił głowę bezradny.
- A na cito potrzebuję listę właścicieli Harleyów w tym województwie.
Kuba został w tym momencie dobity. Zanosiło się na długą noc dla niego. Sobolska i Wnuk obserwowali wymianę zdań między swoimi kolegami w oczekiwaniu na dyspozycję komisarza. I taka nastąpiła.
- Jedziemy z aktami. Wszystkie sprawy w których sędzią był Górski, a oskarżał Rowiński muszą być sprawdzone.
- Lepiej żeby nie było tego za dużo - rzucił Wnuk
Suchecki puścił tę uwagę mimo uszu.
- Wiecie czego się obawiam?? Że opętany zemstą renegat może wykańczać ludzi, świadków zeznających przeciwko i tak dalej
- Jeśli ma żal, to na pewno.
- Dlatego musimy wziąć pod obserwację rodziny ofiar w tych sprawach, osoby im bliskie a może i samych skazanych jeśli wyszli.
- Suchy, wiesz ile może być to ludzi?? - spytała Miśka.
- Wiem, i tego się obawiam.
Suchecki doskonale wiedział, że kolejne działania mordercy na motorze mogą zostać zauważone nie tylko przez jego przełożonych, ale także przez prasę. A to byłoby dla niego prawie tak dużym problemem jak sama sprawa. Psychoza spowodowana przez piszące często bujdy brukowce była mu w tej chwili najmniej potrzebna. 

Dwie godziny później.
Ekspres do kawy co chwilę był w użyciu. To przez Maćka, to przez Wnuka, także przez Kubę. Jedynie Misia wydawała się ożywiona. Radek przypatrywał się jej już od dobrej chwili. Czytała od dobrych dwudziestu minut akta jednej ze spraw. Jego rozważania przerwał Suchecki.
- Radziu, masz coś??
- Ja nie mam nic. A ty??
- Też nie.
- A ty, Misia?? - spytał komisarz.
- Mam i to aż trzy sprawy. Ale ta jest szczególnie ciekawa. Ta co czytam.
- To streść nam.
- Gwałt i uduszenie Anity Więcek. Rok 2001.
- Początki działalności naszego prokuratora.
Jak się wywiedział Suchecki prokurator rozpoczął działalność w okolicy roku 2000.
- Na to wychodzi. - Wnuk wtrynił swoje trzy grosze.
- Ale wiecie co. Sprawcy zostali uniewinnieni. A z tego co widzę nie ma badania DNA spermy.
Suchecki wstał i zaczął nerwowo przechadzać się po pokoju.
- Nie zrobiono badania??
- Na to wygląda.
- To są jakieś jaja. Kto robił tę sprawę??
- Komisarz Wójciak. Rzuciłam okiem na zeznania świadków. To była zwyczajna impreza. Jakieś urodziny. I tak, jedynie chłopak dziewczyny, Sylwester Gadomski oraz jej rodzina wskazywała zabójcę. Według ich zeznań jest nim niejaki Piotr Kośmicki. Według chłopaka doszło między nimi do kłótni na imprezie. Anita miała rozmawiać z tym całym Kośmickim. Potem zniknęła. Podejrzany też. Tymczasem reszta świadków daje alibi temu Kośmickiemu. Sędzia Górski nie uwierzył chłopakowi Anity. Wyrok uniewinniający.
- Jutro przepytam tego Wójciaka. Biorę to.
- Kolejna sprawa to 2007. Zderzenie samochodu z motorem. Tutaj udowodniono że kierowca auta wymusił pierwszeństwo. Dostał piątkę. Wprawdzie motocyklista przeżył, ale jest przykuty do wózka.  
- Ja to biorę - odezwał się Wnuk.
- Dla mnie natomiast zabójstwo staruszki na Wildzie. Rok 2008. Tu z tego co widzę wsadzono gościa. Motyw rabunkowy. Jakiś bezdomny to zrobił. 15 latek.

Następnego dnia.
7.30
Zapowiadało się na piękny dzień. Słonko świeciło już od rana. Szans na deszcz nie było najmniejszych. Tak samo zresztą zapowiadał "pogodynek" w Radiu Merkury. Suchecki nie spodziewał się nikogo o tak wczesnej porze w kanciapie, toteż był zaskoczony obecnością śpiącego Jasionki. Jego nogi spokojnie leżały na biurku.
- Kuba, nie śpij.
- O dzień dobry, komisarzu. Przepraszam.
- Co ty tu robiłeś??
- Siedziałem. Mam tę listę właścicieli Harleyów, ale żadnego nazwiska z tych spraw nie ma na liście.
- Sprawdzałeś to??
- Nom.
Suchecki spojrzał w podkrążone oczy swojego podwładnego.
- O której skończyłeś??
- Dwadzieścia po pierwszej.
- Jedź się przebierz do domu. O 9 ruszasz na miasto.
Jasionka bez słowa opuścił kanciapę. W duchu był bardzo zadowolony z wyjazdu na miasto. Dawno nie pamiętał takiego dnia na komendzie. Cały dzień w papierach. Odetchnął z ulgą.

Pół godziny później.
Suchecki studiował akta sprawy Więcek. Im bardziej zagłębiał się w lekturę tym bardziej był przekonany, że w tej sprawie panowała dziwna zmowa milczenia. Coraz bardziej dochodziło do niego to, że zwąchał trop. Być może znalazł klucz nie tylko do odnalezienia mściciela na motorze, ale także do rozwiązania sprawy gwałtu i uduszenia Anity.  Po chwili usłyszał pukanie. W drzwiach stał nie kto inny, jak komisarz Sławomir Wójciak.
- Suchy, chciałeś ze mną gadać.
- Anita Więcek. Rok 2001.
Wójciak wpatrzył się w Sucheckiego jak w milion złotych.
- Odgrzebujecie to?? Naprawdę??
- Zgadłeś. Mamy trop. Opowiedz mi o sprawie.
- Jedyna moja nierozwiązana sprawa. Do dziś bardzo ubolewam, że to się tak skończyło. Tym bardziej, że miałem sprawcę.
- Piotra Kośmickiego??
- Stary Kośmicki zapłacił bardzo dużo kasy, żeby synuś nie poszedł do paki. Kupił wszystkich świadków. Jestem tego pewien. Tylko dowodów brak. Wydawało się jednak, że będziemy go mieli dzięki DNA z gwałtu. Tylko to DNA zniknęło. Do dziś nie wiadomo, kto je wyniósł. Poza tym technik, który to robił, nie wykonał kopii. Zaniedbanie, które spowodowało, że on wyleciał z roboty. No a ja nie miałem kluczowego dowodu.
- I sprawę trafił szlag.
- Górski nie miał podstaw żeby go skazać. Niestety.
- Dzięki za pomoc.
- Suchy, znajdź dowody na Kośmickiego. Wtedy stawiam ci flaszkę.
Flaszka nie była wystarczającą motywacją dla Sucheckiego. Przede wszystkim świadomość tego że morderca Anity, oraz renegat są wolni działała na niego, jak przysłowiowa płachta na byka.

9.30
Garaże na Syrokomli.
Ziewający Jasionka stał obok siostry Maruszaka i obserwował technika który kończył oględziny motoru.
Zielone Kawasaki było całkiem potężnym motorem. Ale na pewno nie wyglądało jak Harley.
- Czyściutki jak pupcia niemowlaka.
- Na pewno??
- Tak.
- Żadnych śladów prochu?? - dopytywał Kuba.
- Nie dość że nie ma prochu, to w ogóle nie widać by był użytkowany.
- Brat prosił mnie żeby go nie ruszać. W ogóle. O sprzedaży nie było mowy - odezwała się siostra zatrzymanego.
- Yhm....
- Czy to znaczy, że mój brat nic nie zrobił??
- Wygląda na to, że nie - Jasionka nie miał ochoty wciskać kitu wpatrzonej w niego jak w obrazek dziewczynie.

11.00
Kanciapa.
Wycieczka Jasionki właśnie dobiegła końca. Zadowolony z otrzymania dawki świeżego powietrza wszedł do biura.
- Motorek czysty??
- Czyściutki.
- To wypuszczamy tego Maruszaka - zaordynował Suchecki - niech się jego siostra ucieszy. Masz płyty??
- Mam.
Film, który interesował całą trójkę rozpoczynał się o 19.30. Początkowo wiało straszną nudą. Ożywienie wprowadziła godzina 19.56. Wtedy z "Pod pikadorem" wyszli Górscy.  Zza kadru wyłonił się czarny Harley. Przystanął. Ręka strzelca podniosła się do góry. W momencie oddania pierwszego strzału szóstka akurat zamieniła się z siódemką. Mężczyzna nie zdążył zareagować. Padł do tyłu na plecy. Krzyk jego żony wyobrazili sobie wszyscy w pokoju. On został zdławiony drugim strzałem. Suchecki zatrzymał film.
- Skubaniec zasłonił numery.
- Wiedział że na Nowowiejskiego jest kamera - stwierdził Wnuk.
Wtem do pokoju wszedł jeden z asystentów.
- Około 13 przyjedzie syn Górskich.
- No to spróbujmy coś pogrzebać jeszcze w tych aktach.

poniedziałek, 10 marca 2014

Renegat cz.4

Poznań. ul . Nowowiejskiego. Restauracja "Pod Pikadorem".
Okolice godziny 20.

Suchecki znowu wyrabiał kilometry po uliczkach centrum Poznania. Rajd w jego wykonaniu kończył się na kolejnych skrzyżowaniach zdenerwowanymi spojrzeniami kierowców, zniszczonymi fragmentami kostki brukowej oraz prawie powybijanymi zębami w szczękach jego kolegów, Radka i Miśki. Tych ostatnich chroniły niezawodne pasy bezpieczeństwa. Komisarz nie zwracał również uwagi na przechodniów. Ul. Nowowiejskiego z której zgłoszono strzelaninę czy właściwie egzekucję na starszym małżeństwie była wąska i jednokierunkowa. Przy dojeździe do lokalu trzem paru oczu ukazała się odjeżdżająca karetka.  Brak sygnału w jej wykonaniu oznaczał brak możliwości pomocy lekarskiej dla zmarłych. Dusze trupów pożegnały się już z ziemskim życiem. Suchecki bez wahania depnął po hamulcach. Pasy bezpieczeństwa zaś ponownie wykonały swoją robotę bez zarzutu.
- Oby dwa to trupy?? - Suchecki wypalił do podpierającego się o ścianę mundurowego.
- Niestety.
Komisarz oraz jego podkomendni stanęli nad ciałami. Jeden rzut oka wystarczył Maćkowi by się zorientować kogo ma przed sobą.
- Sędzia Górski. - powiedział komisarz,tak jakby tylko do siebie.
- Co mówiłeś??
- Emerytowany sędzia Górski. Pamiętam go. Kiedy on kończył, ja zaczynałem. Mówiło się, że miał ostry charakter. Był mentorem dla wielu dzisiejszych sędziów.
Mundurowy który towarzyszył policjantom najwidoczniej nie słyszał monologu komisarza, przymierzał się do przedstawienia danych. Robił to trzymając notes i coś w nim jeszcze zapisując i poprawiając
- Zamordowany nazywał się...
- ...Juliusz Górski.
- Rzeczywiście. Zaś jego żona Matylda Górska.
- Wezwaliście już doktora Jamrozka??
Pytanie które zadał komisarz, nie było dziwne. Wiedział on doskonale że profesor Czechliński miał zajęte weekendy. Poświęcał się wtedy pracy na Uniwersytecie Medycznym, odkrywając przed głodnymi wiedzy żakami zakamarki ludzkiego ciała. Ze względu na obowiązki policyjne, które również posiadał, nie zdecydował się na pełnoetatową pracę w środowisku akademickim. Nie mógł także rzucić całkowicie uczelni ze względu na pewne powiązania, które go z Uniwersytetem łączyły. Znalazł jednak sposób jak móc połączyć. Na jednych ze swoich zajęć kilka lat przed zdarzeniami z ulicy Nowowiejskiego, zauważył bardzo aktywnego chłopaka, wtedy studenta drugiego roku. Tak oto student Jamrozek stał się protegowanym profesora, a właściwie jego najlepszym uczniem. Miało to dwa plusy. Po primo - profesor mógł przekazać swojemu uczniowi część weekendową swojej pracy w policji. Po secondo - Czechliński wiedział, że długo już nie popracuje. 59 wiosen na karku mówiło swoje. Wiedzą jaką przekazał swojemu uczniowi, pozwalała mu ze spokojem udać się na wypoczynek, na jesień swojego życia oraz poświęcić się własnej rodzinie.
- Jedzie. Technicy także.
- Motyw rabunkowy wykluczamy??
- Tak - Odparł Wnuk. Na potwierdzenie swoich słów pokazał kolegom całkiem spory plik banknotów wyciągnięty z portfeli denatów
Suchecki wstał ze spokojem, głęboko myśląc, a może coś rozpamiętując.
- W zgłoszeniu podano że strzelał do nich właściciel czarnego motoru.
- Jest świadek. Wprawdzie podano mu środki uspokajające, ale może rozmawiać.
- Misia. Radek. Do restauracji. Pogadajcie z personelem - zarządził Suchecki. Ja zajmę się świadkiem.

Radosław i Michalina siedzieli przy jednym ze stolików na przeciwko kelnerki obsługującej tego dnia państwa Górskich. Młodej dziewczynie drżały ręce. Nie była może w kategorii "Miss", ale jej chłopak, jeśli oczywiście go miała, nie mógł narzekać. Codzienne wpatrywanie się w szmaragdowe oczy owej blondynki mogło ściąć z nóg nawet najbardziej zatwardziałego kawalera.
- Obsługiwała Pani dzisiaj Państwa Górskich?? - zaczęła Misia, która oczywiście do gatunku męskiego nie należała, więc pochlipywanie dziewki nie robiło na niej najmniejszego wrażenia.
- Obsługiwałam.
- Może Pani powiedzieć czy owi Państwo zachowywali się normalnie czy może jakoś...nerwowo?? - przez chwilę Wnuk nie mógł znaleźć odpowiedniego słowa.
- Poprosili o kartę dań, z tego co kojarzę z rozmowy pomiędzy nimi a mną ta pani miała imieniny.
- Ok.
- Złożyłam jej najlepsze życzenia. Potem odeszłam. - dokończyła poprzednią wypowiedź kelnerka.
- Czy mieli jeszcze jakieś prośby??
- Nie. Nie proszono mnie do nich. Zresztą musiałam się zająć innymi klientami.
Tych ostatnich akurat w restauracji nie było. Wypłoszyła ich strzelanina. Zresztą, kogo by nie wypłoszyła??
- Na sam koniec uiścili rachunek i wyszli.
- I w dalszym ciągu nic nie zapowiadało tragedii?? - dopytywał Wnuk.
- Dalej nic się nie działo. Uśmiechnięci wyszli. No a potem usłyszałam kobiecy krzyk, który szybko umilkł.
- Ok. to wszystko , dziękujemy.
Sobolska zdjęła ogromny ciężar z piersi dziewczyny, zwalniając ją do domu.
- Startowałbyś?? - rzuciła do Wnuka.
- Mam żonę.
- A gdybyś nie miał??
- To możliwe....ale wolę brunetki. Misia. Wolę brunetki.
Podkomisarz spojrzała na skrawek białych zębów swojego kolegi, ukazanych w szelmowskim uśmiechu. Nagle zdała sobie z czegoś sprawę.
- Ale przecież twoja żona jest blondynką.
Przez chwilę Sobolska milczała, analizując to,co powiedziała i tą,dość zaskakującą myśl, która pojawiła się u niej w mózgu.
- Arleta jest farbowaną blondynką, a naturalną brunetką.

W tym samym czasie.
Suchecki miał przed sobą przepoconego faceta w dresie, który łapczywie pił półlitrową butelkę wody mineralnej.
- Przepraszam Pana bardzo, ale to nerwów. Muszę się uspokoić.
- Nie szkodzi.
Facet ponownie wrócił do opróżniania butelki. Kiedy skończył, Suchecki ruszył do akcji.
- Co pan tu w ogóle robił??
Kiedy komisarz jeszcze to mówił, zdał sobie sprawę, że zachował się jak idiota. Odpowiedź mogła być tylko jedna. I taka była
- Biegałem. Codziennie tędy biegam. Ale chyba zmienię teraz trasę.
- To co Pan w ogóle widział jak Pan tu dobiegł??
- Byłem mniej więcej 50 metrów od niego. Tego motocyklisty. No może trochę mniej. On podniósł rękę, wyciągnął broń. Strzelił.
Suchecki wszystko notował.
- Ile razy??
- Dwa.
- Czy zabójca mógł Pana widzieć??
- Raczej nie. Byłem dosyć daleko.
Sucheckiego zaczęła nurtować jedna rzecz. Od razu zapytał o nią.
- Był Pan dosyć daleko. Skąd Pan wiedział że motor był czarny??
- Kiedy ten facet strzelał stał lekko bokiem.
- Czy jest Pan w stanie opisać motor??
- Wyglądał jak Harley. Tak jak na tym filmie.  Na Renegacie.
- Ok. Damy Panu mundurowego na wszelki wypadek.

Cała trójka spotkała się ponownie przy kończącym pracę doktorze Adamie Jamrozku. Obok nich stawili się także przypadkowi gapowicze oraz pracownicy służb pogrzebowych oczekujący z noszami i  szarymi workami.
- Mieli jakąś rodzinę??
- Poinformowaliśmy syna. Mieszka we Francji. Przyleci jak tylko będzie mógł najszybciej.
- Adam, co z tego będzie?? - zapytał Suchecki z nadzieją, choć nie była ona za duża.
- Jedna kulka dla niej, druga kulka dla niego. Szybka śmierć. Więcej po sekcji, ale nie liczcie na za wiele. Słyszałem za prowadzicie podobną sprawę.
- Krąg palestry, taki sam sposób morderstwa. No i motor. Są podobieństwa.
- Powodzenia życzę. - Jamrozek pożegnał się tymi słowami.
Jeden z techników przypatrywał się uważnie drodze. Po chwili machnął ręką na komisarzy.
- Widzicie. Tu jest ślad. Dość szeroki.
- Czy to mogą opony dla Harleya?? - zapytał Suchecki.
- Nie wiem. Ale to możliwe. W Tym miejscu musiał stanąć i z takiego kąta i z tej pozycji oddać strzały.
Cała trójka spojrzała na witrynę. Wielki czerwony neon z napisem "Pod pikadorem" świecił im w oczy choć ze względu na kolor nie oślepiał.
- Mamy w mieście harleyowca - zabijakę. - stwierdziła Misia.
- Renegata. - dodał Suchecki - A kim jest Renegat??
- Mścicielem na harleyu.
- Nic tu po nas. Wracamy na komendę.
Auris spokojnie ruszył robiąc miejsce dwóm autom zakładu pogrzebowego.

piątek, 7 marca 2014

Renegat cz.3

Komisarze nie tracili czasu. Zignorowali podejrzenia wystosowywane przez siostrę chłopaka, wpadając do mieszkania. Maruszak mocował się właśnie z klamką od drzwi balkonowych, i w momencie w którym udało mu się sforsować te drzwi Suchecki i Wnuk wpadli do pokoju.
- Maruszak, stój, policja - wykrzyknął Radek, dopadł do chłopaka i ściągnął chłopaka z barierki, którą ten prawie przeskoczył.
- Chcieliśmy tylko pogadać. A ty uciekasz od razu.
- Ale o co chodzi?? Zostawcie go. - krzyczała siostra.
- Proszę nas przepuścić.
- Ale co z nim będzie??
- Jak nic nie zrobił,to nic mu nie będzie. Chcieliśmy z nim tylko porozmawiać, a że próbował uciec, to nie dał nam wyboru. Bardzo mi przykro - wyartykułował z prędkością karabinu maszynowego całą swoją tezę   Suchecki. - Przepraszam ale spieszy mi się.
I choć siostra zatrzymanego była w szoku, musiała się pogodzić z podsumowaniem komisarza. Pozostało tylko czekać na wieści z policji.

Piątek. Około 16.
Komenda. Kochanowskiego.
Suchecki i Wnuk weszli z zatrzymanym na swój wydział. Od razu zobaczyli idącego ku nim aspiranta Jasionkę.
- Do przesłuchania - Maruszak został przekazany mundurowemu a dalej wpuszczony do pokoju przesłuchań.
- Przepytanie tych wszystkich sąsiadów nic nie dało. Ale któryś z nich musiał coś widzieć.
- Skąd wiesz??
- Jakiś czas potem na telefon dyżurnego zadzwonił jakiś facet. Twierdził że chodzi mu o morderstwo Rowińskiego. Zresztą co ja wam będę mówił. Mam to nagranie.
- To pokaż je nam.
Cała trójka zasiadła przed królestwem analityka. Jasionka puścił odsłuch.

- Dzień dobry, czy policja??
- Tak. Oficer dyżurny. Słucham.
- Ja dzwonię w sprawie morderstwa tego prokuratora. Tego Rowińskiego.
- O co chodzi?? Proszę powiedzieć tylko jak się Pan nazywa. I skąd Pan dzwoni??
- Widziałem przed jego domem dziś rano czarny motor. Duży czarny motor. 
- Halo. Ponawiam pytanie. Jak się Pan...
( sygnał odkładania słuchawki )
- ....nazywa?? Halo?? Halo??

- Na tym materiał się kończy.
- Ale zlokalizowano sygnał??
- Rozmowa była za krótka. - Jasionka zgasił nadzieję Wnuka.
- Czyli gówno mamy, wiemy że był jakiś czarny motor. - podsumował Suchy.
- Gdyby chociaż było wiadomo, jaki to motor.
- Dobra, tym motorem zajmiemy się później, chyba że...
- Że co?? - wymsknęło się Jasionce.
- .....Maruszak jeździ na motorze. Spytamy go o to.
Suchy dziarskim krokiem pomaszerował do przesłuchania. Jego koledzy stanęli za weneckim lustrem. Maruszak spojrzał wilczym wzrokiem na komisarza, ten jednak kompletnie się go nie przestraszył.
- Daniel Maruszak... Hmm. 2 latka. Pobicie. Ładny z ciebie chłopak.
Cisza.
- Bić umiesz. Strzelać też??
Cisza.  
- Dlaczego zastrzeliłeś prokuratora Rowińskiego?? Kobielak ci kazał?? Wiesz że, dostaniesz jeszcze 15 lat?? Minimum?? Chłopie spartoliłeś sobie życie. - Suchecki robił przerwę przy każdej wypowiedzi. Oczekiwał odpowiedzi chłopaka. Mimo wszystko był jednak zaskoczony tym, że chłopak milczy jak grób. W dodatku wzrok miał wciąż spuszczony. Ignorował komisarza.
- Jeździsz motorem??
Maruszak podniósł zdziwiony wzrok.
- No co się dziwisz?? Normalne pytanie.
Podejrzany nie odezwał się ani słowem. Ba, znowu spuścił wzrok.
- Kobielak nauczył Cię ciekawych metod. Tylko one Ci gówno dadzą. - powiedział do chłopaka.  - wyprowadź go na dół.
Jasionka i Wnuk podeszli do komisarza.
- Milczy.
- Spokojnie. Dobierzemy się do niego. Jutro o 10 widzimy się w archiwum.
- Po co??
- Przeglądniemy wszystkie sprawy pana prokuratora.
- Żartujesz sobie?? - odezwał się Jasionka.
- Nie. Powiedźcie o tym Miśce. 
- Suchy, jeszcze jedno pytanie. - Odezwał się Wnuk
- Co jest??
- Czemu tak późno??
- Mam do pogadania z jednym znajomym na jego temat. - Komisarz uciął dyskusję i opuścił wydział.
- Z niego to jest jednak prawdziwy pies. - odezwał się Kuba.
- Nom.
- A myślałem, że sobota będzie wolna.
- Bywa, Kuba, bywa. Wiesz co?? Zapraszam Cię na piwo.
- A żona??
- Spokojnie. Udobrucham ją.
Jasionka i Wnuk opuścili biuro w lepszych humorach. Perspektywa wspólnego wypicia jasnego pełnego napełniła ich luzem, którego ze względu na pracę nie mogli wcześniej poczuć. Tego luzu nie mógł im zabronić nawet Suchecki.

Następny dzień. Wcześnie rano.
Suchecki dojechał właśnie przed podobną dzielnicę willową, jaką odwiedził wczoraj. Liczył, że prokuratora Szymczyka zastanie przy jedzeniu śniadania. I nie pomylił się. Różnica w jego przewidywaniach była taka, że prokurator był już po śniadaniu.
- Komisarzu, krótko proszę. Teściowie mają dziś 25- lecie ślubu. - uprzedził na wstępie Szymczyk.
- Chodzi o Rowińskiego.
- To dla nas szok. Dla nas wszystkich w firmie.
- Co o nim Pan sądził??
- Hm... Dobry był. Miał talent. Naprawdę, udowadnianie winy to była smykałka dla niego. Wiele spraw rozwiązanych. Nie mogę na niego nic powiedzieć, chociaż..
- Co takiego, panie prokuratorze??
- Były słuchy że bierze w łapę. Ale nie potwierdzone. Ja uważam, że to była zwykła plotka wtedy.
- Kiedy??
- Jak zaczynał. Ale uprzedzam, żeby nie brać tego na poważnie.
- Nie ma problemu. Coś jeszcze Pan o nim chce powiedzieć??
- Powiem tylko, że Panu nie zazdroszczę. A teraz przepraszam, ale spieszy mi się.
- To ja dziękuję, że znalazł Pan czas.

Około 10. Archiwum.
Zbiór wszystkich papierów komendy znajdował się w sąsiednim budynku, czyli obok komendy.
Miśka rozmawiała właśnie z Wnukiem i Kubą.
- Podobno ten Rowiński dostał kulkę.
- Dokładnie, Misia - odpowiedział Kuba.
- Egzekucja, jeden strzał prosto w środek czoła. Szans na przeżycie nie było.
- Ślady??
- Brak.
- I Suchy wymyślił sobie żebyśmy przewertowali całą działalność prokuratora??
- Tak wymyśliłem to sobie - nadchodzący komisarz usłyszał rozmowę swojej ekipy - Misia, jak badania??- zapytał.
- W porządku.
- Koleżanka nie jest w ciąży, nie martw się - zaśmiał się Wnuk, za co po chwili dostał kuksanća od brunetki. To samo groziło Jasionce, ale ten na szczęście "zamknął się" sam.

Sobota. Godz.19.
Ekipa od ośmiu godzin "studiowała" akta. Ta praca była dla wszystkich raczej katorgą, przykrym obowiązkiem niż radością. Nie trudno było się jednak dziwić. Jedynym przerywnikiem była opinia profesora Czechlińskiego, która nic nie wnosiła do sprawy, ponieważ większość wniosków byłą już znana.
- Suchy, ja wysiadam. - Sobolska wstała i rozprostowała plecy.
- To są jakieś jaja. - przytaknął Wnuk. Siedzimy tu ósmą godzinę, zaraz zacznie się dziewiąta. Gapimy się w to. Nic z tego nie wynika.
Nikt chyba się tego nie spodziewał. Ale komisarz przytaknął utyskiwaniom swoich kolegów.
- Kończymy z tymi aktami, ale one niech zostaną. Kuba, zadzwoń na dół do dyżurnego. Pogadamy z Maruszakiem. Może 24 go zmiękło??

Po chwili.
Suchecki znowu obserwował Maruszaka. Ten znowu nie starał się patrzeć w stronę komisarza.
- Chcesz całe życie przesiedzieć w pierdlu??
- Nie chcę - Maruszak wypowiedział swoje pierwsze słowa na komendzie.
- Zacznij gadać.
- Nie mam z tym nic wspólnego. Nie wiem nawet o kogo chodzi. I co ode mnie chcecie??
- Chodzi o zabójstwo prokuratora Rowińskiego.
- I myślicie że to ja?? - Maruszak spojrzał się na komisarza niczym kot z drugiej części Shreka. Jego wzrok nie zwiódł jednak doświadczonego policjanta.
- W końcu siedziałeś w celi z Kobielakiem. A tak się składa że on go oskarżał. Może kolega chciał ci pomóc w ułożeniu sobie wyjścia?? Zaproponował pomoc finansową. Ale coś za coś. Miałeś sprzątnąć prokuratora.
Cisza.
- Czy Kobielak coś mówił o prokuratorze??
- Nic nie mówił. Mówił, że dowodów to on żadnych nie znajdzie. Nic nie mówił o żadnym zabójstwie! - chłopak wyraźnie się zdenerwował
- Spokojnie - Suchecki pozostał niewzruszony - Co robiłeś w czwartek przez cały wieczór??
- Byłem w domu.
- Ktoś to potwierdzi??
- Siostra.
- Czyli twoje alibi jest żadne. 
Suchecki nie za bardzo wierzył chłopakowi.
- Dlaczego uciekałeś??
- Bałem się że znowu pójdę siedzieć za coś czego nie zrobiłem.
- No niestety, sąd był innego zdania. Jeździsz motorem??
- Jeździłem, zanim mnie zapuszkowaliście.
- Jaki motor??
- Zielone Kawasaki.
- Chcemy obejrzeć ten motor. 
- Jest w garażach na Syrokomli.
Po chwili w biurze.
- Nie mam zielonego pojęcia, czy to on - powiedziała Misia.
- Tak czy siak, najbliższą noc spędzi w areszcie.
Jeszcze w czasie mówienia przez komisarza zadzwonił telefon. Odebrał go Jasionka. Po chwili spojrzał wymownie na komisarza.
- Co jest??
- Jakiś gościu na czarnym motorze zastrzelił starsze małżeństwo.
Cała ekipa zrozumiała wtedy że czeka ich długa noc, zaś jasną cholerę w wykonaniu Suchego słyszeli chyba wszyscy na komendzie.

poniedziałek, 3 marca 2014

Renegat cz.2

- Hahahahahaha... Ja nie mogę - Kobylak zareagował na słowa komisarza salwą śmiechu.
- No i czego tak rżysz??
- Komisarzu...nie możecie mi dowalić zabójstwa. Bo ja byłem tutaj. Dyrektor więzienia potwierdzi że tu byłem. Nigdzie nie wychodziłem.
- Nie drwij, nie drwij chłopie.
- Komisarzu. Wasza teza jest tak niewiarygodna, że aż śmieszna.
- Rzeczywiście - przyznał Suchy - może nie zabójstwo ale jego zlecenie?? Co?? Pasi ci to??
- A dlaczego w ogóle teza o tym że to ja?? Niby dlaczego miałbym to zrobić?? Ma komisarz jakąś tezę?
- Choćby zemsta.
- Przecież nic mi to nie da. Akt oskarżenia poprowadzi inny prokurator. Bez sensu. Komisarzu. Sherlockiem Holmesem to nie jesteś. I nigdy nie będziesz.
- Kobielak. Uważaj z kim pogrywasz.
- No co?? Ten prokurator miał na oko jakieś 42-45 lat. Trochę spraw prowadził. Poszukajcie sobie w tych swoich aktach.
- Poszukamy. Nie musisz się o to martwić.
- Ja się nie martwię. Jak czytał mi Rowicki na sali rozpraw miałem być sądzony za haracze, porwania, wymuszenia i pranie brudnych pieniędzy - Kobielak wyliczał na palcach. - I jeszcze za samochody. Kolejny punkt pod tytułem zlecenie zabójstwa nie jest mi potrzebny.
- To się jeszcze okaże.
- Niewątpliwie komisarzu. Żegnam.
- Żegnam.
Suchecki odłożył słuchawkę, odwrócił się i wykonał dwa kroki. Wtedy usłyszał pukanie o szybę. Najwyraźniej Kobielak miał coś jeszcze do przekazania.
- Czego jeszcze chcesz??
- Przypomniała mi się jedna rzecz.
- Co takiego??
- Zapomniałem życzyć szanownemu komisarzowi powodzenia. Więc powodzenia komisarzu.
Po tych słowach Kobielak wstał i z uśmiechem zakomunikował strażnikowi, że nie zamierza już więcej dziś rozmawiać z komisarzem. 

W tym samym czasie.
Wnuk siedział przed dębowym biurkiem dyrektora więzienia, podporucznika Służby Więziennej Ronalda Ginko.
- Panie poruczniku, jak jest z tym Kobielakiem. Bardzo niebezpieczny??
- Komisarzu, akt Pan nie czytał?? - wypalił podporucznik Ginko z politowaniem. - Wymuszenia, haracze, porwania. Facet ewidentnie jest niebezpieczny.
- Ma stałą ochronę??
- Tak, pilnujemy go.
- Czyli nie ma szans na to że przejdą jakieś grypsy, czy informacje??
- Zapewniam, że poprzez nas na pewno nie. Wszyscy strażnicy są poza podejrzeniem. Poza tym nawet gdyby któryś coś przeskrobał, mamy system kamer. U nas, jeśli któryś z pracowników jest podejrzany to jest usuwany z grupy. Właśnie takie nasze wysokie standardy, które stosujemy powodują że jesteśmy oceniani jako jedni z najlepszych w Polsce, z czego jesteśmy dumni.
- Nie wątpię, Panie pułkowniku - odparł Wnuk. - A jak wygląda temat rozmów z osadzonymi.
- Podsłuchujemy i kontrolujemy także ten temat. Jeśli by ktoś coś powiedział czy zasugerował od razu informacja poszłaby do was.  No chyba, że...
- Że co?? Panie pułkowniku.
- Wie Pan o tym doskonale, jacy są przestępcy. Jeśli mają jakieś niepisane znaki czy teksty które znaczą, że należy zrobić to i to, to my jako Służba Więzienna jesteśmy bezradni. Rozumie Pan??
- Oczywiście. Co Pan sądzi o Kobielaku?? Na podstawie tego co on tutaj robi.
- Twardy jest. Inteligentny i przebiegły. Umie zjednywać sobie ludzi.
- Czyli ma w areszcie posłuch od początku.
- Wie Pan, na początku byli tacy, co się próbowali mu stawiać. Były jakieś tam małe bijatyki, ale szybko wszystko tłumiliśmy. Niewątpliwie było paru takich, co Kobielak sobie zjednał. Teraz wolą sobie nie wchodzić w drogę. Coś na zasadzie szorstkiej przyjaźni, tylko że grupowej.
- Ilu ma tych kumpli??
- Trzech a nawet czterech.
- Czy któryś z nich wyszedł?? - Wnuk przeszedł do jednego z ważniejszych pytań.
- Tak, jeden chyba wyszedł. Zadzwonię do naszego szefa od kadr, że tak powiem.
Ginko wykonał telefon.
- Ten cały Maruszak już wyszedł??
- Dobra. Bo jest u mnie komisarz z policji to z mu powiem.
Podpułkownik odłożył słuchawkę.
- Daniel Maruszak. Dwa lata za pobicie. Jest tutejszy. A więc na pewno macie go w bazie. Sobie wszystko ustalicie.
- Oczywiście. Wracając do Kobielaka. Mógłby zlecić zabójstwo??
- Na pewno. Pytanie tylko czy by mu się chciało. Ale myśli Pan, komisarzu że ten Maruszak jest w stanie to zrobić.
- Różne rzeczy już widziałem. Poza tym ja nie myślę, jestem z policji.
Ginko zrobił wielkie oczy.
- Oj, żartuję. Do widzenia, panie pułkowniku.
Na dole przed wejściem do aresztu czekał już na Radka Suchecki. Opierał się o maskę Aurisa.
- Jak tam rozmowa z Kobielakiem??
- Twierdzi, że nic nie wie. Ale w gruncie rzeczy nie wiadomo, czy mówił prawdę. Zgrywał się i był bardzo pewny siebie.  
- Za to ja mam pierwszego podejrzanego.
- Kogo??
- Daniel Maruszak. Wyszedł właśnie za pobicie. Zakumplował się z Kobielakiem w celi.
- Ile dostał za te pobicie??
- Dwa latka.
- Potem się nim zajmiemy. Na razie jedziemy na Źródlaną.
- A po co na Źródlaną??
- Żona denata tam pracuje.

Komisarze siedzieli spokojnie w jednym z biur na Winiarach i spoglądali na krótkowłosą blondynkę. Paliła ona od niechcenia papierosa. Niewiele brakowało by go upuściła. Znajdująca się pod stopami wykładzina nie za bardzo znosiła chodzenie po niej. A co dopiero atak spadającego niedopałka a precyzując rozżarzonego popiołu z owego peta. Małgorzata Rowińska nie zwracała zbytnio na niego uwagi, spoglądając przez okno na chodzących po ulicy ludzi. Była wyraźnie zamyślona
- Papieros Pani spadnie. - zwrócił uwagę Wnuk.
Brak odpowiedzi.
- Papieros Pani spadnie. - powtórzył jeszcze raz Radek, tym razem głośniej.
- Oj bardzo przepraszam. To wielki szok dla mnie. Jacek nie żyje. A jeszcze niedawno byłam z nim.
W czasie tej wypowiedzi kobieta zasiadła za swoim biurkiem. Splotła ręce, jakby oczekując na to co się stanie i przygotowując się na pytania Radka i Maćka.
- Długo Państwo byli ze sobą?? - spytał Suchy
- 16 lat.
- Szmat czasu.
- Były piękne momenty. Ale były też i trudne. Jedyne czego żałuję to tego że miałam z nim dziecka. Gdyby było może bym go tak szybko nie opuściła.
- Długo jest Pani ze swoim nowym partnerem??
- Cztery miesiące.
- Dlaczego Pani zostawiła męża??
- Wypaliliśmy się. Poza tym Jacek zaczął pić. No i coraz bardziej przeszkadzała mi jego praca. Tak, uważałam, że był pracoholikiem. W dodatku zrobił się z niego straszny choleryk. A ja znalazłam sobie kogoś bardziej statecznego.
- Czy mógł mieć jakichś wrogów?? - wtrącił Wnuk.
- Jego wrogiem niewątpliwie był stres i jego praca. Był prokuratorem, więc oskarżał przestępców. Może komuś zaszedł za skórę?? Bo jeśli chodzi o prywatne sprawy to raczej wrogów nie mieliśmy.
- Co Pani robiła w czwartek o 21??
- Byłam z moim nowym partnerem w jego a właściwie naszym domu. Ale co to za pytania?? Podejrzewacie mnie o coś??
- To rutynowe pytania - odparł Radek - poprosimy jeszcze o dane pani partnera. Chcemy z nim porozmawiać.
- Ale po co??
- Poprosimy o dane. - Suchecki uciął dyskusję najzimniejszym głosem na jaki było go stać.
- Wojciech Sternik. Jest dyrektorem szkoły na Bukowskiej.

Piątek. Około 14.
Szkoła Ponadgimnazjalna na Bukowskiej.
- Nie spodziewałem się Policji o tej porze. Dobrze, że Panowie zdążyli. Miałem własnie wychodzić. O co chodzi??
- O męża Pana partnerki.
- A co ja mam z nim wspólnego??
- No, odbił mu Pan żonę. - odpowiedział Radek. Poza tym dzisiaj zastrzelono Pana Rowińskiego.
Sternik spojrzał to na komisarza to na Wnuka.
- To żart??
- Nie, Rowiński nie żyje. - potwierdził komisarz.
- Znał go Pan?? - spytał Radek.
- Widziałem go tylko raz. I to tylko przelotnie. Kiedy ten jeden jedyny raz po nią przyjechałem pod dom, kłóciła się z nim.
- I co Pan zrobił?? - spytał Suchy.
- Nic. Małgorzata nie chciała żebyśmy spotkał jej męża. Obawiała się, że moze dojść do bójki. Pozatym ja też nie chciałem.
- Dlaczego - dopytywał Wnuk.
- Jestem statecznym człowiekiem. Nie chcę się bić, nie chcę tak rozwiązywać sporów. Uważam,że można się porozumieć słowem.
- Co Pan robił w czwartek wieczorem??
- Byłem z Małgorzatą u siebie w domu.
- Ktoś to może potwierdzić??
- Byliśmy sami.

45 minut później
W drodze na komendę. Okolice skrzyżowania z Przybyszewskiego.
- Obydwoje zapewnają sobie na wzajem alibi. - zauważył Suchy.   
- Ale ten dyrektor był zaskoczony, żona za to spokojna.
- Prawda. Zajedziemy jeszcze do tego jak mu tam, kumpla tego Kobylaka.
- SWS dla 00 - Wnuk użył radia.
- 00 zgłasza się.
- Sprawdź mi, gdzie mieszka Daniel Maruszak.
- Chwilka.
Komisarz stał akurat na światłach. Odgonił natrętnego bezdomnego z myjką do szyb , który odpowiedział mu środkowym palcem. Ten wyjął swoją legitymację policyjną, na co brodacz błyskawicznie się ulotnił.  
- Syrokomli 39/1
- To na Piątkowie jest.
- Trochę sobie pojeździmy.

Policjanci tym razem nie musieli się wspinać. Maruszakowie mieszkali na parterze. Policjanci grzecznie zapukali. Drzwi otworzyła młoda dziewczyna.
- Słucham Panów.
- Czy tu mieszka Daniel Maruszak?? Policja. - Wnuk i Suchy pokazali odznaki
- Czego znowu policja chce od mojego brata??
- Chcieliśmy z nim pogadać.
W momencie wypowiedzenia tych słów przez komisarza z wnętrza mieszkania dało sie usłyszeć wyraźny rumor.

sobota, 1 marca 2014

Renegat cz.1

Piątek, 9.15

Suchecki i Wnuk dojeżdżali właśnie na jedną z większych dzielnic willowych w mieście. Okazałe domy pilnowane w większości przez sporych rozmiarów teriery rosyjskie i owczarki niemieckie nie zachęcały obcych do zapuszczania się w te strony. Zresztą czego nietutejsi mogli szukać w dzielnicy zamieszkałej przez biznesmenów, lekarzy i prawników. Dla bezdomnych rarytasem byłyby tutaj nawet resztki z talerzy. Taka sceneria towarzyszyła dwójce policjantów, którzy rozmawiali właśnie o nieobecnej z nimi koleżance.
- Tak w ogóle co jest z Miśką?? - spytał Suchecki.
- Jakaś tam wizyta kontrolna.
- Ale nic poważnego chyba jej nie jest??
- W ciąży raczej jej szybko nie uświadczymy. Jest energiczna. Bo ja wiem. Mówiła, że zwykła kontrola.
- Są już chłopaki.
Auris stanął przed policyjną taśmą.
- Ja pierdzielę... ale chaty - westchnął Radek.
- Nas nie stać - Suchy błyskawicznie zgasił jakiekolwiek marzenia swojego kolegi.
- Komisarzu. Uwielbiam Pana pragmatyzm.
- Zawsze byłem zwolennikiem tego żeby więcej robić a mniej gadać, więc pamiętaj o rzeczywistości, a nie o marzeniach. Zawsze mogłeś zostać inżynierem albo ekonomistą.
- Ale wtedy bym z Tobą nie pracował.
- Dobra. Ruszaj dupę, bo samo się nie zrobi.
- Jasne szefie - Wnuk zasalutował przed komisarzem. 
Komisarze po chwili znajdowali się już w domu.
- Dzień dobry komisarzu. - zameldował się Paweł, jeden z mundurowych.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry. Kim jest ofiara??
- Jacek Rowiński, prokurator.
- Przepraszam, kto?? - Suchecki aż podskoczył.
- Prokurator Jacek Rowiński.
- Suchy, to jest ten od gangu Kobylaka?? - spytał Wnuk.
Proces gangu Kobylaka był jedną z najgłośniejszych spraw w mieście. Członkowie gangu zajmowali się praniem brudnych pieniędzy, porwaniami, kradzieżami samochodów i wymuszaniem haraczy. W świecie przestępczym krążyły plotki o związkach z stołecznymi i trójmiejskimi mafiami. Oficjalnie nie udało się ich jednak potwierdzić.
- Tak, ten. To jest pewne??
- Mamy dokumenty. Nie ma żadnych wątpliwości.
Radek i Maciek weszli do gabinetu prokuratora. Zamordowany miał szeroko otwarte oczy i jedną małą dziurę w czole świadczącą o okrutnym losie jaki spotkał prokuratora.
- Dzień dobry, profesorze. Ktoś go ładnie załatwił.
- Gościu jest dobry. Kurewsko dobry. Raz strzelił i trafił. - zauważył Wnuk
- Wiecie co chłopaki, ja się będę zbierał, bo chłopaki ze Starego Miasta kogoś mają. Powiem wam tylko,że  zgon 10-12 godzin temu. Czyli wczoraj wieczorem.
- W dodatku chyba musiało od niego jechać jak z gorzelni - dodał Wnuk. Oglądał właśnie pokaźną karafkę whisky. W dodatku napoju było w naczyniu tyle co kot napłakał. - Ciekawe ile kosztuje taka butelka.
- Twoją pensję, a może i więcej - odparł profesor. Na razie, chłopaki.
- Na razie, profesorze.
Suchecki i Wnuk skierowali swoje kroki do techników.
- Ślady jakieś mamy??
- Nic. Kompletnie czysto. Facet jak widzisz dostał jedną kulkę. Morderca wszedł najprawdopodobniej przez drzwi i oddał jeden strzał. Jak widzicie wystarczył.
- Robota zawodowca - skwitował Wnuk.
- Ażebyś wiedział. Kto go znalazł?? - Suchecki zwrócił się do mundurowego.
- Jego gosposia. Przyszła rano i znalazła go tak jak teraz wy go widzicie.
- Można z nią rozmawiać??
- Jest bardzo zdenerwowana, ale myślę, że tak. Jest w kuchni.
- Rodzina była powiadamiana??
- Jeszcze nie.
- Dobra. My to zrobimy. Przepytajcie jeszcze sąsiadów, może ktoś coś widział.

Maciek i Radek płynnie przeszli do kuchni. Starsza, siwawa kobieta wydmuchiwała nos w chusteczkę. Siedział przy niej jeden z mundurowych.
- To są panowie komisarze. Opowie im Pani co widziała.
- Czy to jest konieczne??
- Niestety, jest.
Suchecki płynnie przeszedł do zadawania pytań.
- Długo Pani pracuje, znaczy pracowała u Państwa Rowińskich
- Siedem lat będzie. A ostatnie pół roku już tylko u Pana Jacka.
- Dlaczego??
- Pani Małgorzata od niego odeszła. Zresztą, dziwie się że ona tyle wytrzymała.
- Co ma Pani na myśli?? - dopytywał Wnuk.
- Pan Jacek to był nerwus straszny. Może nie powinnam o nim tak mówić, ale to nie był dobry człowiek. Miał czasem niewytłumaczalne ataki zdenerwowania, wkurzenia. Był o swoją żonę bardzo zazdrosny.
- Czy pan prokurator dużo pił??
- Kiedyś to rzadko, nawet bardzo rzadko. Po odejściu żony jednak wpadł w ciąg. To była jedna wielka udręka, kiedy to się zaczynało. Ględził od rzeczy, potem wpadał w nerwicę, potem znowu ględził, krzyczał że nie da pani prokuratorowej rozwodu.  I tak w koło Macieju.
- Wie Pani gdzie teraz jest jego żona??
- Wiem że mieszka z tym swoim nowym kochasiem, ale gdzie to nie wiem. Przykro mi.
- A jej praca?? - dodał Radek
- Z tego co pamiętam, coś z marketingiem. Ale powiedzieć nic nie mogę. Nie jestem pewna.
- Była Pani u niego wczoraj??
- Byłam.
- O której Pani wyszła??
- Około 18.30
- Dobrze. Proszę. Oto moja wizytówka. Jakby coś to proszę dzwonić.
Policjanci opuścili dom prokuratora.
Chwilę jeszcze stali na pokrytym żwirkiem z kamieniami ścieżce do domu.
- Kuba, ustalisz mi gdzie pracuje Małgorzata Rowińska. I jeszcze załatw nam widzenie z Kobylakiem- mówił Suchy przez telefon do Jasionki.
Po rozłączeniu się zagadał go Wnuk.
- Ktoś się ewidentnie bawi w egzekucję. Kobylak?
- Wiesz. Niby jego gang w morderstwach nie robił, ale kto tam wie. W każdym bądź razie jeśli zlecił zabójstwo to dożywocie z jego kartoteką gwarantowane.
- A może by na razie kogoś z prokuratury zapytać o tego Rowińskiego.
- Dobry pomysł. Pogadamy z moim znajomym, emerytowanym prokuratorem Golcem.

Około 10.30
Jeden z bloków na ul. Reymonta
Emerytowany prokurator Jerzy Golec był właśnie bardzo zajęty lekturą artykułu o wybuchu gazu w jednym z bloków na Szelągowskiej. Od 40 lat czytał Głos Wielkopolski i nawet mimo przejścia na emeryturę nie zmienił tego zwyczaju. Jego żona Wiesława skończyła właśnie gotować jajecznicę - ulubiony śniadaniowy posiłek męża. Obowiązkowo musiała być z czterech jajek. Kiedy stawiała danie przed mężem rozległ się dzwonek do drzwi.
- Kogo niesie o tej porze?? - spytała retorycznie.
- Sprawdzę - Golec podniósł się z krzesła.
- Może to listonosz??
- To nie jest listonosz. To jeden z większych talentów naszej policji.
Suchecki i Wnuk przestąpili próg mieszkania prokuratora.
- Panie prokuratorze. Proszę mi nie pochlebiać.
- Ależ trzeba. W naszym kraju wszyscy wszystko ganią. A to, że prąd za drogi, posłowie biorą za dużo itd. Więc ja staram się chwalić. Ale widzę, że masz do współpracy nowy narybek.
- Podkomisarz Radosław Wnuk. Jest mi bardzo miło poznać legendę.
- Chłopcze. Nie żartuj sobie. - odparł Golec. Może coś zjecie?? - dodał. Żona ugotowała jajecznicę. Starczy dla was.
- Trochę się nam śpieszy.
- Spokojnie. Zdążycie. Wiesiu, nałóż panom. Obrazicie moją żonę, jeśli nie spróbujecie jej jajecznicy. Jest wyborna.
Cała trójka po chwili rozmawiała już ze spokojem, tak jakby znali się od lat.
- Przychodzimy tu w sprawie zawodowej. Doskonale pamiętam, że to Pan przyjmował większość prokuratorów do pracy. - zagaił Suchecki
- W istocie. Chodzi nam o prokuratura Rowińskiego - dodał Wnuk.
- A co on zrobił??
- Nie żyje.
Golcowi z wrażenia wypadł widelec z ręki. Kawałek genialnej jajecznicy żony prokuratora w tej chwili stał się nędznym ochłapem.
- Jestem w szoku - przyznał prokurator po chwili. - dociekliwy, dokładny, miałem wrażenie że gdyby był policjantem również byłby dobry. Może nawet tak dobry, jak ty, Suchy.
- A miał jakieś chwile zawahania?? Zawsze był pewny co robił?? Pewny swoich oskarżeń??
- Tak. Czyniło go to naprawdę dobrym. Pewność.
- I ta pewność zaprowadziła go na czołówki gazet - skwitował Wnuk.
- Dokładnie, chłopcze. Gdyby doprowadził do końca sprawę Kobielaka, myślę, że miałby wielką szansę wywindować się do czołówki palestry w tym mieście.
- Ale to jest bardzo ryzykowny temat.
- Wiadomo, co robili ci gangsterzy, oni nie bawili się w dobrych i złych ludzi. Ale w grę wchodzi każde rozwiązanie, nie tylko Kobielak. Jeżeli szukacie zabójcy, musicie przejrzeć większość spraw prowadzonych przez Rowińskiego. Doskonale wiecie, jaki to zawód.
W tym momencie odezwał się telefon Suchego. Ten spojrzał na wyświetlacz.
- Radek, jedziemy. Dziękujemy za jajecznicę i cenne rady.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
Suchecki i Wnuk opuścili mieszkanie i po drodze pożegnali się jeszcze z wracającą do domu żoną prokuratora.
- Co jest?? - spytał Radek.
- Mamy widzenie z Kobielakiem.

11.30
Areszt śledczy Poznań. ul. Młyńska.
Komisarz siedział już przed oknem i czekał na aresztanta. Kiedyś króla miasta, dziś jednego z aresztantów. Czekającego na wyrok. Kiedy Kobielak pojawił się przed Sucheckim, ten od razu zwrócił na jego mniejszą tuszę i napakowanie.
- Marnie cię tu żywią, Kobielak.
- To więzienie, komisarzu. Jakby Pan komisarz nie zauważył.
- Tęsknisz za schabowym??
- Już niedługo będę mógł jeść ich ile zechce.
- Przyzwyczajaj się do tego że raczej nie będziesz mógł. Grozi ci dożywocie. Kobielak.
- Za co niby??
- Za niewinność, kochany. Porwania i haracze ci nie wystarczały, to zabiłeś prokuratora. Schabowego już w życiu nie poczujesz.