piątek, 20 grudnia 2013

Był sobie chłopiec cz.4

Bank, ul.Polna
12.30

Suchecki,Wnuk i Sobolska dotarli z problemami do banku.
- Cholera,że też w tym mieście zawsze muszą być takie korki.
- Co się dziwisz, robią Kaponierę.
- Ale tempo mogliby przyspieszyć - ciągnął komisarz.
- Ze spokojem. Jakie mamy numerki na tych kluczach?? - zapytał Wnuk.
- 42 i 64 - odpowiedziała Misia, bowiem na niej spoczęło pilnowanie tych dowodów.
Zajęci konwersacją policjanci dotarli do skrytek. Nie wyróżniały się specjalnie, miały biały kolor. Było ich dokładnie 88.
- Co robimy?? - zapytała Misia.
- Otwieramy - zdecydował Suchy.
- A możemy??
- Miśka, tam może być coś ważnego.
- Niech będzie, choć nie wiem czy powinniśmy pytać się dyrektora banku.
- A po co?? Spróbuj dopasować klucz do 64.
Wnuk wziął klucz od dziewczyny. Chwilę się z nim mocował.
- Nie ma szans. To nie ten.
- No to próbujemy z 42.
Tym razem nie było najmniejszych problemów. Zawartość skrzynki stanęła przed całą trójką otworem.
- Podaj mi rękawiczki - rzucił komisarz do Miśki.
- Służę uprzejmie - odparła brunetka.
Komisarz zajrzał do środka. Wyjął dużą torbę z logo jednej ze znanych sieci sklepów RTV/AGD.
- Oglądamy?? - spytał Wnuk.
- W samochodzie. Tutaj są kamery.

Chwilę później.
Toyota Auris.
- No to co. Sezamie otwórz się. - Suchy otwarł torbę - Fiu,fiu - aż zagwizdał.
- Co jest??
- Kasa. - Suchy zaczął wyciągać forsę. Oddawał ją Miśce do przeliczenia.
- Tu jest 80 tysięcy złotych.
- No to już wiemy, skąd denat miał kasę.
- Wierzysz w karty telefoniczne?? - spytał Wnuk.
- Już nie - odparł Suchy - ale nasz koleżka niech sobie jeszcze posiedzi. Czekajcie bo na dole jest coś jeszcze.
Komisarz wyjął z torby mały notesik z Kaczorem Donaldem.
- Rzucę tylko okiem. Tu są jakieś nazwiska. - dodał po chwili - nazwiska i adresy jakichś kobiet.
- Ile ich jest?? - spytała Sobolska.
- 5.
- Czyżby nasz student okazał się demonem seksu??
- No, niewykluczone. Tylko skąd ta kasa??
- Pogadamy z tymi paniami. Nazywają się Martyna Czerska, Alicja Orłowicz, Patrycja Plichta, Agnieszka Litwiniak i Karina Obrębska. Nie ma co. Jedziemy na Kochanowskiego.

Kochanowskiego. Komenda.
Około 13.15

Kuba siedział oczywiście przy biurku. Tradycyjnie był wpatrzony w ekran komputera. Nie zauważył kiedy w kanciapie pojawili się komisarze.
- Cześć Kuba - rzuciła do niego Misia.
Ten nawet nie mrugnął, nic nie odpowiedział. Po chwili pojawił się Wnuk. Nie zastanawiał się długo. szybkim ruchem zamknął aspirantowi laptopa.
- Jezu, czemu mnie nie straszysz! - Jasionka aż podskoczył.
- Na imię mam Radosław, Wnuk na nazwisko. - odparł podkomisarz zadowolony ze swojego żartu.
- Dobra, dobra jak tam wasze rozeznanie?
W odpowiedzi wchodzący Suchecki rzucił mu na stół torebkę.
- Co to jest??
- Zobacz sam.
- Ile tego jest?? - zapytał zaskoczony.
- 80 patyków.
- To jego pieniądze??
- Nie. Kulczyka. Oczywiście że jego. Czemu zadajesz takie pytania głupie. - zbeształ Jasionkę "Suchy"
- Sorry. Mam dwie sprawy. Ustaliłem co się stało z rodzicami tego Drechslera.
- I co??
- Jego matka nie żyje. To narkomanka była. Kilka lat temu chłopaki znaleźli ją w jednej z melin na Piątkowie.  
- A ojciec?? - spytał Wnuk.
- Też był narkomanem. Mieszka na Wyzwolenia.
- To już nie jest??
- Podobno przeszedł terapię dwa lata temu. Mówił mi tak były dzielnicowy z jego rejonu. On przeszedł na emeryturę. Z nowym nie mogłem się skontaktować, więc gadałem z nim. Facet mieszka na Wyzwolenia. Nazywa się Roman Kostnik.
- A druga sprawa??
- Zadzwoniłem pod ten numer z ulotki.
- I?? - spytała Misia.
- Należy do Macieja Antosiaka.
- Do tego Antosiaka?? Tego z Elewatorów?? - zdziwił się Wnuk.
- No do tego.
- O czym mówicie?? - spytał Suchy najwyraźniej nie wciągnięty w temat.
- Maciej Antosiak to szef tego klubu Elewatory.
- Bardzo modny lokal - dodał Jasionka, I w dodatku blisko, bo na Dąbrowskiego koło teatru.
- No to może wybierzemy się do niego?? - spytała Misia.
- Umówiłem was na 18.
- Skoro mamy tyle czasu - zaczął Suchecki - to pojeździmy po tych dziewczynach. Może któraś nam powie czy znała Huberta.
- Zgadzam się - dopowiedział Wnuk.
- I ja - dodała Misia.

Luboń ul.11 Listopada.
Około 15.50

Komisarze dojechali do ostatniego z pięciu adresów zapisanych na liście denata. Był to jedyny adres poza Poznaniem. Wcześniej rozmawiali z pozostałymi czterema dziewczynami. Patrycją Grzegorczuk (wcześniej Plichtą), Alicją Maltańską (Orłowicz), Kariną Szymańską (Obrębską) i Agnieszką Kowalczuk (Litwiniak). Wszystkie wyparły się znajomości z Drechslerem, choć po niektórych było widać na twarzy zdziwienie a nawet zdenerwowanie. Komisarzom pozostało dotrzeć jeszcze do Martyny Czerskiej. Stawili się w związku z tym pod domek jednorodzinny w którym mieszkała ponoć Martyna. Zadzwonili. W drzwiach pojawiła się około 50-letnia kobieta. Po początkowej wymianie uprzejmości zaprosiła policjantów do salonu. Tam znajdował się jej mąż.
- Chcielibyśmy rozmawiać z Martyną Czerską. Państwo jesteście jej rodzicami??
- Moja żona jest jej matką. Ja już nie mam córki.
- Andrzej, jak możesz!
- Jak ona może być moją córką. Ona nie jest godna tego nazwiska. I zrozum to wreszcie.
- Andrzej, każdy popełnia błędy.
- Ona nas skompromitowała, rozumiesz. Nie mam odwagi spojrzeć przyjaciołom w oczy. Wszyscy się ze mnie śmieją. Własna córka doprowadzi mnie do grobu.
- Przepraszam. Chcielibyśmy zadać kilka pytań. - wtrącił się Suchecki.
- Anno, porozmawiaj z Państwem. Ja nie mam do tego siły. - Andrzej Czerski opuścił salon i wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
- Przepraszam bardzo za męża. On jest bardzo wzburzony.
- Właśnie widzieliśmy - odparł Wnuk.
- Co się stało z Martyną?? - spytała Misia.
- Mąż wyrzucił ją z domu.
- Dlaczego??
- To dłuższa historia. Martyna była zaręczona z pewnym bardzo przystojnym i bogatym młodzieńcem, Krzysztofem Lubińskim. Synem właściciela kliku zakładów mięsnych w Wielkopolsce i na Kujawach. W sobotę miał być ślub. Wszystko było piękne urządzone. Lubińscy jako rodzina bardziej majętna od nas praktycznie całe wesele zorganizowali. W końcu to ich jedyny syn. Ślub się odbył, przyjechaliśmy na wesele do lokalu. I tam wszystko się wydało.
- Co się wydało??
- Wypiliśmy szampana, odśpiewaliśmy sto lat, zasiedliśmy do stołu. I wtedy Krzysztof wstał, poprosił wszystkich o otwarcie kopert które leżały na talerzach. To co tam zobaczyliśmy, to był najgorszy widok w moim życiu. Były to zdjęcia Martyny w łóżku w czasie jej zdrady.
- Zdrady??
- Tak. Rozumie Pan. To był szok. Zostaliśmy skompromitowani. Lubiński poprosił wszystkich gości ze strony Martyny o opuszczenie sali, natomiast jego rodzina została, ponieważ impreza była zapłacona. Większość naszej rodziny się od nas odwróciła, nie mogąc znieść tej kompromitacji. Po powrocie do domu odbyła się karczemna awantura. Mąż spoliczkował Martynę i kazał się jej spakować. Mimo moich protestów. On tego po prostu nie mógł znieść.
- Wie Pani gdzie ona teraz jest??
- Mieszka na Faustmanna, kątem u koleżanki. Rozmawiałam z nią w poniedziałek w centrum miasta. Przyznała się że zdradziła Lubińskiego.
- Ma Pani te zdjęcia??
- Mam. Po chwili podała je Suchemu.
- Dobrze my podziękujemy, do widzenia.

Luboń, ul. Faustmanna.
Komisarze znajdowali się w bloku, w mieszkaniu koleżanki Martyny Czerskiej.
- Znałaś Huberta Drechslera??
- Teraz już wiem kto to jest, wtedy jeszcze nie wiedziałam.
- Kiedy było to wtedy?? - zapytała Sobolska.
- Wtedy, kiedy z nim spałam.
- Możesz opowiedzieć o tym??
- Na wieczór panieński zamówiliśmy ekipę striptizerów.
- Z klubu Elewatory??
- Dokładnie.  Razem z nimi przyjechał on. Hubert. On wyglądał chłopięco, ale już miał w sobie to coś. Ja nie wiem co to było. To było to "coś".
- I co się dalej działo??
- Był alkohol, ploty, ich pokaz. Potem w trakcie płacenia on powiedział mi na ucho, że jeśli chcę mogę do niego wpaść jeszcze trochę później. Że zrobi pokaz, specjalnie dla mnie. Alkohol spowodował,że się zgodziłam. Wyszłam z mieszkania mojej koleżanki. Już byłej koleżanki. Zamówiłam taksówkę. Pojechałam do niego.
- Gdzie on mieszkał??
- W Poznaniu. Wyzwolenia 14/7.
Komisarze mrugnęli do siebie porozumiewawczo. To nie mógł być przypadek.
- Tam był najlepszy seks jaki przeżyłam w życiu. Naprawdę. Hubert jest lepszy w łóżku niż Krzysiek. Sama się sobie dziwię że to mówię. W końcu on mnie szantażował.
- Szantażował Panią?? - spytał Suchecki.
- Przyszedł dwa dni później, do pracy. Pokazał zdjęcia. I taśmę. Chciał 20 tysięcy.
- Zapłaciła mu Pani??
- Nie. I dlatego się na mnie zemścił. A właściwie upokorzył. Czemu o niego pytacie.
- Został zamordowany.
- I myślicie, że to ja??
- Proszę nam powiedzieć, co Pani robiła wczoraj około 9.30.
- Byłam w pracy. Wszyscy to potwierdzą.

Chwilę potem. W samochodzie.
- A więc nasz student to szantażysta. - napomknęła Misia.
- Tak sobie myślę, że jeśli Lubiński zemścił się na tylko na rodzinie Martyny to i na Drechslerze też mógł to zrobić.
- Myślisz Suchy??
- Jeśli to Lubiński to będzie ciężko. Jego ojciec jest bardzo majętny. Może być problem. Aczkolwiek musimy z nim pogadać - zakończył komisarz.