poniedziałek, 17 marca 2014

Renegat cz.6

Niedziela. 13.00 
Kanciapa policjantów

Przed Sucheckim siedział około 30- kilkuletni facet. Wyglądał na kompletnie nie zdenerwowanego całą sytuacją. Nie potrzebował chusteczki, jak większość członków rodzin ofiar, które komisarz do tej pory widział. Facet nie uronił ani jednej łzy. Maciek próbował go rozgryźć, lecz ten wydawał się tak beznamiętny, że intuicja komisarza wydawała się tym razem zawodzić. Oczy nie zdradzały niczego. Wydawały się jakby....nieobecne. Po pierwszym ocenieniu Suchemu wydawało się że za dużo z faceta nie wyciągnie.
- Jak minął lot??
- Dobrze, dziękuję.
Maciek w dalszym ciągu nie wiedział co myśleć. Zamilkł na chwilę, jednak szybko odzyskał rezon i zadał następne pytanie.
- Mieszka Pan we Francji??
- W Marsylii.
Suchy nigdy nie był dobry z geografii. Zawierzył facetowi.
- Czym się Pan zajmuje??
- Wykładam język polski na tamtejszym uniwersytecie.
Intelektualista. Nic dziwnego, że nie okazał emocji. Intelekt działał. Młody Górski ważył mimikę, ważył każdy swój gest.
- Długo Pan tam jest??
- Już ze 5-7 lat.
- Jest Pan zaskoczony śmiercią rodziców??
- Ojciec był sędzią. Niby rzadko słyszy się o morderstwach na sędziach, ale jednak to zawód ryzyka. Trzeba było wziąć inny zawód. Może by go nie zabili. W ogóle jak zginęli??
- Zostali zastrzeleni przed restauracją, chwilę po wyjściu z niej.
- No to mama miała niezły niefart. Zginęła przypadkiem.
Tok myślenia chłopaka zaskoczył nawet Sucheckiego. W duchu komisarz przyznał, że ta dygresja nie przyszła mu nawet do głowy.
- Ciekawa dygresja. Kontaktowaliście się często Państwo ze sobą??
- Czasami rozmawialiśmy przez Skype. Najczęściej tylko ja z matką. Ojciec był zajęty. Dopiero jak odszedł na emeryturę pojawiał się przed ekranem częściej.
- Może mówił o jakichś pogróżkach, wrogach??
- Nigdy nie mówił o swojej pracy. Wątpię by chciał cokolwiek powiedzieć. Zachowywał to w sobie.
- W takim razie dziękuję.
- Ja również. Do widzenia.
Górski minął wchodzących do kanciapy Misię, Wnuka i Jasionkę którzy wracali z posiłku.
- Powiedział coś?? - spytała brunetka.
- Same niewnoszące niczego do sprawy ogólniki. W ogóle dziwny facet z niego.
- To znaczy??
- Bardzo opanowany, stonowany. Jakby nieobecny. Ale może to taki charakter??
Ostatnie pytanie było raczej retoryczne, powiedziane do siebie. Suchecki spokojnie zarządził wyjazd w miasto celem powrotów do starych spraw sędziego i prokuratora. Wnuk i Misia nie zamierzali jakkolwiek podważać jego zarządzenia.

Półtorej godziny później
Osiedle Streszyn.
Suchecki siedział w mieszkaniu Sylwestra Gadomskiego. 34- latek był bardzo zaskoczony wizytą komisarza, szczególnie jak Suchy powiedział z czym przychodzi. Jeszcze bardziej była zaskoczona nowa dziewczyna, a właściwie już żona Gadomskiego. Bez słowa opuściła mieszkanie dając mężowi wolną rękę. Suchecki chciał płynnie przejść do tematu rozmowy, jednak Gadomski go powstrzymał swoimi słowami.
- Bardzo przepraszam za żonę. Ona nie lubi tego tematu.
- Nie ma najmniejszego problemu.
Maciek znowu ruszył do poruszenia tematu. Tym razem Gadomski mu nie przeszkadzał.
- Chciałem rozmawiać o Anicie.
- Kiedyś śpiewano że czterdzieści lat minęło jak jeden dzień. Dla mnie te trzynaście lat to rzeczywiście jeden dzień.
Gadomski ciężko westchnął. Widać,że to było trudne dla niego. Mówić o tej tragedii sprzed wielu lat.
- Czytałem akta, ale chciałbym usłyszeć od Pana co się wtedy stało według Pana.
- Miałem lat 21, Anita 19. Wtedy to był taki trudny związek. Miałem dość trudny charakter. Ale wie Pan, Anita to była fajna dziewczyna. Kłóciliśmy się dosyć często. Schodziliśmy się i rozchodziliśmy. Ale wtedy ją kochałem.
Mężczyzna znowu ciężko westchnął.
- Może gdybym nie był taki głupi?? Może nic by się nie stało??
- Proszę się nie obwiniać.
- Pamiętam tą sobotę jak dziś. Poszliśmy wtedy do znajomego na urodziny. No i tam żeśmy się pokłócili. Padły ostre słowa. Ja coś powiedziałem, Anita coś powiedziała. Nie pamiętam nawet co. Ona uciekła ode mnie. Potem przez jakieś pół godziny jej nie było. Wtedy zobaczyłem ją z tym całym Piotrem Kośmickim. Spojrzała na mnie, tak jakby mnie olała. Postanowiłem się odpłacić pięknym za nadobne. Gadałem z różnymi dziewczynami. Ale Anita gdzieś zniknęła. Szukałem jej potem, ale nigdzie jej nie było. Myślałem, że zamówiła taksówkę i pojechała do domu.
- Potem co się działo??
- Następnego dnia przyjechali pana koledzy. Powiedzieli co się stało. Że Anita nie żyje i że....zgwałcona.
Ostatnie słowo z trudem przeszło Gadomskiemu przez usta. Suchecki zauważył pojedynczą łzę płynącą po policzku tego 34- letniego faceta.
- Ja ją kochałem, a byłem głupi i pozwoliłem jej odejść.
- To na podstawie Pana zeznań oskarżono Kośmickiego.
- Tak, wykpił się szmaciarz jeden.
Suchecki cały czas rejestrował zachowanie Sylwestra. Facet nie wyglądał nienormalnego. Mówił składnie, nie łamał się, nie kręcił.
- Właściwie to ojciec go wykupił.
- Tak Pan sądzi??
- Pewnie. Pozapłacał kasy świadkom, ludziom z imprezy. Pamiętam że wtedy jeszcze jeden chciał zeznawać na korzyść Anity. Wylądował w szpitalu. Nic potem nie powiedział. Oni wszyscy bronili potem Kośmickiego.
- Jeździ Pan motorem??
- Nie, nie jeżdżę.

W tym samym czasie.
Wnuk siedział za stołem w mieszkaniu Sebastiana Dankowskiego, sprawcy wypadku w którym jego ofiara wylądowała na wózku. Była to druga sprawa, którą zajmowali się Górski i Rowiński.
- Wie Pan, co jest najgorsze?? Świadomość, że zniszczyłeś komuś życie. Że ktoś przez Ciebie ma ten wózek inwalidzki. Że raczej nie stanie już na nogach.
Kiedy Wnuk pojawił się przed mieszkaniem Dankowskiego, ten zbladł trochę. Chyba policja nie kojarzyła mu się dobrze.
- Odsiedziałeś cztery z pięciu lat. Wyszedłeś za dobre sprawowanie.
- No tak. Przyszedł tu Pan w sprawie sędziego Górskiego??
Chłopak przejrzał Wnuka.
- Nie tylko.
- To znaczy??
- Prokurator który Cię oskarżał, również nie żyje.
Chłopak pobladł. Jego wyraz twarzy stał się ponownie taki, jak wtedy kiedy Wnuk go pierwszy raz zobaczył.
- W porządku.
- Miałeś pretensje do nich o że Cie skazali??
- Właśnie najdziwniejsze jest to,że nie - przyznał Dankowski - oni otworzyli mi oczy tym wyrokiem. Wtedy myślałem, że to tylko jedno piwko. Dziś już wiem że to było jedno za dużo.
Chłopak zrobił przerwę na łyk wody.
- Wie Pan. Nie chcę już wracać do więzienia. Swoje przesiedziałem. Wiem jak to jest. Dziś nie piję, dostałem niedawno pracę, może nie za dobrze płatną, ale na życie mam. Wiem, że już raczej nic nie osiągnę. Wyrok w papierach jest jak trąd. Zawsze odstrasza. Chodzę do psychologa. Rozmawiam i wiem ze życie mimo tego co się stało nie jest jeszcze stracone i można dużo osiągnąć, nawet bez pieniędzy.
- Masz prawo jazdy na motor.
- Nie mam. Nie chcę już w ogóle siadać za kółko,w ogóle nie chcę siadać na żaden pojazd, chyba tylko na rower. Mam awersję.
Wnuk doskonale rozumiał chłopaka. Pamiętał jak to było z jego własną osobą. Kiedy on się wyprowadzał z domu, wiedział ze będzie ciężko. Był jednak zaparty w sobie. Nie popełnił takich błędów jak Dankowski.

Jeszcze w tym samym czasie.
Misia znajdowała się akurat w chyba najbardziej przemysłowej dzielnicy Poznania, dzielnicy Wilda. Dzielnicy znanej przede wszystkim z zakładów ZNTK* oraz Ceglorza**, miejsca w którym prawie 60 lat wcześniej, zaczęły się pamiętne strajki , stłumione później przez oddziały Ludowego Wojska Polskiego i Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Brunetka stała przed kamienicą w której dokonano morderstwa na staruszce. Chciała wejść do mieszkania sprawcy zabójstwa. Udało się jej to z łatwością, ponieważ była to jedna wielka melina. Sąsiadka z dołu powiedziała tylko, że różni się tam złażą. Teraz dziewczyna tak stojąc przed domem spostrzegła czterech facetów obok których zostawiła swój samochód. Dyskutowali o czymś zawzięcie, w czym pomagał im winiacz, który sączyli. Wiadomo, w dobrym towarzystwie i przy alkoholu czas płynie szybciej. Miśce skojarzyli się oni z bywalcami ławeczki z pewnego znanego serialu. Postanowiła do nich podejść, licząc na to,że to jacyś kumple mordercy, i że język im się rozwiąże. W duchu przekonywała się jednak do tego, że to Suchy miał dobrą sprawę.
- Dzień dobry, panowie.
Zapijaczone cztery pary oczu spojrzały na Misię. Zawsze, kiedy patrzyło na nią tylu facetów, czuła się nieswojo. Przemogła się jednak i kontynuowała rozmowę.
- Widzę słonko przygrzewa, to panowie tutaj przesiadują i popijają.
- Panienko, chyba nam wolno?? - spytał pierwszy.
- Wolno, wolno.
- A może panienka się z nami napije?? Zapraszamy - odezwał się drugi z bywalców "ławeczki", ten najbardziej podchmielony, zapewne oprócz winiacza pociągnął już coś wcześniej.
- Nie, dziękuję. Ryśka Cebulaka znacie??
- A co?? Z policji??
Sobolska pokazała odznakę. Cała czwórka schowała za pazuchę "jabola". Była to dość śmieszna sytuacja. Misia bowiem już wcześniej widziała ich "zdobycze"
- Spokojnie, pogadać chciałam tylko.
- Pogadać zawsze można. Ile to już lat minęło jak Rysiek zabił tą kutwę z góry??
- Z 5 lat będzie.
- Stara komucha z niej była.
- A powiedźcie mi, czy Rysiu jeździł motorem?? - spytała Misia.
- Kiedyś miał Jawę, W latach 70.
- Co to był za motor?? Zarąbisty. Rysiu każdego wtedy przewiózł. Fajny facet z niego.
- A czy ostatnio pojawiali się jacyś jego koledzy na motorach?? 
Cała czwórka spojrzała po sobie, potem na Sobolską. Pokręcili przecząco głowami.
- On takich kolegów nie miał. Chyba.
- Ok.
Misia minęła facetów. Chciała już wsiąść do auta.
- A może kopsnęła by panienka coś za popilnowanie??
Brunetka pomyślała że nic jej nie szkodzi. Dała najbardziej trzeźwemu "Chrobrego". Cała czwórka w podziękowaniu kłaniała się tak, jakby zamiatali łysiejącymi czuprynami piasek.

Niedziela. Około 16.
Kanciapa.
Trwała właśnie narada. Cała czwórka wymieniała się informacjami, które udało się im zdobyć. Pierwszy do wypowiedzi zgłosił się Radek.
- Dankowski twierdził, że wyrok otworzył mu oczy, pracuje. Wprawdzie wie że życie już jest do dupy, ale nie ma pretensji do ofiar. Czysty moim zdaniem.
- Cebulak też. Gadałam z jego znajomym. Zabić za parę groszy to był w stanie, ale patrząc po jego kolegach i aktach, w których jest napisane co robił, wydaje mi się,że nie mógł nic zlecić. Zresztą pieniądze trzymały się go jak zarazki kibla po domestosie.
- Ja gadałem z Gadomskim. Facet ma niby nowe, poukładane życie. Ale chyba ciągle Anitę wspomina. Coś mi w nim nie gra. Kuba, połazisz za nim.
Jasionka słuchał komisarza i jednocześnie grzebał w papierach.
- Są ekspertyzy. Sekcja taka, jak u prokuratora. Szybka śmierć, żadnych szans na przeżycie. Balistyka, łusek brak. Opony, typowe od Harleya.
- Czyli morderca musi być na liście, na której są nazwiska posiadaczy Harleyów.
- Chyba, że jest na gościnnych występach.
Wtedy zadzwonił telefon. Aspirant odebrał. Chwilę pogadał i odłożył słuchawkę.
- Kolejny trup.
- Renegat??
- Niestety, tak
- Gdzie??
- Salon urody, Wiatraczna.
Najgorszy scenariusz zakładany przez Sucheckiego zaczął się sprawdzać. Takiej okazji prasa nie mogła już nie przepuścić.

**********************************************************************************

*ZNTK czyli Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego.
** Ceglorz czyli popularna nazwa Zakładów Hipolita Cegielskiego w Poznaniu (HCP)

**********************************************************************************

Ze specjalną dedykacją dla mej platonicznej miłości, która nieświadomie dała mi natchnienie do napisania. Mam nadzieję,że kiedyś to przeczyta. ;)

1 komentarz:

  1. Bardzo tajemnicze śledztwo, jak dla mnie chyba najlepsze do tej pory.

    OdpowiedzUsuń