poniedziałek, 10 marca 2014

Renegat cz.4

Poznań. ul . Nowowiejskiego. Restauracja "Pod Pikadorem".
Okolice godziny 20.

Suchecki znowu wyrabiał kilometry po uliczkach centrum Poznania. Rajd w jego wykonaniu kończył się na kolejnych skrzyżowaniach zdenerwowanymi spojrzeniami kierowców, zniszczonymi fragmentami kostki brukowej oraz prawie powybijanymi zębami w szczękach jego kolegów, Radka i Miśki. Tych ostatnich chroniły niezawodne pasy bezpieczeństwa. Komisarz nie zwracał również uwagi na przechodniów. Ul. Nowowiejskiego z której zgłoszono strzelaninę czy właściwie egzekucję na starszym małżeństwie była wąska i jednokierunkowa. Przy dojeździe do lokalu trzem paru oczu ukazała się odjeżdżająca karetka.  Brak sygnału w jej wykonaniu oznaczał brak możliwości pomocy lekarskiej dla zmarłych. Dusze trupów pożegnały się już z ziemskim życiem. Suchecki bez wahania depnął po hamulcach. Pasy bezpieczeństwa zaś ponownie wykonały swoją robotę bez zarzutu.
- Oby dwa to trupy?? - Suchecki wypalił do podpierającego się o ścianę mundurowego.
- Niestety.
Komisarz oraz jego podkomendni stanęli nad ciałami. Jeden rzut oka wystarczył Maćkowi by się zorientować kogo ma przed sobą.
- Sędzia Górski. - powiedział komisarz,tak jakby tylko do siebie.
- Co mówiłeś??
- Emerytowany sędzia Górski. Pamiętam go. Kiedy on kończył, ja zaczynałem. Mówiło się, że miał ostry charakter. Był mentorem dla wielu dzisiejszych sędziów.
Mundurowy który towarzyszył policjantom najwidoczniej nie słyszał monologu komisarza, przymierzał się do przedstawienia danych. Robił to trzymając notes i coś w nim jeszcze zapisując i poprawiając
- Zamordowany nazywał się...
- ...Juliusz Górski.
- Rzeczywiście. Zaś jego żona Matylda Górska.
- Wezwaliście już doktora Jamrozka??
Pytanie które zadał komisarz, nie było dziwne. Wiedział on doskonale że profesor Czechliński miał zajęte weekendy. Poświęcał się wtedy pracy na Uniwersytecie Medycznym, odkrywając przed głodnymi wiedzy żakami zakamarki ludzkiego ciała. Ze względu na obowiązki policyjne, które również posiadał, nie zdecydował się na pełnoetatową pracę w środowisku akademickim. Nie mógł także rzucić całkowicie uczelni ze względu na pewne powiązania, które go z Uniwersytetem łączyły. Znalazł jednak sposób jak móc połączyć. Na jednych ze swoich zajęć kilka lat przed zdarzeniami z ulicy Nowowiejskiego, zauważył bardzo aktywnego chłopaka, wtedy studenta drugiego roku. Tak oto student Jamrozek stał się protegowanym profesora, a właściwie jego najlepszym uczniem. Miało to dwa plusy. Po primo - profesor mógł przekazać swojemu uczniowi część weekendową swojej pracy w policji. Po secondo - Czechliński wiedział, że długo już nie popracuje. 59 wiosen na karku mówiło swoje. Wiedzą jaką przekazał swojemu uczniowi, pozwalała mu ze spokojem udać się na wypoczynek, na jesień swojego życia oraz poświęcić się własnej rodzinie.
- Jedzie. Technicy także.
- Motyw rabunkowy wykluczamy??
- Tak - Odparł Wnuk. Na potwierdzenie swoich słów pokazał kolegom całkiem spory plik banknotów wyciągnięty z portfeli denatów
Suchecki wstał ze spokojem, głęboko myśląc, a może coś rozpamiętując.
- W zgłoszeniu podano że strzelał do nich właściciel czarnego motoru.
- Jest świadek. Wprawdzie podano mu środki uspokajające, ale może rozmawiać.
- Misia. Radek. Do restauracji. Pogadajcie z personelem - zarządził Suchecki. Ja zajmę się świadkiem.

Radosław i Michalina siedzieli przy jednym ze stolików na przeciwko kelnerki obsługującej tego dnia państwa Górskich. Młodej dziewczynie drżały ręce. Nie była może w kategorii "Miss", ale jej chłopak, jeśli oczywiście go miała, nie mógł narzekać. Codzienne wpatrywanie się w szmaragdowe oczy owej blondynki mogło ściąć z nóg nawet najbardziej zatwardziałego kawalera.
- Obsługiwała Pani dzisiaj Państwa Górskich?? - zaczęła Misia, która oczywiście do gatunku męskiego nie należała, więc pochlipywanie dziewki nie robiło na niej najmniejszego wrażenia.
- Obsługiwałam.
- Może Pani powiedzieć czy owi Państwo zachowywali się normalnie czy może jakoś...nerwowo?? - przez chwilę Wnuk nie mógł znaleźć odpowiedniego słowa.
- Poprosili o kartę dań, z tego co kojarzę z rozmowy pomiędzy nimi a mną ta pani miała imieniny.
- Ok.
- Złożyłam jej najlepsze życzenia. Potem odeszłam. - dokończyła poprzednią wypowiedź kelnerka.
- Czy mieli jeszcze jakieś prośby??
- Nie. Nie proszono mnie do nich. Zresztą musiałam się zająć innymi klientami.
Tych ostatnich akurat w restauracji nie było. Wypłoszyła ich strzelanina. Zresztą, kogo by nie wypłoszyła??
- Na sam koniec uiścili rachunek i wyszli.
- I w dalszym ciągu nic nie zapowiadało tragedii?? - dopytywał Wnuk.
- Dalej nic się nie działo. Uśmiechnięci wyszli. No a potem usłyszałam kobiecy krzyk, który szybko umilkł.
- Ok. to wszystko , dziękujemy.
Sobolska zdjęła ogromny ciężar z piersi dziewczyny, zwalniając ją do domu.
- Startowałbyś?? - rzuciła do Wnuka.
- Mam żonę.
- A gdybyś nie miał??
- To możliwe....ale wolę brunetki. Misia. Wolę brunetki.
Podkomisarz spojrzała na skrawek białych zębów swojego kolegi, ukazanych w szelmowskim uśmiechu. Nagle zdała sobie z czegoś sprawę.
- Ale przecież twoja żona jest blondynką.
Przez chwilę Sobolska milczała, analizując to,co powiedziała i tą,dość zaskakującą myśl, która pojawiła się u niej w mózgu.
- Arleta jest farbowaną blondynką, a naturalną brunetką.

W tym samym czasie.
Suchecki miał przed sobą przepoconego faceta w dresie, który łapczywie pił półlitrową butelkę wody mineralnej.
- Przepraszam Pana bardzo, ale to nerwów. Muszę się uspokoić.
- Nie szkodzi.
Facet ponownie wrócił do opróżniania butelki. Kiedy skończył, Suchecki ruszył do akcji.
- Co pan tu w ogóle robił??
Kiedy komisarz jeszcze to mówił, zdał sobie sprawę, że zachował się jak idiota. Odpowiedź mogła być tylko jedna. I taka była
- Biegałem. Codziennie tędy biegam. Ale chyba zmienię teraz trasę.
- To co Pan w ogóle widział jak Pan tu dobiegł??
- Byłem mniej więcej 50 metrów od niego. Tego motocyklisty. No może trochę mniej. On podniósł rękę, wyciągnął broń. Strzelił.
Suchecki wszystko notował.
- Ile razy??
- Dwa.
- Czy zabójca mógł Pana widzieć??
- Raczej nie. Byłem dosyć daleko.
Sucheckiego zaczęła nurtować jedna rzecz. Od razu zapytał o nią.
- Był Pan dosyć daleko. Skąd Pan wiedział że motor był czarny??
- Kiedy ten facet strzelał stał lekko bokiem.
- Czy jest Pan w stanie opisać motor??
- Wyglądał jak Harley. Tak jak na tym filmie.  Na Renegacie.
- Ok. Damy Panu mundurowego na wszelki wypadek.

Cała trójka spotkała się ponownie przy kończącym pracę doktorze Adamie Jamrozku. Obok nich stawili się także przypadkowi gapowicze oraz pracownicy służb pogrzebowych oczekujący z noszami i  szarymi workami.
- Mieli jakąś rodzinę??
- Poinformowaliśmy syna. Mieszka we Francji. Przyleci jak tylko będzie mógł najszybciej.
- Adam, co z tego będzie?? - zapytał Suchecki z nadzieją, choć nie była ona za duża.
- Jedna kulka dla niej, druga kulka dla niego. Szybka śmierć. Więcej po sekcji, ale nie liczcie na za wiele. Słyszałem za prowadzicie podobną sprawę.
- Krąg palestry, taki sam sposób morderstwa. No i motor. Są podobieństwa.
- Powodzenia życzę. - Jamrozek pożegnał się tymi słowami.
Jeden z techników przypatrywał się uważnie drodze. Po chwili machnął ręką na komisarzy.
- Widzicie. Tu jest ślad. Dość szeroki.
- Czy to mogą opony dla Harleya?? - zapytał Suchecki.
- Nie wiem. Ale to możliwe. W Tym miejscu musiał stanąć i z takiego kąta i z tej pozycji oddać strzały.
Cała trójka spojrzała na witrynę. Wielki czerwony neon z napisem "Pod pikadorem" świecił im w oczy choć ze względu na kolor nie oślepiał.
- Mamy w mieście harleyowca - zabijakę. - stwierdziła Misia.
- Renegata. - dodał Suchecki - A kim jest Renegat??
- Mścicielem na harleyu.
- Nic tu po nas. Wracamy na komendę.
Auris spokojnie ruszył robiąc miejsce dwóm autom zakładu pogrzebowego.

1 komentarz: