poniedziałek, 3 marca 2014

Renegat cz.2

- Hahahahahaha... Ja nie mogę - Kobylak zareagował na słowa komisarza salwą śmiechu.
- No i czego tak rżysz??
- Komisarzu...nie możecie mi dowalić zabójstwa. Bo ja byłem tutaj. Dyrektor więzienia potwierdzi że tu byłem. Nigdzie nie wychodziłem.
- Nie drwij, nie drwij chłopie.
- Komisarzu. Wasza teza jest tak niewiarygodna, że aż śmieszna.
- Rzeczywiście - przyznał Suchy - może nie zabójstwo ale jego zlecenie?? Co?? Pasi ci to??
- A dlaczego w ogóle teza o tym że to ja?? Niby dlaczego miałbym to zrobić?? Ma komisarz jakąś tezę?
- Choćby zemsta.
- Przecież nic mi to nie da. Akt oskarżenia poprowadzi inny prokurator. Bez sensu. Komisarzu. Sherlockiem Holmesem to nie jesteś. I nigdy nie będziesz.
- Kobielak. Uważaj z kim pogrywasz.
- No co?? Ten prokurator miał na oko jakieś 42-45 lat. Trochę spraw prowadził. Poszukajcie sobie w tych swoich aktach.
- Poszukamy. Nie musisz się o to martwić.
- Ja się nie martwię. Jak czytał mi Rowicki na sali rozpraw miałem być sądzony za haracze, porwania, wymuszenia i pranie brudnych pieniędzy - Kobielak wyliczał na palcach. - I jeszcze za samochody. Kolejny punkt pod tytułem zlecenie zabójstwa nie jest mi potrzebny.
- To się jeszcze okaże.
- Niewątpliwie komisarzu. Żegnam.
- Żegnam.
Suchecki odłożył słuchawkę, odwrócił się i wykonał dwa kroki. Wtedy usłyszał pukanie o szybę. Najwyraźniej Kobielak miał coś jeszcze do przekazania.
- Czego jeszcze chcesz??
- Przypomniała mi się jedna rzecz.
- Co takiego??
- Zapomniałem życzyć szanownemu komisarzowi powodzenia. Więc powodzenia komisarzu.
Po tych słowach Kobielak wstał i z uśmiechem zakomunikował strażnikowi, że nie zamierza już więcej dziś rozmawiać z komisarzem. 

W tym samym czasie.
Wnuk siedział przed dębowym biurkiem dyrektora więzienia, podporucznika Służby Więziennej Ronalda Ginko.
- Panie poruczniku, jak jest z tym Kobielakiem. Bardzo niebezpieczny??
- Komisarzu, akt Pan nie czytał?? - wypalił podporucznik Ginko z politowaniem. - Wymuszenia, haracze, porwania. Facet ewidentnie jest niebezpieczny.
- Ma stałą ochronę??
- Tak, pilnujemy go.
- Czyli nie ma szans na to że przejdą jakieś grypsy, czy informacje??
- Zapewniam, że poprzez nas na pewno nie. Wszyscy strażnicy są poza podejrzeniem. Poza tym nawet gdyby któryś coś przeskrobał, mamy system kamer. U nas, jeśli któryś z pracowników jest podejrzany to jest usuwany z grupy. Właśnie takie nasze wysokie standardy, które stosujemy powodują że jesteśmy oceniani jako jedni z najlepszych w Polsce, z czego jesteśmy dumni.
- Nie wątpię, Panie pułkowniku - odparł Wnuk. - A jak wygląda temat rozmów z osadzonymi.
- Podsłuchujemy i kontrolujemy także ten temat. Jeśli by ktoś coś powiedział czy zasugerował od razu informacja poszłaby do was.  No chyba, że...
- Że co?? Panie pułkowniku.
- Wie Pan o tym doskonale, jacy są przestępcy. Jeśli mają jakieś niepisane znaki czy teksty które znaczą, że należy zrobić to i to, to my jako Służba Więzienna jesteśmy bezradni. Rozumie Pan??
- Oczywiście. Co Pan sądzi o Kobielaku?? Na podstawie tego co on tutaj robi.
- Twardy jest. Inteligentny i przebiegły. Umie zjednywać sobie ludzi.
- Czyli ma w areszcie posłuch od początku.
- Wie Pan, na początku byli tacy, co się próbowali mu stawiać. Były jakieś tam małe bijatyki, ale szybko wszystko tłumiliśmy. Niewątpliwie było paru takich, co Kobielak sobie zjednał. Teraz wolą sobie nie wchodzić w drogę. Coś na zasadzie szorstkiej przyjaźni, tylko że grupowej.
- Ilu ma tych kumpli??
- Trzech a nawet czterech.
- Czy któryś z nich wyszedł?? - Wnuk przeszedł do jednego z ważniejszych pytań.
- Tak, jeden chyba wyszedł. Zadzwonię do naszego szefa od kadr, że tak powiem.
Ginko wykonał telefon.
- Ten cały Maruszak już wyszedł??
- Dobra. Bo jest u mnie komisarz z policji to z mu powiem.
Podpułkownik odłożył słuchawkę.
- Daniel Maruszak. Dwa lata za pobicie. Jest tutejszy. A więc na pewno macie go w bazie. Sobie wszystko ustalicie.
- Oczywiście. Wracając do Kobielaka. Mógłby zlecić zabójstwo??
- Na pewno. Pytanie tylko czy by mu się chciało. Ale myśli Pan, komisarzu że ten Maruszak jest w stanie to zrobić.
- Różne rzeczy już widziałem. Poza tym ja nie myślę, jestem z policji.
Ginko zrobił wielkie oczy.
- Oj, żartuję. Do widzenia, panie pułkowniku.
Na dole przed wejściem do aresztu czekał już na Radka Suchecki. Opierał się o maskę Aurisa.
- Jak tam rozmowa z Kobielakiem??
- Twierdzi, że nic nie wie. Ale w gruncie rzeczy nie wiadomo, czy mówił prawdę. Zgrywał się i był bardzo pewny siebie.  
- Za to ja mam pierwszego podejrzanego.
- Kogo??
- Daniel Maruszak. Wyszedł właśnie za pobicie. Zakumplował się z Kobielakiem w celi.
- Ile dostał za te pobicie??
- Dwa latka.
- Potem się nim zajmiemy. Na razie jedziemy na Źródlaną.
- A po co na Źródlaną??
- Żona denata tam pracuje.

Komisarze siedzieli spokojnie w jednym z biur na Winiarach i spoglądali na krótkowłosą blondynkę. Paliła ona od niechcenia papierosa. Niewiele brakowało by go upuściła. Znajdująca się pod stopami wykładzina nie za bardzo znosiła chodzenie po niej. A co dopiero atak spadającego niedopałka a precyzując rozżarzonego popiołu z owego peta. Małgorzata Rowińska nie zwracała zbytnio na niego uwagi, spoglądając przez okno na chodzących po ulicy ludzi. Była wyraźnie zamyślona
- Papieros Pani spadnie. - zwrócił uwagę Wnuk.
Brak odpowiedzi.
- Papieros Pani spadnie. - powtórzył jeszcze raz Radek, tym razem głośniej.
- Oj bardzo przepraszam. To wielki szok dla mnie. Jacek nie żyje. A jeszcze niedawno byłam z nim.
W czasie tej wypowiedzi kobieta zasiadła za swoim biurkiem. Splotła ręce, jakby oczekując na to co się stanie i przygotowując się na pytania Radka i Maćka.
- Długo Państwo byli ze sobą?? - spytał Suchy
- 16 lat.
- Szmat czasu.
- Były piękne momenty. Ale były też i trudne. Jedyne czego żałuję to tego że miałam z nim dziecka. Gdyby było może bym go tak szybko nie opuściła.
- Długo jest Pani ze swoim nowym partnerem??
- Cztery miesiące.
- Dlaczego Pani zostawiła męża??
- Wypaliliśmy się. Poza tym Jacek zaczął pić. No i coraz bardziej przeszkadzała mi jego praca. Tak, uważałam, że był pracoholikiem. W dodatku zrobił się z niego straszny choleryk. A ja znalazłam sobie kogoś bardziej statecznego.
- Czy mógł mieć jakichś wrogów?? - wtrącił Wnuk.
- Jego wrogiem niewątpliwie był stres i jego praca. Był prokuratorem, więc oskarżał przestępców. Może komuś zaszedł za skórę?? Bo jeśli chodzi o prywatne sprawy to raczej wrogów nie mieliśmy.
- Co Pani robiła w czwartek o 21??
- Byłam z moim nowym partnerem w jego a właściwie naszym domu. Ale co to za pytania?? Podejrzewacie mnie o coś??
- To rutynowe pytania - odparł Radek - poprosimy jeszcze o dane pani partnera. Chcemy z nim porozmawiać.
- Ale po co??
- Poprosimy o dane. - Suchecki uciął dyskusję najzimniejszym głosem na jaki było go stać.
- Wojciech Sternik. Jest dyrektorem szkoły na Bukowskiej.

Piątek. Około 14.
Szkoła Ponadgimnazjalna na Bukowskiej.
- Nie spodziewałem się Policji o tej porze. Dobrze, że Panowie zdążyli. Miałem własnie wychodzić. O co chodzi??
- O męża Pana partnerki.
- A co ja mam z nim wspólnego??
- No, odbił mu Pan żonę. - odpowiedział Radek. Poza tym dzisiaj zastrzelono Pana Rowińskiego.
Sternik spojrzał to na komisarza to na Wnuka.
- To żart??
- Nie, Rowiński nie żyje. - potwierdził komisarz.
- Znał go Pan?? - spytał Radek.
- Widziałem go tylko raz. I to tylko przelotnie. Kiedy ten jeden jedyny raz po nią przyjechałem pod dom, kłóciła się z nim.
- I co Pan zrobił?? - spytał Suchy.
- Nic. Małgorzata nie chciała żebyśmy spotkał jej męża. Obawiała się, że moze dojść do bójki. Pozatym ja też nie chciałem.
- Dlaczego - dopytywał Wnuk.
- Jestem statecznym człowiekiem. Nie chcę się bić, nie chcę tak rozwiązywać sporów. Uważam,że można się porozumieć słowem.
- Co Pan robił w czwartek wieczorem??
- Byłem z Małgorzatą u siebie w domu.
- Ktoś to może potwierdzić??
- Byliśmy sami.

45 minut później
W drodze na komendę. Okolice skrzyżowania z Przybyszewskiego.
- Obydwoje zapewnają sobie na wzajem alibi. - zauważył Suchy.   
- Ale ten dyrektor był zaskoczony, żona za to spokojna.
- Prawda. Zajedziemy jeszcze do tego jak mu tam, kumpla tego Kobylaka.
- SWS dla 00 - Wnuk użył radia.
- 00 zgłasza się.
- Sprawdź mi, gdzie mieszka Daniel Maruszak.
- Chwilka.
Komisarz stał akurat na światłach. Odgonił natrętnego bezdomnego z myjką do szyb , który odpowiedział mu środkowym palcem. Ten wyjął swoją legitymację policyjną, na co brodacz błyskawicznie się ulotnił.  
- Syrokomli 39/1
- To na Piątkowie jest.
- Trochę sobie pojeździmy.

Policjanci tym razem nie musieli się wspinać. Maruszakowie mieszkali na parterze. Policjanci grzecznie zapukali. Drzwi otworzyła młoda dziewczyna.
- Słucham Panów.
- Czy tu mieszka Daniel Maruszak?? Policja. - Wnuk i Suchy pokazali odznaki
- Czego znowu policja chce od mojego brata??
- Chcieliśmy z nim pogadać.
W momencie wypowiedzenia tych słów przez komisarza z wnętrza mieszkania dało sie usłyszeć wyraźny rumor.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz