środa, 26 lutego 2014

Był sobie chłopiec cz.6

Jasionka siedział przy swoim biurku. Przeglądał jakieś papiery. Cała trójka komisarzy zastała go właśnie w takiej sytuacji.
- Siemasz, Jakubie - rzucił Wnuk. Cóż porabiasz??
- A wiesz, chłopaki lada chwila mają jechać. Podobno jakiś przemyt się szykuje czy coś takiego. Czytam to co powiedział nasz informator.
- Yhym... a masz dla nas to o co prosiliśmy.
- Alibi tych dziewczynek??
- W rzeczy samej.
Jasionka pogrzebał w papierach. Po chwili wyciągnął jedną z kartek.
- Niestety.... wygląda na to,że wszystkie są czyste - przyglądnął się kartce.
- Wszystkie mają alibi?? - Suchecki nie dowierzał.
- No mają, mają - studia, rodzina, praca, wyjazd poza miasto itd... - tłumaczył Jasionka.
- Nie mamy nic w takim razie. Szlag by to trafił.... Billingi dojechały???
- Mają być lada chwila.
- OK.
- No to kto nam zostaje?? - spytała Misia.
- Lubiński.
- Ech.....synalek naszego króla mięsa. - mruknął Wnuk.
- Jedziemy. Pogadamy z facetem.

Środa. Około 16.
Malwowa 74. Mieszkanie Krzysztofa Lubińskiego.
- Policja do mnie??
- Tak, do Pana. Kojarzy Pan Huberta Drechslera.
- A co to za frajer??
- Kochanek Pana narzeczonej.
- Ustalmy fakty. Byłej narzeczonej. W ogóle nie zasługiwała na to żeby nią być. Suka.  
- Kolego. Licz się ze słowami. - odsyknęła Misia, wyraźnie zdenerwowana obrażaniem kobiety.
- A nie była suką?? Na kasę poleciała. Na szczęście zemsta była słodka.
- No rzeczywiście. Upokorzyłeś dziewczynę. A jej kochanka zabiłeś. - stwierdziła Misia.
- Na głowę upadłaś, kobieto??
- Nie jesteśmy na ty.
- Poproszę Pana alibi na poniedziałek, na okolice godziny 9. - oznajmił Suchy.
- To jakieś żarty??
- Nigdy nie śmiemy żartować. - odparł Wnuk.
- Wiecie co?? Walcie się.
- No to gościu, jedziesz na komendę.
Po tych słowach cała trójka skuła zaskoczonego Lubińskiego.
- Wylecicie za to z roboty.
- Taaaa....
- Mój ojciec mnie wyciągnie, zobaczycie.
- Dobra, pogadamy na komendzie - odpowiedział Suchecki kończąc jednocześnie temat.

Ul. Kochanowskiego. Około 17. Pokój przesłuchań komendy.
- No to co?? Zemsta ci się udała. Dlaczego zabiłeś kochanka swojej narzeczonej?? - pytał Wnuk.
Cisza.
- Nie mogłeś znieść tego że Twoja ślubna zrobiła ci taki numer. Więc ją upokorzyłeś!
Cisza. 
- Ale facetowi który zrobił ci to świństwo też nie podarowałeś.....
- Będę rozmawiał tylko w obecności adwokata.
- No na razie musisz poczekać.
Komisarz i Sobolska przyglądali się przesłuchaniu stojąc za weneckim lustrem. Po chwili dołączył do nich Kuba.
- Mamy ekspertyzy. I mam hita.
- Jakiego masz tego hita??
- W poniedziałek rano do chłopaka dzwonił brat.
- Ty patrz. Nic nam nie powiedział. - zdziwiła się Misia.
- Myśmy nie sprawdzali jego alibi. Kuba, masz numer do tego szefa z tartaku, zadzwoń.
- Już dzwonię. 
Kuba wyjął swojego Ericssona, wybrał numer, odczekał chwilę.
- Dzień dobry. Starszy aspirant Jasionka. Komenda Wojewódzka Policji Poznań. Chciałbym zapytać o to czy pański pracownik Adam Drechsler był w poniedziałek w pracy.
Jasionka wysłuchał chwilowego tłumaczenia przez telefon, po czym pokręcił przecząco głową w stronę Sucheckiego.
- Dobrze ,dziękuję. Do widzenia. Szef twierdzi że w poniedziałek był na pogrzebie. I tartak był w tym czasie zamknięty.
- Miśka, poproś Radka. Jedziemy do Wrześni. A ty Kubuś, pobaw się w złego policjanta.
Po wyjściu z pokoju cała trójka natknęła się na Wiesława Lubińskiego, ojca Krzysztofa i jego adwokata.
- Gdzie jest mój syn??
- Aktualnie jest przesłuchiwany.
- Chcę z nim rozmawiać.
- Aktualnie jest to niemożliwe.
- Ale co mnie to obchodzi??
- Wiesiu ze spokojem, lepiej będzie jak się uspokoisz. Ja spróbuję porozmawiać z synem. Tobie radziłbym wrócić do domu - odezwał się adwokat.
- Jak mam się uspokoić, kiedy mego syna zatrzymuje policja.
- Tak będzie lepiej. Będę Cię o wszystkim informował.
- Niech będzie. Informuj mnie na bieżąco.
Po tych słowach stary Lubiński opuścił biuro komisarzy, nie zaszczycając nikogo choćby zwyczajnym "do widzenia".     
- Gdzie jest mój klient?? - spytał adwokat.
- Kolega go przesłuchuje. Już zaprowadzam - odpowiedziała Misia.
- Miśka. My idziemy na dół. Poczekamy na Ciebie.
Po wyjściu brunetki odezwał się Radek
- Ale kultura. Ani ojciec, ani syn nie mają jej za grosz - powiedział do Maćka.   
- Wiesz, niedaleko pada jabłko od jabłoni. Szczególnie, jeśli w grę wchodzą pieniądze. Można się tylko cieszyć że nie zarabiamy za dużo....
- Ale lepiej je mieć niż ich nie mieć. - skwitował Radek.
- Też prawda.

Września. ul.Warsztatowa. Około 18.45
Komisarze zaparkowali przed domem Drechslerów.
- Ten braciszek ładnie kłamał. Nie ma alibi. W dodatku nie powiedział że rano dzwonił do brata. - skonstatowała Misia.
Komisarze weszli na posesję. Już z daleka było słychać głośną rozmowę małżonków.
- Adam, musisz powiedzieć prawdę.
- Ale...
- Choć prawda jest najgorsza jaka może być. No jesteś facetem, do cholery.
- Boję się....
Komisarze zbliżali się do ogrodu gdzie ową rozmowę było słychać coraz wyraźniej.
- Nie możesz całe życie uciekać.
- Ale co z mamą?? Muszę się nią zająć. Do tej pory nie powiedzieliśmy jej tego co się stało i prawdy.
W tym momencie komisarze weszli.   
- My też chcemy usłyszeć prawdę.
- Powiedz im - zachęciła swojego męża Dorota Drechsler.
Cisza.
- Pan nas okłamał. Nie był Pan w pracy. No i dzwonił Pan do brata. O tym Pan nam nie wspomniał.
Cisza.
- Słuchamy - Ponaglił Wnuk.
- To był tylko wypadek. Popchnąłem go. Uderzył w ten kamień głową. No i nie ruszał się. Ja naprawdę nie chciałem.
- Dlaczego Pan to zrobił?? - spytała Misia.
- Od jakiegoś czasu zachowanie Huberta wydało mi się dziwne. Przyjeżdżał bardzo rzadko. W dodatku raz kiedy przyjechał, zobaczyłem ten jego telefon. Nowy telefon. Wydawało mi się, że nie stać go na takie rzeczy. Tym bardziej, że dalej zarzekał się że jest pomocnikiem w piekarni. Bardzo mnie to zdziwiło. Kiedyś wziąłem wolne w tartaku i pojechałem zobaczyć co on tak naprawdę robi. Zdziwiłem się że poszedł do tego klubu. Wszedłem i zobaczyłem go. Byłem tym wstrząśnięty. On zrobił z siebie szmatę. Zwyczajną szmatę - Pan to rozumie?? Rozbierał się za pieniądze. Jak jakaś dziwka!
- I co dalej?? - dopytywał Suchecki.
- Przyjechałem dzisiaj żeby go zapytać dlaczego to robi. Spotkałem go w tym parku. A on się mnie wyrzekł. Stwierdził, że nigdy nie chcieliśmy mu powiedzieć o prawdziwych rodzicach. A co mu mieliśmy powiedzieć?? Że to narkomani?? Powiedział że znalazł prawdziwego ojca. A mnie się wyrzekł ponownie. Matki zresztą też. Zaczęliśmy się szamotać. Nie wiem nawet jak go popchnąłem. Uciekłem. Resztę już znacie - mówiąc to Drechsler wyciągnął ręce przed siebie. 

Wychodząc z posesji Suchecki wybrał numer.
- Kuba, mamy sprawcę. Tak, wypuść tego Lubińskiego. Jest czysty.
W momencie w którym komisarz nacisnął czerwoną słuchawkę w jego duszy objawiło się głębokie westchnienie ulgi.

**************************************************************************************

I tak oto mamy finał tej sprawy. Tutaj może trwała trzy dni, ale u mnie w głowie siedziała miesiącami. Przepraszam za to tych wszystkich którzy byli ciekawi dalszych przygód Maćka, Radka, Miśki no i Kuby.
W następnym śledztwie zmierzą się oni z tajemniczym "Renegatem".

3 komentarze:

  1. Swietne opowiadanie. Czekam na nowe

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajne opowiadanie, ale końcówka jakaś taka prosta mi się wydała... Sprawca zaskakujący, lecz czegoś chyba tutaj zabrakło.

    OdpowiedzUsuń
  3. opowiadanie fakt faktem dobre, a nawet bardzo dobre. Zgadzam się z qwertym, że końcówka taka zbyt prosta, a sprawca nie jest dla mnie zaskoczeniem, gdyż jakoś tak podejrzewałem tego brata właśnie. Pozdrawiam i czekam na nowe śledztwo.

    OdpowiedzUsuń