Jasionka siedział przy swoim biurku. Przeglądał jakieś papiery. Cała trójka komisarzy zastała go właśnie w takiej sytuacji.
- Siemasz, Jakubie - rzucił Wnuk. Cóż porabiasz??
- A wiesz, chłopaki lada chwila mają jechać. Podobno jakiś przemyt się szykuje czy coś takiego. Czytam to co powiedział nasz informator.
- Yhym... a masz dla nas to o co prosiliśmy.
- Alibi tych dziewczynek??
- W rzeczy samej.
Jasionka pogrzebał w papierach. Po chwili wyciągnął jedną z kartek.
- Niestety.... wygląda na to,że wszystkie są czyste - przyglądnął się kartce.
- Wszystkie mają alibi?? - Suchecki nie dowierzał.
- No mają, mają - studia, rodzina, praca, wyjazd poza miasto itd... - tłumaczył Jasionka.
- Nie mamy nic w takim razie. Szlag by to trafił.... Billingi dojechały???
- Mają być lada chwila.
- OK.
- No to kto nam zostaje?? - spytała Misia.
- Lubiński.
- Ech.....synalek naszego króla mięsa. - mruknął Wnuk.
- Jedziemy. Pogadamy z facetem.
Środa. Około 16.
Malwowa 74. Mieszkanie Krzysztofa Lubińskiego.
- Policja do mnie??
- Tak, do Pana. Kojarzy Pan Huberta Drechslera.
- A co to za frajer??
- Kochanek Pana narzeczonej.
- Ustalmy fakty. Byłej narzeczonej. W ogóle nie zasługiwała na to żeby nią być. Suka.
- Kolego. Licz się ze słowami. - odsyknęła Misia, wyraźnie zdenerwowana obrażaniem kobiety.
- A nie była suką?? Na kasę poleciała. Na szczęście zemsta była słodka.
- No rzeczywiście. Upokorzyłeś dziewczynę. A jej kochanka zabiłeś. - stwierdziła Misia.
- Na głowę upadłaś, kobieto??
- Nie jesteśmy na ty.
- Poproszę Pana alibi na poniedziałek, na okolice godziny 9. - oznajmił Suchy.
- To jakieś żarty??
- Nigdy nie śmiemy żartować. - odparł Wnuk.
- Wiecie co?? Walcie się.
- No to gościu, jedziesz na komendę.
Po tych słowach cała trójka skuła zaskoczonego Lubińskiego.
- Wylecicie za to z roboty.
- Taaaa....
- Mój ojciec mnie wyciągnie, zobaczycie.
- Dobra, pogadamy na komendzie - odpowiedział Suchecki kończąc jednocześnie temat.
Ul. Kochanowskiego. Około 17. Pokój przesłuchań komendy.
- No to co?? Zemsta ci się udała. Dlaczego zabiłeś kochanka swojej narzeczonej?? - pytał Wnuk.
Cisza.
- Nie mogłeś znieść tego że Twoja ślubna zrobiła ci taki numer. Więc ją upokorzyłeś!
Cisza.
- Ale facetowi który zrobił ci to świństwo też nie podarowałeś.....
- Będę rozmawiał tylko w obecności adwokata.
- No na razie musisz poczekać.
Komisarz i Sobolska przyglądali się przesłuchaniu stojąc za weneckim lustrem. Po chwili dołączył do nich Kuba.
- Mamy ekspertyzy. I mam hita.
- Jakiego masz tego hita??
- W poniedziałek rano do chłopaka dzwonił brat.
- Ty patrz. Nic nam nie powiedział. - zdziwiła się Misia.
- Myśmy nie sprawdzali jego alibi. Kuba, masz numer do tego szefa z tartaku, zadzwoń.
- Już dzwonię.
Kuba wyjął swojego Ericssona, wybrał numer, odczekał chwilę.
- Dzień dobry. Starszy aspirant Jasionka. Komenda Wojewódzka Policji Poznań. Chciałbym zapytać o to czy pański pracownik Adam Drechsler był w poniedziałek w pracy.
Jasionka wysłuchał chwilowego tłumaczenia przez telefon, po czym pokręcił przecząco głową w stronę Sucheckiego.
- Dobrze ,dziękuję. Do widzenia. Szef twierdzi że w poniedziałek był na pogrzebie. I tartak był w tym czasie zamknięty.
- Miśka, poproś Radka. Jedziemy do Wrześni. A ty Kubuś, pobaw się w złego policjanta.
Po wyjściu z pokoju cała trójka natknęła się na Wiesława Lubińskiego, ojca Krzysztofa i jego adwokata.
- Gdzie jest mój syn??
- Aktualnie jest przesłuchiwany.
- Chcę z nim rozmawiać.
- Aktualnie jest to niemożliwe.
- Ale co mnie to obchodzi??
- Wiesiu ze spokojem, lepiej będzie jak się uspokoisz. Ja spróbuję porozmawiać z synem. Tobie radziłbym wrócić do domu - odezwał się adwokat.
- Jak mam się uspokoić, kiedy mego syna zatrzymuje policja.
- Tak będzie lepiej. Będę Cię o wszystkim informował.
- Niech będzie. Informuj mnie na bieżąco.
Po tych słowach stary Lubiński opuścił biuro komisarzy, nie zaszczycając nikogo choćby zwyczajnym "do widzenia".
- Gdzie jest mój klient?? - spytał adwokat.
- Kolega go przesłuchuje. Już zaprowadzam - odpowiedziała Misia.
- Miśka. My idziemy na dół. Poczekamy na Ciebie.
Po wyjściu brunetki odezwał się Radek
- Ale kultura. Ani ojciec, ani syn nie mają jej za grosz - powiedział do Maćka.
- Wiesz, niedaleko pada jabłko od jabłoni. Szczególnie, jeśli w grę wchodzą pieniądze. Można się tylko cieszyć że nie zarabiamy za dużo....
- Ale lepiej je mieć niż ich nie mieć. - skwitował Radek.
- Też prawda.
Września. ul.Warsztatowa. Około 18.45
Komisarze zaparkowali przed domem Drechslerów.
- Ten braciszek ładnie kłamał. Nie ma alibi. W dodatku nie powiedział że rano dzwonił do brata. - skonstatowała Misia.
Komisarze weszli na posesję. Już z daleka było słychać głośną rozmowę małżonków.
- Adam, musisz powiedzieć prawdę.
- Ale...
- Choć prawda jest najgorsza jaka może być. No jesteś facetem, do cholery.
- Boję się....
Komisarze zbliżali się do ogrodu gdzie ową rozmowę było słychać coraz wyraźniej.
- Nie możesz całe życie uciekać.
- Ale co z mamą?? Muszę się nią zająć. Do tej pory nie powiedzieliśmy jej tego co się stało i prawdy.
W tym momencie komisarze weszli.
- My też chcemy usłyszeć prawdę.
- Powiedz im - zachęciła swojego męża Dorota Drechsler.
Cisza.
- Pan nas okłamał. Nie był Pan w pracy. No i dzwonił Pan do brata. O tym Pan nam nie wspomniał.
Cisza.
- Słuchamy - Ponaglił Wnuk.
- To był tylko wypadek. Popchnąłem go. Uderzył w ten kamień głową. No i nie ruszał się. Ja naprawdę nie chciałem.
- Dlaczego Pan to zrobił?? - spytała Misia.
- Od jakiegoś czasu zachowanie Huberta wydało mi się dziwne. Przyjeżdżał bardzo rzadko. W dodatku raz kiedy przyjechał, zobaczyłem ten jego telefon. Nowy telefon. Wydawało mi się, że nie stać go na takie rzeczy. Tym bardziej, że dalej zarzekał się że jest pomocnikiem w piekarni. Bardzo mnie to zdziwiło. Kiedyś wziąłem wolne w tartaku i pojechałem zobaczyć co on tak naprawdę robi. Zdziwiłem się że poszedł do tego klubu. Wszedłem i zobaczyłem go. Byłem tym wstrząśnięty. On zrobił z siebie szmatę. Zwyczajną szmatę - Pan to rozumie?? Rozbierał się za pieniądze. Jak jakaś dziwka!
- I co dalej?? - dopytywał Suchecki.
- Przyjechałem dzisiaj żeby go zapytać dlaczego to robi. Spotkałem go w tym parku. A on się mnie wyrzekł. Stwierdził, że nigdy nie chcieliśmy mu powiedzieć o prawdziwych rodzicach. A co mu mieliśmy powiedzieć?? Że to narkomani?? Powiedział że znalazł prawdziwego ojca. A mnie się wyrzekł ponownie. Matki zresztą też. Zaczęliśmy się szamotać. Nie wiem nawet jak go popchnąłem. Uciekłem. Resztę już znacie - mówiąc to Drechsler wyciągnął ręce przed siebie.
Wychodząc z posesji Suchecki wybrał numer.
- Kuba, mamy sprawcę. Tak, wypuść tego Lubińskiego. Jest czysty.
W momencie w którym komisarz nacisnął czerwoną słuchawkę w jego duszy objawiło się głębokie westchnienie ulgi.
**************************************************************************************
I tak oto mamy finał tej sprawy. Tutaj może trwała trzy dni, ale u mnie w głowie siedziała miesiącami. Przepraszam za to tych wszystkich którzy byli ciekawi dalszych przygód Maćka, Radka, Miśki no i Kuby.
W następnym śledztwie zmierzą się oni z tajemniczym "Renegatem".
Swietne opowiadanie. Czekam na nowe
OdpowiedzUsuńBardzo fajne opowiadanie, ale końcówka jakaś taka prosta mi się wydała... Sprawca zaskakujący, lecz czegoś chyba tutaj zabrakło.
OdpowiedzUsuńopowiadanie fakt faktem dobre, a nawet bardzo dobre. Zgadzam się z qwertym, że końcówka taka zbyt prosta, a sprawca nie jest dla mnie zaskoczeniem, gdyż jakoś tak podejrzewałem tego brata właśnie. Pozdrawiam i czekam na nowe śledztwo.
OdpowiedzUsuń