wtorek, 1 kwietnia 2014

W mroku cz.2

Suchecki od razu przypomniał sobie tą sprawę. Kilka napadów w okolicach Rataj, pamiętał że faceta złapano. Z tego co mu się wydawało sprawę prowadził Wójciak. Zanotował sobie w mózgu, że musi z nim pogadać. Nie wiedział bowiem co się aktualnie z owym facetem dzieje. Wnuk tymczasem zadał pytanie.
- Myśli Pan, że może mieć to związek z owymi zeznaniami??
- To jedyne co mi przychodzi do głowy.
Zaległa cisza. Wnukowi jakoś żadne pytanie nie przychodziło do głowy. Miśce również. Suchecki też milczał. Tą ciszę przerwał mąż ofiary.
- Chcę wiedzieć, jak zginęła.
- Lepiej nie, to może być dla pana szok.
- Ale ja chcę - facet powiedział to z całą stanowczością wbijając oczy w Radka.
Podkomisarz westchnął i spojrzał na komisarza. Ten z kolei pokręcił twierdząco głową.
- Pana żona została brutalna zgwałcona. Zabójca złamał jej kark i rdzeń kręgowy, co spowodowało natychmiastową śmierć - wyrecytował jednym tchem.
Facet załkał. Chyba lepiej było jednak nic mu nie mówić.
- Możemy wziąć zdjęcie żony?? Oddamy potem.
- Proszę, weźcie sobie cokolwiek chcecie.
- Gdyby coś sobie Pan przypomniał, proszę zadzwonić.
- Dziękuję - facet wyjąkał tylko to jedno słowo, jednocześnie przyjmując od Sucheckiego wizytówkę. Nie miał nawet siły odprowadzać policjantów do wyjścia.

Na dole.
Komisarze zatrzymali się przed wyjściem z klatki w której mieszkali Lipscy. Cały czas deszcz nie ustępował, w związku z czym dyskutowanie o sprawie na świeżym powietrzu było bezsensowne.
- I co o tym sądzisz?? - Misia zapytała komisarza.
Suchy pogładził się po policzku.
- Pamiętam tę sprawę.
- Ja też - wtrącił się Wnuk - gościu napadał w tej okolicy na spożywczaki, piekarnie, małe butiki. Kilka napadów było, raz nawet postrzelił kasjerkę w takim małym banku.
- Wójciak to robił. Pogadam z nim jutro.
- A my?? - wyrwało się Sobolskiej.
- Pojedziecie do szpitala. Pogadacie z kim tam trzeba, z aptekarkami, z ludźmi ze szpitala, może coś się dowiecie ciekawego??
Wnuk spojrzał na Miśkę. Ona również na niego spoglądnęła. Porozumieli się od razu.
- Przynajmniej dzięki zeznaniu męża wiemy więcej. Lipska wracała z tej apteki, szpital Strusia jest z tego co wiem na Szwajcarskiej. Szła przez ten można powiedzieć lasek na skróty.
- Facet mógł ją obserwować - rzuciła Misia.
Koledzy spojrzeli na nią z lekkim uznaniem. Mimo, że była najmłodsza w ekipie, szybko się uczyła. Efekty tej nauki były coraz częściej widoczne.
- Zapewne wiedział, o której kończy.
- No wracając do sprawy tych napadów, to wydaje mi się że nie ma związku. Napad, a takie zabójstwo to trochę się kupy nie trzyma. Gwałt jako forma zemsty nie za bardzo mi pasuje. A okrucieństwo czy złamany kark też jest dość dziwne.

Następnego dnia.
Kanciapa. Około 9.
Prognozy pogody sprawdzały się w pełni. Miało padać w dalszym ciągu. No i padało. W tej kwestii czwartek był podobny do środy. Podobnie jak przy sprawie renegata Suchy potrzebował informacji od komisarza Wójciaka. Aktualnie wypełniał jakieś zaległe akta i oczekiwał swojego kolegi. Przez noc rozmyślał trochę nad sprawą Lipskiej. Jedyne co mu się nasuwało to motyw seksualny. Te obrażenia, krew, rozebranie do pasa w dół. Świadczyły o ewidentnym motywie w kierunku jakiegoś sadysty. A ze szkoły policyjnej doskonale pamiętał, że tacy maniacy są najgroźniejsi, a jedno zabójstwo nie jest zazwyczaj ostatnim. Temat napadu, odstawił raczej na boczny tor. Aczkolwiek trzeba było to jeszcze sprawdzić. Rozważania przerwało pukanie. Wójciak stał w drzwiach.
- Cholerna pogoda.
- Dopiero w sobotę ma być lepiej.
- Znowu się spotykamy - Wójciak robił aluzję do tematu renegata. - Gratuluję, morderca złapany, Kośmicki też. Mam prawie czystą kartę jeśli chodzi o nierozwiązywalność.
- Prawie robi wielką różnicę.
Suchecki lekko się zaśmiał z udanego dowcipu. Wójciak wtórował koledze. Suchecki szybko jednak przestał się cieszyć. Pamiętał bowiem co chciał od Sławka. Uśmiech znikł z jego twarzy. Wójciak od razu to zauważył
- Co jest??
- Ty robiłeś sprawę tego gościa co napadał na sklepiki w okolicach Malty, Rataj.
- Chcesz wiedzieć coś więcej??
- Nom. Małgorzata Lipska. Kojarzysz??
Wójciakowi odmalowało się skupienie na twarzy. Trwało to dobrą chwilę.
- Chyba zeznawała taka jedna o takim nazwisku. Nawet na pewno. Była świadkiem, jak gościu wybiegał z jednego z miejsc napadów.
- Ktoś ją zgwałcił w tym lasku za Maltą, potem złamał jej kark.
- Ostro.
Suchecki i Wójciak przez chwilę mierzyli się wzrokiem. W końcu odezwał się ten pierwszy.
- Mąż wskazał ten trop. Ale... - komisarz przerwał i utkwił wzrok w Sławka.
- ...nie jesteś przekonany??
- W ogóle nie jestem przekonany - ostatnie słowo komisarz prawie wykrzyczał - Tam były napady na takie sklepiki, a tutaj zabójstwo, jeszcze takie okrutne. Do tego ewidentny motyw seksualny. Kompletnie mi to nie pasuje.
Wójciak początkowo nic nie mówił, starając się przeanalizować to co mówi Maciek.
- Facet nazywa się Marek Zagdański, jeśli to Cię interesuje. Ale nie wiem, czy dasz radę z nim pogadać.
- Czemu??
Sławek westchnął.
- To świr jest. Rozumiesz?? On napadał i przy okazji straszył te ekspedientki takim pistoletem - samoróbką. Wychowywał się w patologii. Miał tylko matkę, która kompletnie go dominowała. Taka hersztbaba. Udało się tylko dowiedzieć, ze kradł dla niej, jednak nie wiadomo czy ona mu kazała. Potem wzięto go na badania, i wyszło, że ma jakieś tam zaburzenia. Wiesz, migreny przy zmianach ciśnienia, nagłe ataki agresji, nadmierna łatwowierność - wyliczał Wójciak - Dali go na Szpitalną, do psychicznych.
- Myślisz, że da się z nim pogadać??
- Jeśli dostaniesz zgodę,to pogadasz, jednak co z tego będzie nie wiem.

W tym samym czasie
ul.Szwajcarska, Szpital im.Strusia.
Wnuk, który prowadził auto tego dnia wyjątkowo skupiał się na jeździe. Starał się nie wariować, jechać bezpiecznie. W tych warunkach nawet jeden moment nieuwagi, jeden poślizg mógł kosztować życie. A na pewno mógł kosztować także kasację samochodu. Wody na ulicy było tyle, że mimo tego iż podkomisarz starał się wymijać kałuże, nie zawsze mu się to udawało i niektórzy przechodnie w związku z tym mogli poczuć wodę na spodniach. Od momentu kiedy Radek podjechał pod Sobolską w samochodzie trwała cisza. Dziewczyna wyczuła, że jej kolega nie jest zbyt rozmowny. Mimo tego postanowiła przerwać ciszę.
- Arleta??
- Kłóciliśmy się wczoraj.
- O to co zwykle??
- Zarzuciła mi znowu to samo, późno wracam, Amelka i Gosia śpią, znowu nie widzą ojca. Zresztą, nie chce mi się gadać o tym.
Misia nie próbowała ciągnąć Radka za język. Po chwili siedzieli już w czystym pomieszczeniu w towarzystwie Rapacholinów, Apapów, Cholinexów i Panadolów oraz całej masy innych leków. Naprzeciw nich również siedziały wysoka blondynka, kierowniczka apteki, oraz aptekarka, która aktualnie sprzedawała leki. Korzystając z chwili,że akurat nie było klientów policjanci poprosili o chwilowe zamknięcie apteki, co obie Panie niezwłocznie uczyniły. Wnuk powiadomił obydwie Panie o tym co się stało i płynnie przeszedł do pytań.
- O której Pani Lipska opuściła aptekę?? - spytał.
- O 20 zamknęłyśmy - odezwała się kierowniczka - podsumowywałyśmy pracę. Około 20.15 Pani Małgosia wyszła. Taka tragedia.
- Jaka była Pani Lipska?? Jakim człowiekiem była - tym razem pytała brunetka.
- Bardzo pogodna dziewczyna. Uczciwa, zaradna, nigdy nic nie ukradła. Męża również poznałam. Bardzo porządny facet.
- Wrogowie??
- Nic mi nie wiadomo. A ty jak myślisz?? - kierowniczka zwróciła się do swojej podwładnej.
- Też nie wiem. Lubiłam Małgosię, nie mam pojęcia kto to zrobił.
Radek i Misia podziękowali za rozmowę, wyrecytowali zwyczajowe formułki o powiadomieniu policji w razie przypomnienia sobie czegoś i skierowali się do wyjścia. Po opuszczeniu apteki uszli kilka kroków. Wtedy usłyszeli za sobą szczęk otwieranych drzwi. Obydwoje odruchowo odwrócili głowę. W ich kierunku szła koleżanka zamordowanej.
- Nie chciałam mówić nic przy szefowej.
- Co jest tak ważne, że pani nie chciała mówić w aptece??
- Gosia miała kochanka.
Misia spojrzała porozumiewawczo na Radka.
- Zna go pani?? - spytała.
- To doktor Niezdropa. Jest neurochirurgiem w szpitalu.
- Jest Pani pewna??
- Tak. Gosia kilka razy prosiła mnie, żebym ją kryła przed mężem. Zostawała czasem dłużej i szła do niego, bo on mieszka tu niedaleko, na osiedlu, albo spotykali się w pracy.
- Czy to wszystko??
- Raczej tak.
Dziewczyna wróciła pędem do apteki, ponieważ w dalszym ciągu padało.
- No to co?? - zwrócił się Radek do brunetki - odwiedzimy sobie pana doktora.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz