piątek, 18 kwietnia 2014

W mroku cz.7

Maciek i Radek weszli przez otwarte drzwi do hurtowni. Akurat byli sami w pomieszczeniu. Dopiero po chwili spostrzegł ich facet w koszulce z nazwą owej hurtowni. Sądził że policjanci są jakimiś nowymi potencjalnymi klientami, zagadał więc podobnie jak do klientów.
- Pomóc Panom w czymś??
- Jest szef??
- Jest. A o co chodzi??
- Chcemy z nim rozmawiać. Policja.
Pracownik zaprowadził ich do swojego szefa. Przysadzisty facet rozmawiał właśnie z kimś przez telefon. Z usłyszanej rozmowy wynikało, że była to chyba jego żona. Na widok ewentualnych klientów, tak samo bowiem myślał o Suchym i Wnuku, cały się rozpromienił. Kiedy jednak zobaczył ich odznaki i dowiedział się o co tak naprawdę im chodzi, mina mu zrzedła.
- Panowie chcą rozmawiać o tej dziewczynie??
- Niekoniecznie. Interesuje nas ta kamera która wychodzi na wejście do hali i na ulicę.
Facet nie do końca rozumiał o co chodzi. Wnuk wyczuł to po jego spojrzeniu, przeszedł więc od razu do sedna.
- Kamera działa?? - spytał dość ostro.
- Działa.
- Film z niedzieli będzie Pan miał??
- Mam ten film.
- Chcemy to nagranie.
Chwilę później właściciel, Suchy i Radek stali pod kamerą. Facet palił ćmika. Korzystając z tego, że to głównie Radek doglądał kamery, Maciek spytał właściciela o to, co sądzi o tej całej sprawie.
- Żyję tu w tym mieście 43 lata i takiej sprawy to ja nie pamiętam. Mówi się na mieście, że to jakiś wariat zrobił. A dziewczyna nawet ładna. Znałem ją, ale tylko z widzenia.
- Tu jest powiatowa komenda?? - spytał jeszcze właściciela, bo nie był pewny tego będąc nietutejszym.
- Strzelce Krajeńskie. To jest jak na Gorzów się jedzie.
Maciek podziękował właścicielowi i razem z Radkiem opuścili bramy hurtowni.
- Myślisz, że da się z tego coś wyciągnąć?? - spytał Wnuka.
- Obraz z kamery wychodzi w takim miejscu że widać całą drogę. Dobry technik z łatwością wyciągnie obraz i wyostrzy go bez trudu.
Obydwoje doszli do toyoty, wsiedli do niej i Maciek obrał kurs na komendę powiatową w Strzelcach Krajeńskich.

Około 14.00
Gorzów Wielkopolski. ul.Kwiatowa
Komenda Wojewódzka Policji.
Policyjna Toyota mknęła dość szybko obierając kurs na centrum miasta. Suchecki nie znał zbytnio miasta, więc obydwoje klucząc z Wnukiem dopytywali się ludzi gdzie jest ulica Kwiatowa. Musieli jechać do samej stolicy, bo jak się dowiedzieli od samego komendanta w Strzelcach Krajeńskich, sprawę przejęła już wojewódzka. Komendant był bardzo zdziwiony ich wizytą. Jeszcze się bardziej zdziwił, kiedy usłyszał, ze przyjechali w sprawie Dobiegniewa. Podali mu więc numer do samego naczelnika. Modzelewski oczywiście potwierdził ich słowa. Komendant ze Strzelec był już jednak bezradny. Musieli się pofatygować do Gorzowa, co niezwłocznie zrobili. Po około czterdziestu pięciu minutach jazdy stanęli przed komendą na ulicy Kwiatowej. Weszli do środka, od razu kierując się do stanowiska dyżurnego.
- Dzień dobry, jesteśmy z Policji z Poznania, chcemy rozmawiać z naczelnikiem wydziału kryminalnego.
Dyżurny, był z lekka zaskoczony ich wizytą. Dopiero po chwili wziął słuchawkę do ręki i wybrał wewnętrzny numer naczelnika.
- Panie inspektorze, przyjechało dwóch policjantów. Twierdzą, że są z Poznania i chcą z Panem rozmawiać - przerwał oczekując odpowiedzi naczelnika. Po chwili odłożył słuchawkę.
- Trzecie piętro, pokój 324.
Maciek i Radek udali się więc, tak jak powiedział im dyżurny.

Na górze.
Komisarze stanęli przed drzwiami oznaczonymi liczbą 324. Po usłyszeniu krótkiego "proszę" weszli do środka. Nastąpiła wymiana uprzejmości i nazwisk. Obydwoje dowiedzieli się, że naczelnik nazywa się Ankowski i był w stopniu podinspektora podobnie jak Modzelewski. Był dosyć niskim człowiekiem i miał wąsy. Zanim kazał spocząć policjantom, jednak zadzwonił jeszcze do Poznania i upewnił się że jego odpowiednik wie o wizycie swoich podwładnych na Ziemi Lubuskiej. Nie było z tym żadnego problemu i cała trójka przeszła do sedna sprawa.
- Dlaczego Panowie odwiedzają naszą ukochane miasto??
Oficjalny ton tej wypowiedzi spowodował zdziwienie u Wnuka. Suchego zbiło ono lekko z pantałyku. szybko jednak się opamiętał.
- Chodzi nam o sprawę dziewczyny z Dobiegniewa.
Teraz lekkie zdziwienie odmalowało się na twarzy Ankowskiego. Spowodowało ono, ze na razie był cicho. Suchecki ciągnął więc dalej.
- Mamy poszlaki, które mówią nam, że człowiek który zabił w Dobiegniewie, na terenie Poznania dokonał sześciu morderstw na kobietach w podobnym wieku, a także - w tym miejscu Suchecki przerwał by przełknąć ślinę - usiłował zabić naszą koleżankę.
- Powiem, że to bardzo interesujące co Pan mówi, Panie... - Ankowski jakby zapomniał nazwiska Maćka
- Suchecki.
- Panie Suchecki, oddelegowałem najlepszych policjantów do tej sprawy. Widziałem akta, jednak myślę, że najlepiej będzie, jeśli właśnie teraz oddam Panów do ich dyspozycji.
Ankowski wybrał więc wewnętrzny do swoich podwładnych.
- Żelazny, podejdź do mnie na chwilę.
Po około trzydziestu sekundach do gabinetu wparował facet o podobnym wzroście i wieku do Maćka. Omiótł wzrokiem poznaniaków i skupił się na Ankowskim.
- Panowie są z Poznania. Mają bardzo ciekawe informacje na temat Dobiegniewa.
Dopiero teraz gorzowianin spojrzał na Maćka i Radka
- Żelazny - wyciągnął do nich rękę
- Suchecki.
- Wnuk.
Następnie cała trójka udała się do kanciapy Żelaznego. Nie wyróżniała się niczym zbędnym. Znajdowała się tam partnerka Żelaznego, blondynka o nieco ziemistej cerze, która przedstawiła się nazwiskiem Wielińska, oraz asystent tychże komisarzy, młody chłopak o nazwisku Jońca. Zapewne był po szkole policyjnej.
Blondynka od razu zaczęła pytać po co przyjechali. Żelazny też był bardzo ciekaw. Pozostało więc streszczenie sprawy, które przypadło Wnukowi.
- Od około dwóch tygodni, w okolicach Malty działa seryjny morderca. Facet zabija kobiety w przedziale wiekowym 20-35 lat. Jak na razie dokonał sześciu zabójstw. Wszystko dzieje się w niewielkich kompleksach leśnych, można nawet powiedzieć że parkowych. Facet atakuje swoje ofiary od tyłu, brutalnie je gwałci, po czym łamie kark co powoduje natychmiastową śmierć ofiary. Zwłoki porzuca w krzakach. Ostatnio zorganizowaliśmy prowokację, w czasie której prawie udało nam się złapać tego sadystę, jednakże ucierpiała nasza koleżanka. W trakcie szarpania się z napastnikiem wyrwała mu, nie wie nawet jak bo dokładnie nie pamięta, bilet kolejowy z Dobiegniewa do Poznania Głównego. Został on wydany w niedzielę o 11.10. Ten trop doprowadził nas do owego Dobiegniewa, gdzie dopytując się okolicznych mieszkańców, dowiedzieliśmy się co się stało i skojarzyliśmy to z naszą sprawą. Poza tym udało nam się zdobyć nagranie z okolicy dworca kolejowego, z sąsiadującej z nim hurtowni. Podejrzewamy, że być może nasz podejrzany jest na filmie.
- Macie to nagranie?? - spytał Żelazny.
- Mamy - odpowiedział Suchy.
- Jońca, weź je w obroty. Myślę, że w godzinkę obrobisz temat.
- A tak w ogóle padało u was w niedzielę?? - spytał Wnuk.
- No trochę tak - odpowiedziała zdziwiona Wielińska.
- Taki fetysz tego seryjnego. Zawsze morduje kiedy pada.
- Chcielibyśmy zobaczyć ciało -oznajmił Suchecki
- Nie ma problemu. Zapraszam do naszej kostnicy, na dół.
Po chwili Suchecki i Wnuk czuli już specyficzny zapach lizolu, podobny do tego z kostnicy profesora Czechlińskiego. Żelazny rozmawiał z Maćkiem o Jońcy, twierdząc, że to prawdziwy geniusz i na pewno coś wyciągnie z materiału. tak rozmawiając dotarli do samej kostnicy.
- Dzień dobry, doktorze - odezwał się Żelazny, jednocześnie zatykając nos. Suchecki i Wnuk zrobili to samo, bowiem odór jaki się unosił był nie do zniesienia.
- Nie ma to jak topielec.
- Nigdy się nie mogę przyzwyczaić do tego zapachu - odpowiedział Żelazny.
Dopiero po tych słowach patolog spostrzegł poznaniaków, którzy stali z zatkanymi nosami.
- O, widzę, że przyprowadziłeś nowych.
- Panowie przyjechali z Poznania w sprawie tej z Dobiegniewa.
- Coś się w końcu ruszyło.
Nastąpiła wymiana uprzejmości. Po niej Suchecki poprosił o pokazanie ciała. Patolog przystał na to i wyjął z lodówki drzwiczki oznaczone karteczką "Roksana Chudzik" Potem przyniósł jakiś papier który okazał się raportem z oględzin. Miał już zacząć czytać, kiedy odezwał się Suchy.
- Przyczyną śmierci było złamanie rdzenia kręgowego, w wyniku dokonanego przez zabójcę złamania karku  wynikającego z szybkiego przekręcania głowy. Przed śmiercią ofiara została zgwałcona, bardzo brutalnie o czym świadczą krwawe ślady na odbycie. Brak jakichkolwiek śladów bytności napastnika świadczy o tym, ze najprawdopodobniej się zabezpieczał. Naskórka pod paznokciami brak.
Patolog aż zagwizdał.
- Wszystko się zgadza.
Maciek i Radek opuścili szybko kostnicę. Chwilę czekali na Żelaznego, który jeszcze rozmawiał z patologiem.

15.30
Kanciapa Żelaznego
Żelazny zabrał poznaniaków do knajpki tuż za rogiem komendy. Rozmawiali o różnych rzeczach, ale głównie o sobie. Jak się okazało Żelazny miał się żenić za dwa miesiące. Suchecki i Wnuk pogratulowali mu i życzyli wszystkiego dobrego na nowej drodze życia. Czas jednak mijał szybko, a seryjniak dalej był wolny. Po chwili znowu cała trójka siedziała w kanciapie. Wnuk przeglądał akta  zabójstwa Roksany Chudzik podane mu przez Wielińską, z kolei Żelazny i Suchecki przypatrywali się pracy Jońcy, który kończył obrabiać zdjęcie jak się okazało jedynego faceta, który wchodził w okolicach godziny jedenastej, w niedzielę na dworzec w Dobiegniewie. Suchecki w duchu musiał przyznać, że Jońca jest całkiem dobry w swojej robocie, może nawet lepszy niż Jasionka.
- Skończyłem. - oznajmił asystent z dumą - oto podejrzany.
Suchecki przyjrzał się facetowi jednak nie rozpoznał go. Zawołał Wnuka, który skończył akurat czytać akta. Wnuk przyjrzał się facetowi i zamilkł.
- Co jest??
- Ja go znam.
- To kto to jest?? - wymskło się jednocześnie wszystkim obecnym w kanciapie wyłączając Radka, którego odpowiedź mogła zaskoczyć tylko Suchego, który orientował się w sprawie.
- Student, którego przesłuchiwaliśmy z Miśką po pierwszym zabójstwie.

2 komentarze: