piątek, 4 kwietnia 2014

W mroku cz.3

Szpital im. Strusia.
Około 10.00

Wnuk i Misia przekroczyli próg szpitala. Podeszli do recepcji i poprosili o możliwość rozmowy z neurochirurgiem Rafałem Niezdropą. Skierowano ich na trzecie piętro. Chcieli już iść w kierunku schodów.
- Proszę założyć ochraniacze - zawołała jedna z idących pielęgniarek.
Komisarze musieli cofnąć się ponownie do recepcji i odebrać zapobiegający przenoszeniu bakterii pakiet. Kiedy to zrobili ponownie spróbowali ruszyć do góry. Tym razem nie było już żadnych przeszkód.
- Lubisz szpitale?? - zagadnął Radek do dziewczyny.
Ta wzdrygnęła się odruchowo.
- Kiedyś mojego brata prawie wysłali na tamten świat.
- Doprawdy??
- Wprowadzili mu bakterię przy prostym zabiegu wycięcia wyrostka. Miał być trzy dni w szpitalu, a był jedenaście. Na szczęście przeżył.
- Nie składaliście żadnego zażalenia??
- Nie. Ten lekarz miał już jakąś sprawę o błąd w sztuce.
- Mhm... czyli jak to kiedyś śpiewali daleko od noszy, od noszy najdalej, najlepiej nie choruj omijaj szpitale.
Wnuk rozśmieszył koleżankę śpiewem piosenki ze znanego serialu.
- A Ty?? - spytała brunetka.
- Bywam czasem w szpitalu, oddaję krew.
Śmiejąc się jeszcze z żartu obydwoje dotarli na trzecie piętro. Stanęli przed drzwiami, w którym według informacji na drzwiach miał urzędować doktor Niezdropa. Po pukaniu i "proszę" usłyszanym zza drzwi Sobolska i Radek weszli. Niezdropa właśnie przebierał się w cywilne ubranie. Spojrzał na policjantów.
- Państwo do mnie??
- Tak, panie doktorze.
- W sprawie któregoś z pacjentów??
- Nie, jesteśmy z Policji. Chcemy porozmawiać o Małgorzacie Lipskiej - oświadczył Radziu.
Niezdropa wyminął policjantów i otworzył drzwi gabinetu jakby patrząc czy nikt nie widzi. Po chwili znowu zamknął drzwi i wrócił do rozmowy.
- Możemy porozmawiać w bardziej ustronnym miejscu?? - spytał.
- Nie ma problemu, pójdziemy z Panem na dół. - Misia była lekko podejrzliwa.

W tym samym czasie.
Szpitalna, oddział psychiatryczny.
Suchecki podobnie jak Michalina nie czuł się za dobrze w szpitalu. Sterylność pomieszczeń nie budziła w nim najlepszych skojarzeń. Zapach który czuł, ewidentnie kojarzył mu się z lizolem. W głębi ducha był jednak bardzo skupiony, ponieważ jakimś cudem udało mu się wywalczyć możliwość widzenia z Markiem Zagdańskim. Choć zarówno jego znajomy komisarz Wójciak, jaki ordynator oddział psychiatrycznego nie za bardzo wierzyli w to, że facet będzie mógł coś wnieść do sprawy, Suchy wymógł widzenie. Wszedł posłusznie za ordynatorem i zobaczył Zagdańskiego. Za nim stało dwóch pomocników ordynatora czyli sanitariusze. Ordynator wyraził możliwość rozmowy Sucheckiego z facetem tylko w jego obecności. To był jedyny warunek, który komisarz musiał spełnić inaczej nie porozmawiałby z Zagdańskim. Facet był przykuty do stołu kajdankami, tak samo przykute były nogi. Z kolei każda noga stołu była przykręcona do podłogi trzema dość dużymi śrubami. Suchecki spojrzał na zabezpieczenia.
- Dobre macie kajdanki - pokiwał głową z uznaniem.
- Różnych mieliśmy wariatów tutaj. Względy bezpieczeństwa.
Suchecki zasiadł na krześle. Facet patrzył się na niego. Wyzywająco. Usiłował zbić komisarza z pantałyku. Ten jednak był nadzwyczaj spokojny.
- Witaj, Zagdański. - rzekł.
Cisza. Facet jakby zląkł się głosu komisarza. Jak było widać wahania nastrojów cechowały tak zdominowanego przez matkę faceta jak Zagdański.
- Lubisz kobiety??
- Nie lubię. Mamusia zawsze mówiła, że mam jej słuchać. Nie lubiła innych kobiet. Nawet koleżanek ze szkoły - Facet wypowiedział tą sekwencję zdań powoli, akcentując każdą przerwę.
- A miałeś jakichś znajomych, kolegów??
- Mamusia nie lubiła.
Sucheckiemu to wystarczyło. Opuścił salę czym w największe osłupienie wprawił...ordynatora.
- Panie komisarzu, tylko tyle pytań?? - lekarz był zdziwiony.
- Mam jeszcze jedno. Ktoś go odwiedza??
- Nikt. On ma zakaz odwiedzin. Czasem przychodzi tylko nasz psycholog. Zjawia się czasem jego matka, albo mamy zarządzenie, żeby jej nie wpuszczać.
Suchecki podziękował i udał się do wyjścia. Wiedział już, że faceta raczej trzeba skreślić. To był po po prostu biedny, chory człowiek.

Misia, Wnuk oraz doktor Niezdropa wsiedli do samochodu którym przyjechali policjanci.
- Przepraszam najmocniej, ale ściany w szpitalu mają uszy. Ktoś mógłby usłyszeć i donieść mojej żonie, a tego bym nie chciał.
Misia obserwowała ulicę. Po chwili odwróciła się do doktora.
- Mieliście romans??
- Tak. Nawet nie wiem już jak to się zaczęło. Tak mi to spowszedniało.
Sobolska zaczęła się lekko uśmiechać pod nosem z głupoty mężczyzny. Ponieważ wywodziła się z normalnej rodziny zawsze uważała, że pozamałżeński romans to idiotyzm.
- Chciałbym, żeby moja żona się od Państwa o niczym nie dowiedziała.
- Jeżeli nie będzie to kolidowało ze śledztwem, nie widzę problemu - Wnuk odwrócił się do niego.
Facet spojrzał na niego zdziwiony.
- Jakim śledztwem??
- Gwałtu i zabójstwa Małgorzaty Lipskiej.
- Pan raczy żartować.
- Nie śmiałbym.
Niezdropa dopiero wtedy zrozumiał. Ukrył twarz w dłoniach.
- Czy to jest prawda?? - spytał jakby nie wierząc
- Pani Lipska nie żyje.
- A co Pan robił wczoraj około 20.
- Byłem w szpitalu. Miałem dyżur. W ogóle wy mnie podejrzewacie??
- To rutynowe pytania.
Niezdropa jakby przez chwilę się uspokoił.
- Kojarzy Pan jakichś wrogów Pana kochanki.
- Niestety nie. To była pogodna dziewczyna.
- A Pana żona?? - spytała Misia.
Neurochirurg na chwilę zamilkł.
- Iza jest poza wszelkim podejrzeniem.
- Dobra. Proszę się nie ruszać z miasta.
Niezdropa opuścił samochód komisarzy. Wnuk jeszcze przez chwilę obserwował go w tylnym lusterku.
- Misia, idź sprawdź alibi.
- Ok - przytaknęła brunetka wychodząc z auta.
Wnuk miał swój ukryty cel w tym by to brunetka poszła sprawdzić alibi. Lekko podśmiechując się pod nosem zadzwonił do Kuby.
- Witam Pana aspiranta. Jest koleś do obserwacji.

Kanciapa
Około 11.30
Suchecki oczekiwał na swoich kolegów. Kiedy wchodził na oddział minął się z Kubą, który właśnie miał udawać się na jakąś obserwację. Zaintrygował się trochę tym tematem, ale postanowił poczekać na Wnuka, który według relacji aspiranta miał wiedzieć więcej. Mijała właśnie czterdziesta minuta odkąd pojawił się w biurze, kiedy usłyszał z daleka podniesiony głos swojej współpracownicy.
- Cholera, Wnuk. Zabiję cię za to.
- Ale o co ci chodzi?? - odezwał się głos należący do Radka.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi o ochraniaczach. Ludzie się na mnie dziwnie patrzyli. - dziewczyna cały czas mówiła podniesionym głosem.
- Oj, Misia, to tylko ochraniacze.
- Dobra, skończ.
Bocząca się dziewczyna weszła do kanciapy. Za nią pojawił się Radek, z charakterystycznym uśmieszkiem na ustach. Komisarz oczywiście spytał jaki jest powód takiego zachowania. Po otrzymaniu od patrzącej wilkiem na Radka dziewczyny informacji skupił się na sprawie.
- Byłem w tym szpitalu. Facet ewidentnie ma schizę na punkcie własnej matki. Mamusia to,mamusia tamto. Poza tym nikt go nie odwiedza i nikt się z nim nie kontaktuje. Oprócz matki oczywiście, jednak ona ma zakaz zbliżania. Także nie wiem kto ewentualnie mógłby się mścić.
- A nasza ofiara miała kochanka.
Suchy aż zagwizdał.
- Kochanek?? A kim on jest.
- Rafał Niezdropa, neurochirurg. - odpowiedział Wnuk - twierdzi, że miał dyżur w szpitalu. Miśka sprawdziła alibi. Zgadza się, ale może żona coś wiedziała.
- W każdym bądź razie, Kuba go obserwuje.
- No na razie musimy go prześwietlić to nasz jedyny trop.

Wieczorem.
Ul. Piaśnicka.
Jasionka znowu włączył wycieraczki, żeby ściągnąć krople wody z szyby. Właśnie wtedy podjechał samochód na zmianę. Kierowała nim Miśka. Jasionka otworzył okno mimo że ryzykował iż kilka kropel wpadnie mu do samochodu. Sobolska wykonała tą samą rzecz.
- Jak tam Pan doktor??
- Żadnych podejrzanych ruchów. Siedzi w domu.
- Dobra. Jedź się wyspać.
Kuba pożegnał się z koleżanką, i obrał kurs na centrum. Z Piaśnickiej skręcił w Chartowo, potem minął feralne skrzyżowanie Baraniaka/ Dymka. Ujechał ledwie kilkanaście metrów tą ulicą, kiedy nagle z lewej strony z krzaków wyskoczyła jakaś dziewczyna. Była cała mokra. Jasionka prawie ją ściął z drogi. Cały w nerwach wyskoczył z samochodu.
- Co Pani do cholery wyrabia??
- Tam jest dziewczyna - niedoszła ofiara aspiranta była roztrzęsiona - chyba nie żyje.
Kuba szybko zrozumiał co się święci. Poleciał za dziewczyną. Po około stu metrach biegu, Kuba zobaczył ciało dziewczyny. Sprawdził puls. Lekarza można było wezwać tylko by stwierdził zgon. Jasionka wyjął telefon. Wybrał numer swego szefa.
- Suchy, mamy problem. Jest kolejna dziewczyna.

1 komentarz: