środa, 23 kwietnia 2014

W mroku cz.8

Suchecki spojrzał na Radka. W jego oczach zobaczył gniew.
- Jesteś pewien?? - spytał.
- Oczywiście. Mieliśmy gnoja na widelcu. Nie ma czasu. Jedziemy.
Maciek został zaskoczony jeszcze bardziej. Wnuk w końcu pokazał swoje oblicze prawdziwego gliny. Wcześniej nigdy się tak nie zachowywał. Kiedy Suchecki namawiał Modzelewskiego na to by dołączyć właśnie Wnuka, wiedział że to wielki talent. Potem miał trochę wątpliwości, kiedy okazało się że Radziu ma dosyć łagodny charakter. Teraz jednak to co było trochę nie takie uciekło. Jego podwładny nareszcie pokazał pazur.
- Maciek, ruszaj dupę - odezwał się Wnuk widząc że Suchy stoi tak jak stał.
Suchy otrząsnął się w końcu i pożegnał Żelaznego, Wielicką oraz Jońcę. Temu pierwszemu jeszcze raz życzył wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. Po chwili wyjący kogut oznajmił, że obrali kurs na Poznań.

17.30
Poznań. Kochanowskiego. Kanciapa.
Całą drogę komisarz pruł Toyotą 150 kilometrów na godzinę. Jego partner był tak wściekły, że nawet nie próbował go zwalniać. Ba, poganiał go jeszcze bardziej. Suchecki wykonywał więc slalom pomiędzy autami przez całą drogę do stolicy Wielkopolski, pędząc niczym były znany alpejczyk Alberto Tomba. Wszyscy widząc samochód z wyjącym na dachu kogutem zjeżdżali na bok drogi. Przechodnie odskakiwali z przejść dla pieszych. Tym samym obydwoje w niespełna dwie godziny dotarli do siebie. Kiedy w końcu stanęli na parkingu pod komendą, rozemocjonowany Radek błyskawicznie pognał na górę.W kanciapie zastał tylko Jasionkę, który wypełniał jakiś raport. Leżącej w szpitalu Miśki oczywiście być nie mogło.
- Co jest?? - Jasionka spojrzał na wbiegającego do pokoju podkomisarza - Wszystko w porządku??
Owo pytanie było całkowicie zasadne, ponieważ Radek wyglądał tak jakby właśnie zbiegł ze szpitala psychiatrycznego w Tworkach. Jasionka pomyślał w duchu, że pierwszy raz widzi w przypadku tego podkomisarza gniew. Zaskoczyło go to, tak samo jak Suchego.
- Włącz materiał z dworca - wysapał.
Jasionka nie zgłaszał żadnych sprzeciwów. Odpalił film. Wnuk pochylił się nad laptopem. To samo zrobił również dochodzący Suchecki. Trzy pary oczu patrzyły, a nawet można powiedzieć, że się gapiły w obraz z ekranu komputera. Mijała właśnie czterdziesta piąta sekunda, kiedy Radkowi podskoczyła adrenalina. Podejrzany wysiadał z pociągu.
- Widzisz go?? - wskazał Sucheckiemu postać na ekranie.
Komisarz przyjrzał się uważnie.
- Widzę. To on.
- Kuba. Daj mi akta zabójstwa Małgorzaty Lipskiej.
Jasionka wykonał polecenie Wnuka. Z akt jednoznacznie wynikało że student zeznał, iż nazywa się Jacek Niziewicz. Mieszkał na osiedlu Rusa, gdzie wynajmował mieszkanie. Studiował na Wydziale Architektury Politechniki. Wtedy w środę, kiedy był przesłuchiwany przez Radka i Miśkę, twierdził że wracał z uczelni do domu. Teraz było już wiadomo, że ich zwyczajnie okłamał.
- Jedziemy na uczelnię, musimy się dowiedzieć gdzie mieszka ten Niziewicz - oznajmił Suchy.
Po czym obydwoje z Wnukiem udali się do biegiem do samochodu.

Pół godziny później.
Radek i Suchy kontynuowali poszukiwania miejsca zamieszkania Niziewicza. Wiedzieli, że informacje o tym mogą znaleźć tylko i wyłącznie w dziekanacie. Kiedy więc wpadli na wydział i zobaczyli drzwi z napisem dziekanat, od razu dobiegli do nich. To co zrobili wzbudziło jednocześnie dezaprobatę portierki.
- Panowie, zaraz wezwę Policję - wrzasnęła kobieta. Wprawdzie nie była za dużej postury, ale za to głos miała donośny.
Suchy zignorował kobietę. Najpierw nacisnął na klamkę, a dopiero potem dostrzegł kartkę z informacją że dziekanat jest w piątki otwarty do czternastej. To oznaczało, że spóźnili się o bite cztery godziny.
- Dzwonię na Policję - oznajmiła portierka.
- My jesteśmy z Policji - Wnuk pokazał kobiecie odznakę. To jednak jej wcale nie uspokoiło.
- Czego Panowie chcą?? Dziekanat jest już zamknięty.
- Czy zna Pani Jacka Niziewicza?? - spytał Suchecki.
- Pan zwariował?? Co Pan myśli, że ja wszystkich tu znam??
Suchy zagotował się w duchu. Kobieta zaczęła mu działać na nerwy. Nie zdążył jednak wybuchnąć, ponieważ Radek zapytał o plany zajęć. Po wskazaniu na jedną z tablic, z uwagą spoglądał na swojego partnera, który podszedł do owej tablicy. Kilkanaście sekund minęło nim Wnuk odezwał się ponownie.
- Okłamał nas, w środę Niziewicz ma wolne.

Chwilę potem. Parking wydziału.
- Cholera, tak się nic nie dowiemy - oznajmił Suchecki.
Wnuk nic nie odpowiedział. Milczał.
- A gdyby tak zadzwonić do samorządu?? Może by wiedzieli?? -  bardziej spytał niż powiedział Radek.
- A wiesz, to nie jest taki głupi pomysł. Niech tym Kuba się zajmie.
Suchecki zadzwonił więc do Jasionki z informacją, żeby sprawdził temat. Po kilkunastu minutach Kuba odezwał się przez policyjne radio.
- Gadałem z Bartoszem Rojkiem, to jest cały szef na wydział.
Wnuk wymienił porozumiewawcze spojrzenie z komisarzem.
- I co?? - spytał.
- On zna tego Niziewicza. Nie jest to jakiś jego najlepszy kumpel. Ale wie gdzie mieszka, bo raz był u niego.
- Kubusiu, do sedna.
- Osiedle Rusa 74/17
Suchecki nie tracił czasu. Ruszył z piskiem opon spod wydziału.

19.00
Parking pod blokiem Niziewicza.
Suchecki, Wnuk i wezwany przez nich patrol wraz z dwoma mundurowymi znajdowali się już na parkingu. Komisarz, który wcielił się w dowódcę całej czwórki, tłumaczył jak wygląda sprawa. Po chwili cała czwórka udała się na górę.
- Co robimy?? - spytał Wnuk.
- Idziemy po dozorcę albo wyważamy - i zanim Suchy wyraził swoją aprobatę co do drugiej wersji Radek solidnym kopniakiem "otworzył" drzwi. Komisarz wszedł pierwszy. Najpierw zerknął do kuchni. Tam nic ciekawego nie zauważył. Potem wpadł do salonu. Lecz i tam nic nie było. To samo w łazience.
- Maciek, podejdź na chwilę - odezwał się Wnuk, który stał przed drzwiami ostatniego niesprawdzonego pomieszczenia.
- Co jest??
- Zamknięte. Usiłowałem wyważyć, ale te drzwi są mocniejsze od wejściowych.
Suchy przeanalizował słowa kolegi. Rozglądając się po korytarzu spostrzegł słusznych rozmiarów fikus. Razem z jednym z mundurowych podnieśli kwiat. Pod doniczką leżał klucz. Radek podniósł go i szybko włożył do zamka. Ten ostatni po dwóch obrotach klucza puścił.
- Nadeszła chwila prawdy - powiedział podkomisarz i otworzył drzwi.
W pokoju było ciemno. Wnuk odruchowo nacisnął na kontakt, chcąc zaświecić światło w pokoju. Mimo tego, że w tej ciemności od razu udało mu się na owy kontakt trafić, żarówka nie zaskoczyła. Okno przez które mogły wpadać promienie słoneczne, było całkowicie zasłonięte czarnym materiałem. Suchecki usiłował je odsunąć, ale zasłona za nic w świecie nie chciała się ruszyć. Wtedy jeden z mundurowych podał mu latarkę. Na szczęście jeszcze świeciła, choć bateria musiała być już na wykończeniu, gdyż strumień światła był bardzo słaby. Wnuk w świetle zobaczył stolik a tam lampkę nocną. Niewiele myśląc podszedł do niej i  wcisnął prztyczek. Kiedy skierował lampkę na ścianę, oniemiał. Ściana była obklejona wycinkami z gazet, dotyczącymi morderstw. Na samym środku znajdowała się zaś prawie dokładna kopia tablicy, która stała w kanciapie komisarzy, wraz ze zdjęciami ofiar. Jednak nie były to profilowe zdjęcia dziewczyn. Były to zdjęcia pośmiertne.
- Ja pierdolę, co za świr. - wymsknęło się Radkowi.

Dwie i półgodziny później.
Suchecki i Wnuk zbierali się do opuszczenia mieszkania Niziewicza. Liczyli na to, że seryjny się pojawi. To jednak nie nastąpiło. Postanowili więc czatować na niego pod blokiem. Po raz ostatni zajrzeli do pokoju w którym swoje dewiacje uskuteczniał Niziewicz. Przez okno wpadał już lekki promień światła lampy, ponieważ na zewnątrz było już ciemno. Jak się później okazało zasłona była przybita do okiennej wnęki za pomocą gwoździ. Radek i Maciek przez pół godziny męczyli się używając kombinerek. Potem ten pierwszy zabrał się za wkręcanie żarówki, którą chłopak przezornie wykręcił. Dopiero wtedy wezwali techników, którym zabezpieczenie tego galimatiasu zajęło półtorej godziny. Chwilę później obydwoje wsiadali do samochodu.
- 00 do SWS - nadawał Kuba przez radio.
- Co jest?? - odpowiedział Wnuk na nawoływanie
- Nareszcie. Od godziny was wołam. Skontaktowałem się z Anną Zakrzewską.
Wnuk spojrzał na komisarza. Ten jednak pokręcił głową. Nie znał nikogo takiego.
- To starosta grupy w której jest Niziewicz. Powiedziała, że dziś jest parapetówka jednego ze kolegów Niziewicza. On był zaproszony na tą imprezę. Ma się ona odbywać na Winogradach, na ulicy Rylejewa.
Suchy i Wnuk spojrzeli na siebie. Zrozumieli się bez słów. Podjechali do również zwijających się mundurowych z rozkazem obserwacji bloku podejrzanego. Kiedy wyjeżdżali na Piaśnicką na szybę spadła pierwsza kropla. Nie zwiastowało to niczego dobrego.

21.50
Blok na ulicy Rylejewa.
Już kiedy Suchy i Wnuk weszli usłyszeli szmer muzyki. Jak się okazało parapetówa odbywała się od razu w pierwszych drzwi. Z okrzykiem "otwierać, Policja" załomotali w drzwi. Muzyka i głosy imprezowiczów ucichły. Kiedy otworzyły się drzwi, Suchy i Wnuk kompletnie zignorowali właściciela lokalu. Obydwoje wtargnęli do środka. Niestety podejrzanego nie było w środku. Wnuk znalazł tylko jakąś obściskującą się parę. Obydwoje odskoczyli od siebie jak oparzeni.
- Gdzie jest Niziewicz?? - spytał Suchy.
Właścicielowi lokalu jakby zabrakło tchu.
- Gdzie?? - ryknął Wnuk.
- Wyszedł co dopiero.
- Kiedy??
- Jakieś trzy minuty temu. Niewiele brakowało, aby Panowie się spotkali z nim.
- Gdzie poszedł??
- Mówił, że na przystanek Pestki.
Ta informacja zmroziła jednego i drugiego. Bowiem żeby dojść do przystanku, należało przejść przez park Czarnieckiego. W dodatku jeszcze padało. To oznaczało tylko jedno. Kolejna dziewczyna była w niebezpieczeństwie.
Chwilę potem obydwoje szli już główną alejką parku.
- Jesteśmy blisko - westchnął Wnuk.
- On musi gdzieś tu być - stwierdził Suchy.
Obydwoje rozglądali się dookoła. Uszli kolejne kilkadziesiąt metrów, kiedy nagle przed sobą zobaczył młodą kobietę, a zanim jakiegoś szybko zbliżającego się faceta.
- Niziewicz, stój, Policja - krzyknął Radek, nie zastanawiając się czy Suchy zaaprobował by takie okrzyki.
Facet jednak odwrócił się, a w momencie oddania przez Radka strzału ostrzegawczego rzucił się do ucieczki. Wtedy także Suchy oddał strzał. Niziewicz zmusił ich do biegu. Minęły dwie, może trzy minuty. Pogoń za seryjnym trwała dalej i trwała teraz po chodniku przy ulicy Hercena. Suchecki wiedział, że jeśli facet dobiegnie do przystanku Pestki, to może wskoczyć do tramwaju, a wtedy taka okazja złapania go może się już nie przytrafić. Ponownie oddał więc dwa strzały w kierunku Niziewicza, żaden jednak nie dosięgnął celu. Wydawało się, że już facet im ucieknie jednak w trakcie przebiegania przez ostatnią przed przystankiem ulicę, ulicę Mieszka I Niziewicz nie zauważył nadjeżdżającego auta. Kierowca zdążył zahamować na tyle szybko, że moc uderzenia nie była duża. Zamroczyła jednak seryjnego. Wnuk i Suchy nie mieli problemu by zakuć go w kajdanki.

4 komentarze:

  1. Najpierw nasz oprawca nazywa się Niziewicz, potem Niżewicz, a na końcu Niżewski. To jedyne zastrzeżenie, ale mimo to scen bardzo dobry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach te nazwiska... ;) Poprawiłem na to pierwsze

      Usuń
  2. Ta sprawa najbardziej mi się podobała ze wszystkich na blogu. Nie wiem dlaczego, czy to efekt serii zabójstw, czy sposób prowadzenia śledztwa, czy jeszcze coś innego... Dobre zakończenie.

    OdpowiedzUsuń