niedziela, 13 kwietnia 2014

W mroku cz.5

Wnuk po raz kolejny zerkał do materiałów które już parokrotnie czytał. Wyjął z nich zdjęcia dziewczyn, oczywiście nie profilowe, tylko te w których występowały już jako ofiary. Wzdrygnął się na ich widok. Dla wszelkiego spokoju odwrócił wszystko "do góry dnem" po czym wszedł do pokoju przesłuchań. Ekshibicjonista siedział już za stołem, pod czujnym okiem mundurowego. Wnuk ruchem ręki rozkazał opuszczenie pomieszczenia policjantowi. Szybkim ruchem rozłożył zdjęcia przed facetem.
- Co się stało tym paniom?? - spytał facet oglądając zdjęcia
- Może ty mi powiesz.
- Ja?? Skąd to mam wiedzieć.
Wnuk w środku był zniecierpliwiony, ale na zewnątrz starał się grać tego "złego".
- To ja Ci powiem jak było, zgwałciłeś te dziewczyny, a potem połamałeś im karki. Do końca życia z paki za to nie wyjdziesz.
- Z jakiej paki?? - facet nie był najwyraźniej biegły z określeń typowo więziennych.
- Z więzienia, facet, z więzienia.
- Niby dlaczego sądzicie, że to ja.
- Obnażasz się przed dziewczynami, skoro to lubisz, to zapewne lubisz też seks, a skoro dziewczyny Ciebie za takie akcje nie chcą, to ty stwierdziłeś, że musisz to robić siłą.
Wnuk nie wierzył, że wygaduje te bzdury na głos. Z nauk policyjnych doskonale pamiętał, że ekshibicjoniści czerpią przyjemność głównie z reakcji szoku osoby przed którą okazują swoje organy. Sam podejrzany zaś zaczął się uśmiechać, trochę tajemniczo a trochę lubieżnie.
- Wie Pan, to takie podniecające.
- Co takiego?? - Wnuk poczuł się trochę nieswojo.
- Jak tak sobie stanę przed dziewczyną, i pokażę to co mam to buzuje mi wszystko. Wtedy czuję że krąży mi krew. Czuję, że stają mi włosy. Jest mi cieplej. To takie podniecające.
Wnuk tylko pokręcił głową z niedowierzaniem. Wyszedł z pokoju i poprosił Jasionkę, żeby poleciał na dół, do pokoju psycholog Nowackiej.

Pół godziny później.
Radek obserwował przez lustro weneckie siedzących w pokoju psycholog Nowacką i ekshibicjonistę. Oczekiwał oceny wykonanej przez kobietę. Po chwili wyprowadzono faceta. Znaczyło to ze komisarz może wejść do pokoju. Zrobił więc to i usiadł na miejscu na którym przed chwilą znajdował się podejrzany.
- Myśleliście że to on?? - Nowacka spojrzała znacząco na Wnuka.
Komisarz wyczuł jakie jest spojrzenie psycholożki. Nie było raczej spokojne. Było zdziwione.
- Doskonale wiesz, że imamy się już wszystkiego. Szukamy jakiegokolwiek punktu zaczepienia.
- Dobra. Jeśli chodzi o niego, to jest to człowiek chory.
- Pomożesz mu??
- Pomoże tu mu zwykły psycholog - Nowacka głęboko westchnęła - Nie ja. Ja pracuję dla policji. Zadzwonię jednak do swojego kolegi. On mu pomoże. Facet jest opętany seksem, w młodości jednak nie przeżył swojego tego, no wiesz, No i szuka innego ujścia swoich pragnień.
Nowacka wstała i udała się do wyjścia z pokoju. Już miała otworzyć drzwi i wyjść.
- Wiesz co, ja wiem, że Maciek jest świetnym gliną, że złapał dużo przestępców. Ale czasami mógłby trochę przystopować.
- Maciek jest doświadczonym policjantem. Wiele już widział i wiele przeżył. Praca to całe jego życie, więc czasami tak ma. On wie, że można się w tej pracy spodziewać wszystkiego. Ja nie zmienię jego światopoglądu.
Ostatnie słowa Radek powiedział już do zamkniętych drzwi.

Około godziny 17.30
Rondo Rataje.
Wnuk umówił się z Suchym, że jeżdżący po okolicy komisarz i Misia odbiorą go ze stacji benzynowej znajdującej się na rondzie Rataje. Wcześniej Radek wsiadł w tramwaj linii numer sześć, z przystanku znajdującego się niedaleko komendy, na ulicy Matejki. Z tego przystanku było bezpośrednie połączenie na Rataje. W tramwaju większość miejsc była zajętych. Było jednak też kilka miejsc wolnych, i z możliwości posadzenia swoich czterech liter podkomisarz skwapliwie skorzystał. Przez większość drogi obserwował jak jakieś dziecko domagało się usilnie od matki, by kupiła mu lizaka. Kiedy owo towarzystwo opuściło pojazd, pojawiła się na szybie pierwsza kropla, a zaraz po niej kolejna i po chwili jeszcze jedna. Z zachodu nadciągała dość duża chmura, a to zwiastowało jeszcze więcej opadów. Dalszym obserwowaniem kropel Radek się już jednak nie zajmował, ponieważ nadszedł czas jego wysiadki. Zrobił to więc i szybkim krokiem udał się do czekającej już od dobrej chwili Toyoty. Zrobił to tym szybciej, że Maciek ewidentnie zaczął poganiać go ręką.
- Co jest?? - Wnuk od razu spytał się o co chodzi Maćkowi.
- Mieliśmy kolejne zgłoszenie. Jakaś staruszka twierdzi, że jej sąsiad bije swoje dzieci. Poza tym ona sądzi, że to on może być naszym mordercą
W słowach Sobolskiej było słychać zniecierpliwienie. Udzieliło się ono Wnukowi. Było ono tak duże, że ten postanowił się podzielić nim z Maćkiem.
- Suchy??
- Słucham Cię.
- Po co my jeździmy do czegoś takiego. Nie możemy się skupić tylko na sprawie zabójstw tych dziewczyn??
- Może powinniśmy, ale zrozum że siedzenie w papierach jest bez sensu. Dlatego myślę, że to co robimy jest właściwe. Może na coś trafimy. A tak poza tym co byś zrobił na moim miejscu??
Radek zastanawiał się chwilę, ale jego odpowiedzią była cisza. Ta cisza była wystarczającą odpowiedzią na pytanie, kto miał w tej parze wyższy stopień.
- A kolejna sprawa jest taka, - ciągnął Suchy - że nawet jeśli jest problem ze znalezieniem owego faceta, to większa liczba patroli spowoduje że obywatele będą czuli się choć trochę bezpieczniej. Choć naprawdę bezpiecznie to będzie jak złapiemy tego gnoja.
Ten argument zbił zniecierpliwienie Radka z pantałyku.
- Tak w ogóle co z tym ekshibicjonistą?? - spytała Misia.
- To chory facet. Poprosiliśmy z Kubą psycholog Nowacką, żeby go obejrzała. Facetowi bardziej potrzebny jest psycholog niż pobyt za kratami.

15 minut później.
Kolejna interwencja jakiej zwykle udzielają mundurowi stała się udziałem całej ekipy. Jak się okazało, zgłoszenie staruszki nie było bezpodstawne. Po zapukaniu całej trójce otworzyła drobna kobieta, jak się później okazało była to żona nie tylko boksera dzieci ale i damskiego boksera, o czym świadczyło zadrapanie dolnej wargi po jej lewej stronie. Po chwili wszyscy usłyszeli wyraźny szloch dziecka. Suchecki nie wahał się długo. Wparował do mieszkania a potem do pokoju z którego było słychać płacz. Dziecięcy bokser miał akurat trafić swojego syna z tak zwanego "plaskacza", jednakże dźwięk otwieranych drzwi spowodował, że się odwrócił i w tym momencie obydwoje na niego wpadli. Zrobili swoje i oddali faceta mundurowym. Ci wiedzieli co zrobić.
- Kolejna bezsensowna interwencja - westchnęła Misia.
- No na razie to jedyne co nam pozostaje - odparł Suchy.
- Znowu pada - dodał Wnuk patrząc w niebo.
Jednocześnie zarówno on, jak i komisarz szli w kierunku auta. Miśka zatrzymała się jednak i popatrzała w niebo. Krople padały na jej twarz.
- Wiecie co?? - spytała Misia - znalazłam bardzo ciekawy zbieg okoliczności. W dni, które zabijał morderca zawsze pada deszcz. W dni, które nie zabijał nie pada.
Wnuk i Suchecki spojrzeli w niebo. Krople deszczu również padały na ich twarz.
- Masz jakiś pomysł??
- Prowokacja - odpowiedziała.

Baraniaka/Dymka
20.15
Policyjny wóz stał na pobliskim parkingu, przy samym skrzyżowaniu.
- Misia uważaj na siebie. Doskonale wiesz, że facet jest niebezpieczny - martwił się Wnuk.
- Dam radę
Mimo, że dziewczyna powiedziała tak jak powiedziała, to jednak miała lekkiego pietra. Nie wiedziała w końcu, czy facet zaatakuje. Nie wiedziała, czy jej dywagacje będą dobre i czy się sprawdzą.
- Kamera chodzi??
- Chodzi - odpowiedział Kuba, który jak zawsze w takich akcjach odpowiadał za kamery.
Dziewczyna wyszła z wozu. Szła spokojnie, nie odwracała się. W pewnym momencie jednak zerwał się wiatr. Wtedy zrobiło się jej trochę zimno, niespokojnie i nerwowo. Odruchowo obejrzała się za siebie.
W tym samym czasie chłopaki patrzeli w kamerę, Nagle pojawiły się trzaski, zakłócenia i obraz znikł.
- Jasna cholera, Kuba, zrób coś z tym - wrzasnął Suchecki.
- To kamera. Nic nie zrobię.
Krople potu pojawiły się za podkoszulkami jednego i drugiego. Suchecki szybko zdecydował.
- Idziemy.
Po czym obydwoje wyskoczyli z wozu i pobiegli w stronę parku. Po chwili poczuli mocny podmuch wiatru. Zmroził ich dopiero wyraźny krzyk Michaliny. Ruszyli galopem w tamtą stronę. Po około kilkudziesięciu sekundach ujrzeli leżącą dziewczynę. Suchecki zauważył również znikającą postać. Pobiegł za facetem
- Misia, żyjesz??
Dziewczyna dychała mocno.
- Wiesz kto to był??
- Nie widziałam, zaatakował mnie z tyłu....ech...wyrwałam mu coś. Masz - dziewczyna straciła przytomność.
- Miśka, obudź się, jasna cholera.
W tym momencie Wnuk usłyszał strzał. Szybko wezwał karetkę. Spojrzał odruchowo na skrawek papieru podany przez dziewczynę. Był to bilet kolejowy.

2 komentarze:

  1. Najlepsze opowiadanie do tej pory jak na razie. Bardzo dobrze wykombinowałeś z tym deszczem. Prowokacja też udana, no jednym słowem, po prostu genialnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podzielam zdanie Bezimiennego - rewelacja! Dobrze rozegrane i przerwane we właściwym, choć nie lubianym przez czytelników momencie.

    OdpowiedzUsuń