piątek, 16 maja 2014

Powtórka z króla Leara cz.6

13.00
Suchecki i Wnuk jechali właśnie Toyotą w kierunku pierwszego miejsca do odwiedzenia jakie sobie na dziś założyli, czyli gabinet doktora Wiktora Koleśnika, który był lekarzem od płuc, fachowo nazywanym pulmonologiem. Komisarze wnioskując ze specjalizacji doktora wywnioskowali, że zapewne ich rozmowa z nim będzie dotyczyła stanu denata i choroby którą wykrył w trakcie sekcji profesor. Trasa do gabinetu ze względu na południowe korki, dłużyła się niemiłosiernie. Można było ją wypełnić jakąś rozmową, jednak ani Maciek, ani Radek nie chcieli zabierać zdania. Wnuk jednak był już zły tą ciszą i stwierdził w duchu, że odezwie się, ale tym razem w sprawie służbowej. Grunt prywatny na razie go nie obchodził, gdyż rozmowa mogła zejść na temat nowej laborantki, a to mogło spowodować kolejną niepotrzebną kłótnię.
- Myślisz, że któryś z tych naszych zatrzymanych mógł to zrobić??
- Prędzej stawiałbym na tego aktora - Maciek nie spojrzał nawet na partnera, choć Auris dalej stał w korku. Wyglądało na to że skupiał się na tym, by posunąć się samochodem tylko o kolejnych kilka metrów, by za chwilę znowu stanąć i oczekiwać na to, aż znowu korek się ruszy - aczkolwiek wydaje mi się, że to żaden z nich. Cieć wydaje mi się być na faceta, który tak oryginalnego sposobu morderstwa by nie wymyślił. Tym bardziej, że to o co się kłócili to zwyczajne bujdy. W blokach zawsze zdarzają się jacyś gburzy, którym pewne rzeczy nigdy nie pasują. Ale żeby za to zabijać, nie wydaje mi się.
- Ano, taki mamy kraj, taka mentalność ludzi - odparł Wnuk.
- Z kolei aktor wydaje mi się być taki głupi mądry, ale zabić też by chyba nie potrafił.
- A wiesz może, gdzie można zdobyć tetrodotoksynę??
- Nie mam zielonego pojęcia - odparł Suchy, jednocześnie napierając na gaz, gdyż zmieniło się właśnie światło na kolor zieleni.

20 minut później.
Doktor Wiktor Koleśnik właśnie wypisywał receptę swojej pacjentce, kiedy w drzwiach gabinetu pojawiła się pielęgniarka z kliniki w której przyjmował. Informacja o chcącej z nim rozmawiać policji lekko go zaskoczyła, ale kazał wpuścić Maćka i Radka. Kiedy komisarze usiedli naprzeciw niego poczuł się lekko wystraszony, mimo iż nic nie zrobił.
- Co panów do mnie sprowadza??
- Juliusz Rolewicz - odpowiedział Wnuk.
- Obowiązuje mnie tajemnica lekarska - Koleśnik zasłonił się zwyczajowym dla lekarzy powodem, byle nie mówić policji o tym co wie.
- Pan Rolewicz nie żyje. Został otruty.
Koleśnik aż z zaskoczenia wstał. Zaczął przechadzać się po gabinecie. Jednocześnie wyjął z kieszeni jakiś kawałek papieru i zaczął go miętolić w palcach.
- Jestem w szoku. Lubiłem Pana Rolewicza i było mi go jednocześnie bardzo szkoda.
- Dlaczego??
- Mam nadzieję, że to pozostanie między nami. Tajemnica obowiązuje mnie też po śmierci pacjenta. Ale możemy porozmawiać nieoficjalnie.
Suchecki kiwnął głową w kierunku Wnuka. W jego kącikach ust pojawiło się zadowolenie. Ta propozycja ze strony pulmonologa bardzo mu odpowiadała.
- Proszę mówić.
- Ktoś skrócił mu cierpienie. Pan Rolewicz za około dwa - trzy miesiące by zmarł. Jego płuca były już na wyczerpaniu. Wieloletni nałóg nikotynowy spowodował, że jego płuca stały się czarne.
- A przeszczep?? - spytał Radek.
- Organizm był zbyt osłabiony. Operacja byłaby wyrokiem śmierci dla Pana Juliusza. Nawet gdyby udało się przeżyć, istniało prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, iż nastąpi odrzucenie narządu.
- Jak Pan Juliusz to przyjął??
- Zaskakująco spokojnie. Powiedział, że pójdzie sobie wykupić miejsce na cmentarzu. Podziękował za wizytę, ale stwierdził że już więcej tu nie przyjdzie. Nie dziwię mu się. Nie musiał odwiedzać więcej lekarza, skoro był już w objęciach kostuchy.
- Używacie tu tetrodotoksyny??
- Skądże. To trucizna. My tutaj nie trujemy ludzi.

15.00
Gabinet psychoterapii.
Nie dość, że psychoterapeuta Roman Judzki miał gabinet na drugim końcu miasta, to jeszcze do tego Suchy i Wnuk musieli czekać na zakończenie sesji jednego z klientów. Poza tym korki nie były już takie duże, więc Maciek i Radek szybko się przebili przez miasto. Judzki podobnie jak Koleśnik był zaskoczony wizytą policji.
- Pan Rolewicz nie żyje?? I chcą panowie żebym powiedział o czym z nim rozmawiałem.
- Tak, uważamy że może zwierzał się Panu z czegoś - wyjaśnił Maciek.
On i Radziu liczyli na to że Judzki nie będzie robił problemu z tajemnicą lekarską.
- Nie powinienem tego robić, ale niech już Panom będzie.
- Co pamięta Pan z ostatniej wizyty??
Terapeuta zmarszczył swoje krzaczaste brwi. Świadczyło to o tym, że jest dość mocno skupiony.
- To była dość dziwna wizyta. Ostatnia wizyta.
- Ostatnia??
- Pan Juliusz oświadczył, że jest tak bardzo poważnie chory, że niedługo umrze. Zostały mu jakieś dwa miesiące życia. Powiedział, że przez wiele lat najbardziej pragnął tylko jednej rzeczy. Odnaleźć dziewczynę którą kochał, a która kiedyś odeszła od niego. Wyznał też, że to przez tą niespełnioną miłość, stał się zgorzkniały i samotny. Przechowywał ostatni list od niej. Mówił, że czekał już prawie czterdzieści lat, i że czas tą sprawę zakończyć.
- Mówił może jak ta dziewczyna się nazywała??
Judzki wyjął z szafy teczkę osobową Rolewicza i zajrzał do niej.
- Elwira Kowieńska. Tak wtedy się nazywała.
Suchecki mrugnął porozumiewawczo do Wnuka. Inicjały z listu się zgadzały.
- Czy coś jeszcze Pan zapamiętał. A może Pan Juliusz zwierzał się z jakichś konfliktów z innymi?? Może jacyś wrogowie??
- Wrogowie to nie. Nie pamiętam niczego dziwnego. Pożegnał się ze mną tylko, bo powiedział że więcej się już nie spotkamy. Życzył mi wszystkiego dobrego i prosił o to bym trzymał kciuki za niego. Trochę bał się tego spotkania ze swoją miłością. Naprawdę polubiłem go, choć na początku był trochę gburowaty.

Dwadzieścia minut później.
Maciek i Radek podchodzili właśnie do samochodu, kiedy temu pierwszemu zaczął dzwonić telefon. Komisarz niewiele się zastanawiając odebrał. Zrobił to tym bardziej, że na wyświetlaczu pokazał się napis "Kuba"
- Masz coś, Kuba??
- No mam, choć trochę to trwało - odpowiedział Jasionka.
- To mów - ponaglił Maciek.
- Znalazłem teczkę w której jest wymienione nazwisko Rolewiczów. Mieszkali przy Placu Wolności. W kamienicy oznaczonej dwunastką do roku 1975.  
- A czy jest w teczce nazwisko Kowieński??
Przez chwilę Kuba milczał. Dało się usłyszeć wyraźnie jak przekartkowywał papier który znajdował się w teczce.
- Skąd wiedziałeś?? Wyprowadzili się rok wcześniej.
- Intuicja - zaśmiał się komisarz - wracaj do bazy.
Maciek rozłączył się i spojrzał wymownie na Wnuka. Ten już wiedział, że wszystko idzie ku dobremu.

16.15
Plac Wolności.
Zanim Maciek i Radek dojechali do dawnego mieszkania Juliusza Rolewicza wstąpili jeszcze do znajdującego się w centrum klubu miłośników historii. Niestety nikogo tam nie zastali, ponieważ prezes klubu udał się akurat na urlop. W budynku znajdowało się jeszcze kilka innych instytucji i biur, co wymagało obecności portiera - ochroniarza na samym dole. Obiecał on natychmiast poinformować Maćka i Radka w razie gdyby prezes się pojawił. Komisarze nie byli zbytnio zadowoleni z takiego obrotu sprawy, ale ostatecznie musieli się na to zgodzić. Po chwili znajdowali się już na samym placu. Weszli na niego od zachodniej strony, od strony Arkadii. Suchecki przypomniał sobie jak był tutaj ostatnim razem. Stało się to w roku 2008, kiedy odbywało się historyczne widowisko z okazji dziewięćdziesiątej rocznicy powstania wielkopolskiego. Wtedy jeszcze miał przy sobie Weronikę. Teraz jego ogromne zdziwienie wzbudziła duża budowla wzniesiona na samym środku Placu.
- Co to jest za pomnik?? - spytał, chyba nie do końca nawet pewien na co właśnie patrzy.
- Mówisz o tym stojącym na środku placu?? - spytał Wnuk wskazując na to głową.
- Tak, dokładnie.
- To jest Fontanna Wolności. Ale są z nią same problemy.
- Problemy??
- Dużo kosztowała. Fontanna jest zbudowana z szybek. Podobno jedna kosztuje nawet siedem tysięcy złotych. No i miasto musi co chwilę wydawać na nią pieniądze, bo jest obiektem wandali. Do tego jest problem z wodą. Słyszałem nawet od kogoś że są problemy z wodą w fontannie, bo to prototyp.
- Mógłbyś pracować jako przewodnik po mieście - stwierdził z uznaniem Maciek.
- Mogę ci jeszcze opowiedzieć o pomniku starego Marycha.
- Lepiej nie. Bo jeszcze trzeba iść do tej kamienicy.
Zgodnie ze słowami Maćka najważniejsze były obowiązki służbowe, więc szybkim krokiem obydwoje udali się do kamienicy. Weszli do jej środka na dziedziniec. Spotkali tam kolejnego już ciecia aktualnie zamiatającego podwórze. Na pytanie policjantów o najstarszą osobę w kamienicy wskazał kobietę mieszkającą ze swoją córką na drugim piętrze. Maciek i Radek niewiele myśląc udali się do góry.
Zapukali do drzwi, które po chwili otworzyła czterdziestoparoletnia blondynka. W tle mieszkania policjanci ujrzeli jej matkę, najwyraźniej ową najstarszą mieszkankę kamienicy.
- Słucham Panów.
- Jesteśmy z policji - pokazali odznaki - chcemy rozmawiać z Pani mamą. Oczywiście jeżeli się zgodzi.
- Z moją mamą?? O czym?? - kobieta była dosyć zdziwiona.
- O Juliuszu Rolewiczu.
Blondynka spojrzała na matkę. Ta najwidoczniej słyszała, o czym jej córka rozmawiała z komisarzami ponieważ gestem głowy kazała wpuścić ich do środka.

3 komentarze:

  1. Dobry scen, śledztwo nabiera tempa. Coraz więcej informacji, coraz więcej pracy, ale chyba też i bliżej rozwiązania zagadki... Czyżby coś wspólnego z tym miała dawna ukochana ofiary bądź ktoś z jej otoczenia? Wydaje mi się, że jest to całkiem prawdopodobne...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry scen. Przyznam szczerze, że przyszło mi do głowy, że Rolewicz mógł popełnić samobójstwo.

    OdpowiedzUsuń